Ekstraklasa zmierza do pierwszej przerwy reprezentacyjnej w tym sezonie, jest to moment, w którym możemy przejrzeć kadry w poszukiwaniu największych wygranych oraz największych przegranych pierwszej części sezonu. W tym tekście przyjrzymy się tym, którzy najbardziej zawiedli trenerów i włodarzy klubów, w których pracują, piłkarzy, którzy tworzą swoisty Klub Kokosa w swoich zespołach. Zawodnikom, których wymienimy w tym tekście powinna zapalić się czerwona lampka, zwiastująca rychły koniec sportowej kariery na poważnym poziomie. Do końca okienka transferowego niespełna tydzień, więc to ostatni dzwonek by cokolwiek zrobić ze swoją karierą.
Największym przegranym ostatnich miesięcy na polskich boiskach jest piłkarz, od którego jeszcze dwa sezony zależało bardzo dużo. Lech Poznań m.in. dzięki niemu zdobył mistrzowski tytuł. Jest gracz pobierający z kasy klubu rocznie niespełna milion złotych, który jest bliski wystawieniu poza nawias poważnego futbolu.
Szymon Pawłowski, o czym wiele osób nie wiedziało zmaga się w ostatnim czasie z kilkoma urazami, dlatego m.in. Nenad Bjelica odstawił go od składu. Kontuzje kolana, czy ostatnio pleców nie pozwalają mu na 100-procentowe przygotowania z drużyną, co eliminuje go z zespołu na nowo stworzonego przez szkoleniowca Kolejorza. W tym sezonie Pawłowski nie zagrał ani razu i prawdopodobnie, przy takiej konkurencji nie zagra też w kolejnych miesiącach. Zawodnik od początku okienka szuka klubu, w Pogoni nie zdał testów medycznych, w Cracovii również by ich nie przeszedł, ale do tego nawet nie doszło, ponieważ sam Bjelica odradził ściągania tego zawodnika Probierzowi. Jan Urban bardzo chce go w Śląsku, natomiast Mariusz Rumak w Termalice, jednak czy w ostatnich dniach transferowego mercato, co się w tej kwestii stanie? Wydaje się to wątpliwe.
W miarę podobna sytuacja jest w przypadku drugiego przegranego ostatnich miesięcy (w sumie już lat) w Legii, czyli Michała Masłowskiego. Zawodnik po urazie nie może dojść do siebie. O poziomie jaki prezentował w Zawiszy, nie pamiętają już nawet kibice w Bydgoszczy. W Warszawie takich umiejętności nigdy nie pokazał, co przy ogromnej rywalizacji w składzie mistrza Polski pokazuje mu kierunek jego kariery – kierunek w stronę klubowych drzwi. Zawodnik w tym sezonie gra tylko w rezerwach, w dwóch spotkaniach strzelił dwa gole, ale to chyba nieco za mało jak na jego ambicje. Graczem interesują się kluby z pierwszej ligi, mówi się też o zainteresowaniu Korony czy Śląska, ale na razie konkretów brak.
Blisko wyjścia poza nawias futbolu jest Bośniak, który jeszcze kilka sezonów temu był największą gwiazdą ligi, czyli Semir Stilić. W Wiśle od początku nowego sezonu nie mógł myśleć o graniu, mógł siedzieć i spokojnie pobierać pensję, jednak postanowił powalczyć o swoją przyszłość rozwiązując kontrakt. Przeliczył się, na zachodzie nie ma praktycznie żadnego zainteresowania jego osobą (z jego menadżerem kontaktował się tylko jeden turecki klub w tym okienku), w kraju o jego angaż bardzo zabiega Franciszek Smuda, który chce odbudować dawną potęgę Widzewa, to właśnie u Franza w Lechu Stilić zaczynał swoją poważną karierę piłkarską.
Kolejnym graczem, o którym należałoby wspomnieć także jest zawodnik krakowskiej Wisły. Mowa o Jakubie Bartkowskim, 25-latku z Łodzi, wychowanku tamtejszego Widzewa. W Wiśle pojawił się niespełna pół roku temu, w tym czasie prawy defensor zagrał tylko dwa mecze ligowe. W tym sezonie szansy na grę nie ma praktycznie żadnej. Na prawej stronie obrony w zespole Kiko Ramireza jest spora rywalizacja, a w doskonałej formie znajduje się Tomasz Cywka, dodatkowo do rywalizacji na tej pozycji pali się młody Kuba Bartosz, który może być sporym odkryciem tego sezonu jeśli chodzi o drużynę z Krakowa. W kuluarach mówi się o tym, iż klub szuka graczowi nowego klubu, do którego mógłby pójść na wypożyczenie, teraz stanowi jednoosobowy (po odejściu Stilicia) Klub Kokosa.
Część z Was zastanawia się także, gdzie podział się Roman Gergel? Skrzydłowy, o którego starały się swojego czasu Lech i Legia, teraz znajduje się na peryferiach futbolu, i to dosłownie… W Niecieczy tylko trenuje, uznania w oczach Mariusza Rumaka jak widać nie ma. Ostatnim razem, kiedy Słowak wybiegł na boiska Ekstraklasy był mecz 28. kolejki poprzedniego sezonu. Wtedy po 39 minutach gry musiał zejść z urazem w meczu z Wisłą Kraków. Po kontuzji ponoć nie ma już śladu, natomiast o zawodniku słuch zaginął…
W przypadku Milena Gamakowa z Lechii Gdańsk zadecydował poziom prezentowany przez piłkarza. Klub z Gdańska najchętniej by wypożyczył Bułgara, jednak gracz, który pojawił się w naszej lidze ponad rok temu nie wzbudza zainteresowania wśród drużyn z najwyższego poziomu rozgrywkowego. W Lechii zagrał czterokrotnie w lidze, po czym postanowiono go wypożyczyć do Ruchu. Tam było jeszcze gorzej, w spadkowiczu z Ekstraklasy zaliczył dwa, bardzo słabe występy, teraz pozostają mu treningi w Gdańsku i szukanie nowego klubu. Były gracz Botewu Płowdiw jest stosunkowo młody (23 lata), być może szansą byłoby odejście do któregoś z klubów z pierwszej ligi i tam odbudowanie się…
W klubie nie gra ściągnięty w tym okienku Hiszpan – Vernon De Marco. Obrońca Kolejorza do tej pory zmagał się głównie z kontuzjami, gdy była szansa na grę, przesiadywał mecz na ławce. Trener Bjelica nie ma teraz zbyt wielkiego pola manewru. Kibice wymagają sukcesu tu i teraz, odpadnięcie z pucharów znacznie zmniejszyło liczbę spotkań jakie rozegra drużyna z Poznania w tym sezonie, dlatego De Marco może takowej szansy nie dostać. W kuluarach mówi się, iż wypożyczony ze Slovana gracz na treningach zawodzi i o szansę na grę będzie ciężko. Na ten moment w kolejce do gry przed nim jest kilku piłkarzy (zarówno na środku obrony jak i na lewej stronie) i on wraz z Pawłowskim tworzy tymczasowy Klub Kokosa w stolicy Wielkopolski.
Wiele spodziewano się także po Mate Cincadze. Gruzina ściągnięto zimą z Dinamo Tbilisi za 100 tysięcy euro. Miał być następcą Mateusza Matrasa odchodzącego do Lechii, jednak coś poszło nie tak… 22-latek miał dostawać więcej szans na grę, jednak po zmianie trenera gra on tylko i wyłącznie w rezerwach, gdzie nawet zdobył bramkę. Maciej Skorża pewnie poczeka, aż Gruzin dojdzie do formy zanim wskaże mu klubowe drzwi, jednak młody Gruzin musi zdawać sobie sprawę, że o wskoczenie do drużyny będzie ciężko. Klub stawia na młodych, ale przede wszystkim z Polski, natomiast sam szkoleniowiec ma spore parcie na sukces, a to nie wróży świetlanej kariery w Szczecinie Mate.
Na koniec wspomnieć należy także o dwóch graczach Zagłębia Lubin, będących jeszcze kilka miesięcy temu blisko pierwszego zespołu, co więcej Kamil Mazek, którego ściągnięto z Chorzowa miał być zbawieniem kadry Dorny na Euro w Polsce. Jego kariera potoczyła się inaczej i nie był nawet zbawieniem drużyny Stokowca. Obecnie został odstawiony na boczny tor, zagrał tylko raz w rezerwach, jednak ze względu na wiek i chęć na stawianie na młodych w Lubinie na razie zalecamy mu tylko cierpliwość w treningach. Być może już niedługo przyjdzie na niego czas, na ten moment przegrywa jednak walkę o miejsce na skrzydle z nowym nabytkiem – Bartłomiejem Pawłowskim – dodatkowo klub gra nieco innym ustawieniem, w którym role skrzydłowych przejmują boczni obrońcy, który są wahadłowymi.
Drugim graczem z ekipy Stokowca, który tworzy lubiński Klub Kokosa, jest Sebastian Madera. 32-latek po urazie doszedł już do zdrowia, jednak klub nie widzi w nim przyszłości i gdy znajdzie się chętny na pewno odda byłego gracza Jagiellonii i Lechii w dobre ręce.
Każdy z tych graczy znajduje się obecnie na życiowym zakręcie, jeśli chodzi o ich kariery. Niektórzy na większym, inni na mniejszym. U większości z nich przejawia się wątek kontuzji, która w pewnym stopniu uniemożliwiła rozwój danego piłkarza. Dodatkowo, niemal w każdym wypadku, ci zawodnicy nie mają najlepszych notowań u szkoleniowców, przez co i kariera na poważnym poziomie stoi pod dużym znakiem zapytania. Z Klubu Kokosa wypisał się jeden z nich – Semir Stilić – jednak znając ambicje tego gracza, oraz lenistwo na boisku jakie prezentował w ostatnich miesiącach, szansa na angaż w nowym i regularną grę jest niewielka. Szansę w obecnym klubie być może dostanie Vernon De Marco, nowy nabytek Kolejorza, który jeszcze nie zadebiutował, z racji wieku skreślać nie należy Cincadze oraz Mazka, jednak w przypadku pozostałych graczy zapalić powinna się im duża czerwona lampka, która zwiastować może nie tylko spadek zarobków i popularności, ale także wystawienie poza nawias poważnego futbolu, a przecież nie mówimy tutaj o 35-letnich zawodnikach, dla których koniec kariery nadejdzie niebawem… innymi słowy, życzymy Wam Panowie powodzenia!