Piast kontra Cracovia. Coś pomiędzy sparingiem a meczem o pietruszkę. Jedni pewni ‚mistrzostwa’, drudzy pewni utrzymania. Ale tu nie miało prawa być nudno! W ostatnich 5 meczach między tymi drużynami padło 23 bramki. Dzisiaj? Kolejne 3 bramki.
Z tą różnicą, że strzelał je tylko jeden zespół. Cracovia, która zdominowała grupę spadkową, nie dała szans Piastowi. Już w 14 minucie pięknym, finezyjnym strzałem w samo okienko popisał się Bartosz Kapustka. Była to jedyna bramka w pierwszej połowie, choć sam młody pomocnik mógł mieć ze trzy. Choć piłkarze ‚Pasów’ popisywali się rażącą nieskutecznością, trzeba też pochwalić Szmatułę, który dwukrotnie wychodził zwycięsko z pojedynków 1 na 1.
Zawodnicy Piasta mówili o ‚ciężkich słowach’, które padną w przerwie. Trzeba przyznać, że podziałały. Tym razem skuteczność Daniela Sikorskiego z najlepszych lat prezentowali zawodnicy gospodarza, raz po raz ostrzeliwując bandy reklamowe, słupki, czy Konrada Stępniowskiego. Kiedy wydawało się, że bramka wyrównująca jest kwestią czasu, Erik Jendrisek niczym car Aleksander II pozbawił gliwiczan marzeń. Dwie minuty później piłkarz, który najbardziej skorzystał na zmianie trenera, czyli Dariusz Zjawiński, ustalił wynik spotkania na 3:0. Piast nie składał broni – trzeba obiektywnie powiedzieć, że na bramkę, a nawet i dwie zasłużyli. Można wysnuć tezę, że gdyby na boisku był Kamil Wilczek, nie skończyłoby się na 0:3. Najlepszy napastnik ligi jednak nie mógł po raz ostatni pomóc swoim kolegom, którzy w nienajlepszym stylu pożegnali się z ligą. Jednak kto im to będzie pamiętał, skoro już przed tą kolejką wykonali swoje zadanie?