Znacie takie uczucie kiedy czekacie na coś bardzo, jesteście podekscytowani a jednak to coś w końcowym rozrachunku mocno was rozczarowuje? No to mniej więcej tak się czuliśmy oglądając drugą połowę meczu w Lubinie.
Byliśmy rozczarowani dlatego, że pierwsza część meczu bardzo mocno pobudziła nam apetyty. Od początku działo się bardzo dużo, obie drużyny weszły w ten mecz na dużej intensywności i po prostu ze zwykłą chęcią grania w piłkę, a nie tylko przeszkadzania rywalowi. W pierwszej minucie Zagłębie miało, dwie groźne wrzutki, potem kontrolę przejęła Cracovia. Jak to jednak działo się w dwóch ostatnich meczach dominacja Pasów w żadnym wypadku nie przekłada się na korzystny rezultat. Tak samo było i dzisiaj kiedy to okres dużej przewagi drużyny Jacka Zielińskiego przerwał precyzyjnym strzałem Łukasz Janoszka.
322 minuty. Tyle minut czekała Cracovia na bramkę w Ekstraklasie. Warto było jednak czekać na TAKIE uderzenie Marcina Budzińskiego. Znaleźć bramkę tego zawodnika po której nie trzeba zbierać szczęki z podłogi to zadanie mniej więcej tak ciężkie jak spotkanie się z polskim weselem na którym nie leci disco polo. Pasy spokojnie mogły po pierwszej połowie prowadzić, wystarczy przypomnieć choćby poprzeczkę Szczepaniaka. Pozytywem dla Jacka Zielińskiego na pewno jest to, że widać było w tym spotkaniu, że do swojej dobrej dyspozycji powoli dochodzi Mateusz Cetnarski.
Niestety entuzjazm jaki mieliśmy po pierwszej połowie padł mniej więcej koło 60 minuty. Im bliżej było końca meczu tym bardziej widać było, że remis nie jest czymś czym pogardziłyby obie drużyny. Gra Cracovii może się podobać, ale wciąż brakuje tego najważniejszego – punktów. Następna okazja nadarzy się w niedzielę, kiedy to do Krakowa przyjedzie Korona Kielca. Zwycięstwo w tym meczu będzie już musem, bo czołówka nie będzie łaskawie czekać aż Cracovia do nich dołączy..