Przez 90 minut za wiele emocji nie doświadczyliśmy. Najwięcej z nich było jednak poda sam koniec. Jak więc do tego doszło?
Zaczęło się dosyć szybko, bo już w 13 minucie. Rzut wolny dla Zagłębia. Do piłki podchodzi Jakub Żubrowski i nie daje żadnych szans bramkarzowi. Mamy 1:0 i kibice czekają na kolejne gole. Te nie padają, a przez całe 45 minut oddane zostają ledwie trzy celne strzały. No cóż, pocieszenie dla gości, że wyglądają lepiej. Tak samo było w drugiej połowie i w 72 minucie miało się to potwierdzić. Do gry jednak wkroczył VAR i przez pozycję spaloną piłkarza Miedziowych bramka nie została uznana. To ożywiło gospodarzy, którzy coraz bardziej zaczęli atakować. To w 83 minucie doprowadziło do rzutu karnego po zagraniu ręką. Banaszak podchodzi do piłki i pewnie uderza dając remis Łęcznej. Tylko to nie był koniec. Górnicy cisnęli jeszcze mocniej i przyniosło to efekt. 90 minuta i rzut rożny. Damian Gąska wykonują rzut rożny, a Bartosz Śpiączka zamyka akcję i jest prowadzenie beniaminka.
Tym samym Łęczna wyskoczyła ze strefy spadkowej i traci już tylko 3 oczka do Lubinian. Choć początek był trudny to z każdym tygodniem wygląda to lepiej, a te 3 zwycięstwa z rzędu tylko dodają wiary w końcowy sukces i utrzymanie. Dziwnie to przyznać, ale jest to jak najbardziej możliwe. Zwłaszcza, że Zagłębie jest w coraz większym dołku, i gdyby nie mecz z Wisłą Kraków sytuacja na zimę byłaby fatalna. Teraz trzeba dokonać poważnych zmian, bo póki co Miedziowi stają się jednym z kandydatów do spadku.