To już można powiedzieć oficjalnie – tylko rok potrwała przygoda Sandecji z Ekstraklasą. W ostatnich kolejkach piłkarze Kazimierza Moskala walczyli dzielnie, ale dzisiejszy mecz był w ich wykonaniu taki jak większość tego sezonu – strasznie mizerne.
Jeśli ten tekst miałbym oprzeć na opisie dobrych momentów w grze Sandecji, no to prawdopodobnie zakończyć bym go musiał już po wstępie. Nie kleiło się tutaj zupełnie nic, a nawet jeśli już zdarzył się jakiś nieco przypadkowy pozytywny moment jak przy wywalczeniu rzutu karnego, to był on fatalnie marnowany. Za taką Sandecją specjalnie nikt nie będzie tęsknił, bo potencjał jaki dał awans został popisowo spartaczony na każdym polu. Czy ktoś z tej drużyny zdoła utrzymać się na powierzchni i zostać w lidze w innym klubie? Jeśli miałbym wybierać, to najpewniej postawiłbym na Filipa Piszczka.
Cracovia również nie zagrała żadnego wielkiego spotkania, ale była do bólu konkretna. Po raz kolejny wykorzystała swój atut w postaci stałych fragmentów gry, wysoką formę w końcówce sezonu potwierdził Michał Helik. Za zaufanie odpłacił się Adam Wilk, bo oprócz wyłapania rzutu karnego Małkowskiego miał jeszcze przynajmniej dwie interwencje bardzo wysokiej klasy. Aż tak może nie imponował dzisiaj Daniel Pik, ale w Krakowie liczą na to, że w przyszłym sezonie będzie miał okazję do pokazania pełnego wachlarza swoich możliwości. Pasy osiągnęły to co sobie na początku fazy finałowej założyły – 9 miejsce zaklepane już przed ostatnią kolejką. Oczywiście z tyłu głowy prawdopodobnie wciąż może siedzieć brak awansu do grupy mistrzowskiej, ale jednak po tak słabej jesieni ten wynik i tak wydaje się wyciśnięciem z tego sezonu niemal maksa.