Śląsk przed tym spotkaniem zajmował 14. pozycję w tabeli Korona natomiast piątą. Mimo to od początku spotkania nie było to widoczne na boisku. Drużyna Pawła Barylskiego zdominowała Koronę i tworzyła sobie groźne sytuację. Pierwszą z nich miał Tarasovs, gdy piłki nie złapał Hamrol. Łotysz jednak nie potrafił celnie zakończyć uderzenia.
Minuty mijały, a faworyzowani goście nie potrafili przebić muru postawionego przez Śląsk. Gospodarze mądrze się przesuwali i nawet po jednej z kontr zdołali objąć prowadzenie. Piech zagrał do Picha, a ten lewą nogą, zmieścił strzał przy bliższym słupku. Cytując klasyka Piech, Pich, Paff i 1-0. Tuż przed przerwą gospodarze zdobyli także drugą bramkę, ale tutaj sędzia używał VAR-u i słusznie zauważył, że Piech był na spalonym. Pierwsze 45. minut należało bez dwóch zdań do gospodarzy, którzy rozgrywali fantastyczne zawody.
Śląsk w tym spotkaniu pewnie zmierzał po trzy punkty i pierwsze od 23. września zwycięstwo na własnym stadionie. Wtedy coś idiotycznego postanowił zrobić Đorđe Čotra. W zupełnie nie groźnej sytuacji znokautował on łokciem Pućke. Sędzia Raczkowski na początku dał tylko, żółtą kartkę jednak po powtórce, słusznie sięgnął po czerwoną kartkę. To co zrobił Čotra przekroczyło skale głupoty. Dziesięć minut później Korona doprowadziła do wyrównania po bramce głową Gardawskiego.
Śląsk mimo gry w dziesiątkę mógł się podobać i jeszcze w końcówce miał szansę, by zdobyć dziś trzy punkty, jednak piłka po rykoszecie zatrzymała się na poprzeczce. Korona zagrał dziś swój jeden z najsłabszych meczów w sezonie i nie zasłużyła nawet na remis. Podopieczni Gino Lettieriego mogą podziękować Đorđe Čotrze, za to co zrobił. Natomiast fani Śląska powinni być bardzo źli na swojego obrońce. Cieszyć we Wrocławiu na pewno może fakt, że Śląsk zagrał nareszcie dobre i mądre spotkanie. Śląsk – Korona 1:1.