Podopieczni Zielińskiego w pierwszej połowie skupiali się przede wszystkim na obronie, a sami wykorzystali jedną okazję. Po dośrodkowaniu Sipliaa, piłkę trąciło jeszcze dwóch legionistów, trafiła ona po nogi van Amersfoorta, a ten z bliska nie dał szans Borucowi.
Cracovia po pierwszej, bardziej wycofanej połowie, w drugiej zagrała z większym animuszem. Dzięki temu miała też swoje okazje, podobnie jak z Rakowem mógł na listę strzelców wpisać się Kakabadze. Tym razem jednak piłka po uderzeniu Gruzina zatrzymała się na słupku.
Oczywiście Legia miała przewagę w posiadaniu piłki , wymieniła więcej podań, oddała więcej strzałów, w tym celnych, ale odnosiło się wrażenie, że biła głową w mur. Nie potrafiła znaleźć sposobu na rozmontowanie defensywy rywala. Nawet jak na murawie pojawili się Włodarczyk czy Pekhart, obaj dobrze grający głową, to brakowało dośrodkowań w pole karne. Natomiast jak były, to pojedynki główkowe wygrywał Jugas, który szczególnie z Siplakiem tworzyli mur nie do przejścia dla piłkarzy mistrzów Polski.
Zwycięstwo nad Legią było dla Cracovii o tyle istotne, że ostatni raz na poziomie Ekstraklasy gospodarze wygrali z nią u siebie w 2005 roku.