Gospodarze z kryzysu już wyszli, goście w nim nieprzerwanie od początku wiosny. Taką dość typową jak na polskie warunki parę w grupie mistrzowskiej stworzył duet pomorski: Lechia Gdańsk podejmuje Pogoń Szczecin. Gospodarze są niekwestionowanym faworytem tego spotkania.
Kadra, obiekt, finanse, szkoleniowiec to tylko cztery słowa a w sporcie oznaczają cztery asy. Wszystkie w spotkaniu z Pogonią są w talii Lechii. Główny cel: europejskie puchary. Tabela spłaszczona, rywale w zasięgu, kryzys zażegnany. Niezła postawa Flavio, Krasicia i przede wszystkim Michała Chrapka. Do zwycięstwa z Pogonią spokojnie powinno to wszystko wystarczyć. Choć trener Piotr Nowak kurtuazyjnie mówi coś o trudnym rywalu, to nie sposób wyłapać, że jest to tylko zasłona dymna. Przewidywane ustawienie mocno ofensywne 4-2-4.
Goście przyjeżdżają do Gdańska po rozegraniu czegoś co miało przypominać mecz z Ruchem Chorzów. Od początku rundy zespół Michniewicza prezentuje fatalną formę i tylko oryginalności Ekstraklasy zawdzięcza wysoką lokatę. Czy jest w stanie o coś powalczyć w Gdańsku? Bardzo ciężko to przewidzieć. Nadzieję daje Rafał Murawski, który prezentuje w tym momencie bodaj najlepszą formę spośród wszystkich piłkarzy ligi. Czy kapitan „Portowców” jest w stanie pociągnąć zespół do wielkiej sensacji jaką niewątpliwie byłoby zwycięstwo w Gdańsku? Do tej pory „Portowcom” ani razu nie udało się wygrać w grupie mistrzowskiej. Fatalny bilans „budowany” jest już trzeci sezon.
Puchary, dominacja w rejonie, zwycięstwo w derbach. Ten mecz ma wiele naprawdę fajnych podtekstów by być dobrym widowiskiem. Jeśli Pogoń i Michniewicz zacznie w końcu brać grupę mistrzowską na poważnie a Lechia nie przestraszy się swojego stadionu tak się stanie. Z pewnością nadało by to kolorytu rozgrywkom. Oby tak się stało.