W Szczecinie Portowcy pożegnali się dziś z kibicami przed zimową przerwą. Widowiska porywającego nie było, na trybunach pusto, ale wynik satysfakcjonujący. Gospodarze po raz trzeci z rzędu odnieśli zwycięstwo i umocnili swoją pozycję w górnej części tabeli.
Sędzia Borski raz, sędzia Borski dwa – ot i podsumowanie pierwszej połowy. Dwaliszwili raz, Dwaliszwili dwa – ot i podsumowanie drugiej.
W pierwszych 45 minutach lekka przewaga gospodarzy, którzy przed okazjami stawali głównie po stałych fragmentach gry . Poza tym chaos i monotonia, monotonia i chaos. W 22. minucie z chaosu narodził się fatalny błąd Kato, który najpierw niepotrzebnie zawahał się, a potem nie trafił w piłkę, co skrzętnie wykorzystał Listkowski wychodząc sam na sam z Zubasem. Golkiper gości interweniował poza polem karnym ewidentne pomagając sobie ręką, co umknęło uwadze zarówno sędziego głównego jak i bocznego. Tym sposobem Górale uniknęli gry w dziesięciu, a Zubas pozostał w bramce i jak się okazało niebawem, bardzo się w niej jeszcze przydał. W 26. minucie interweniował ponownie poza polem karnym, tym razem jednak nogami. W 33. – bardzo dobrze przeniósł nad bramkę strzał Akahoshiego.
W 36. minucie porachunki sędziego z Portowcami zostały wyrównane. Tym razem arbiter pomylił się na ich korzyść, gdy nie odgwizdał zagrania ręką Rudola w polu karnym. Kilka prób Podbeskidzia w końcówce pierwszej połowy nie zostało przez nikogo zamkniętych i tak drużyny schodziły do szatni przy wyniku 0:0.
Drugie 45 minut ciekawsze, głównie za sprawą bramek. Portowcy od początku zepchnęli Górali do obrony. Na boisku pojawił się Dwaliszwili, który okazał się dziś strzałem w dziesiątkę trenera Michniewicza. Już w 50. minucie po dośrodkowaniu Rafała Murawskiego Gruzin uderzył piłkę głową i tylko doskonała interwencja jedną ręką Zubasa uratowała gości przed stratą gola. Pogoń jednak nie odpuściła, nie wypuszczała Podbeskidzia z ich połowy i 5 minut później udowodniła swą dominację. Podopieczni Podolińskiego całkowicie pogubili krycie i po bardzo dobrym dośrodkowaniu Murawskiego lekko głową piłkę trącił nie kto inny jak Dwaliszwili, wyprowadzając Pogoń na prowadzenie.
Tymczasem Podbeskidzie było dziś niepoukładane, niedokładne i zagubione. Jedyny celny strzał oddał w 68. minucie Mateusz Możdżeń. Piłka skozłowała przed Słowikiem, ale nie utrudniło mu to złapania jej. W 77. minucie Dwaliszwili pokazał swoje możliwości po raz kolejny, tym razem zamykając akcję wyprowadzoną przez Lewandowskiego strzelił w długi róg. Minutę później bliski gola samobójczego był Czerwiński, ale ostatecznie to goście mieli zostać – i zostali – wypunktowani. Ich obrona jeszcze kilkukrotnie została całkowicie rozjechana, a ofensywa, mimo wprowadzonych zmian, nie miała właściwie nic do gadania pozostawiając przez większość czasu Słowika bezrobotnym. Tym samym Podbeskidzie na jeden mecz przed zimową przerwą znajduje się w trudnej sytuacji. Passa bez porazek na wyjeździe najwyraźniej urwała się w Krakowie. U siebie Górale jeszcze nie wygrali. Ostatnia w tym roku okazja 21 grudnia w starciu ze Śląskiem Wrocław.