Fajna ta Jagiellonia, taka nie za bardzo agresywna – takie myśli pewnie krążyły wokół piłkarzy i kibiców Zagłębia Lubin. Zwycięstwo gospodarzy nie było tyle pewne, co po prostu łatwe. Zapewne niejeden sparing zmuszał piłkarzy „Miedziowych” do większego wysiłku, aniżeli dzisiejszy mecz rangi ligowej.
Zagłębie od razu rzuciło się do ataku i szybko strzeliło bramkę. Pawłowski przechytrzył Bodvarssona, Damjan Bohar wykończył akcję głową znajdując wolną przestrzeń między stoperami. Jagiellonię w ogóle nie wzruszyło to, że od 6. minuty przegrywali to spotkanie. Kolejna składna akcja lubinian także zakończyła się golem. Pawłowski przechytrzył Bodvarssona (żeby tylko dwa razy), ale tym razem akcję wykończył Tuszyński. Również druga bramka nie wzruszyła drużynę Mamrota. Jeśli Pawłowski lepiej przyjąłby piłkę, byłoby zapewne 3:0, jednak nikt się tym nie przejmował. Zwłaszcza piłkarze Jagiellonii.
W przerwie Ireneusz Mamrot podziękował Marko Poletanoviciowi, który był w pierwszej połowie najlepszy w kategorii leser meczu, mimo ogromnej konkurencji. Dość powiedzieć, że jego zmiennik Bartosz Kwiecień już kilka minut później posłał dwie ciekawe piłki. O dwie więcej niż Poletanović, który podobno jest zawodnikiem ofensywnym. Na uwagę jeszcze zasługuje sprint Pospisila z piłką w stronę…własnej bramki. Czy się można jeszcze dziwić się, że w takich okolicznościach Zagłębiu nie chciało się już więcej robić? Największym „sukcesem” Jagi był strzał Wójcickiego, który zmusił Forenca do jakiejkolwiek interwencji. Niby jeszcze z bliskiej odległości pudłowali Imaz i Klimala, ale w normalnym meczu nikt nie zwróciłby uwagi na te sytuacje. W drużynie gospodarzy jakiekolwiek chęci wykazywali młodzi zmiennicy. Jeden z nich, 18-letni Łukasz Pakulski wywalczył nawet na chwilę rzut karny, ale okazało się że wcześniej Guldan nadepnął na stopę Klimali. To wszystko, co można powiedzieć o tym marnym widowisku. Zagłębie dzięki wygranej przybliżyło się do dzisiejszego rywala na odległość jednego punktu. To pozwala myśleć jeszcze o europejskich pucharach, chyba że Jagiellonia 2 maja pokona gdańską Lechię, a to chyba jedyne, o czym piłkarze Jagi dzisiaj myślą.