Piłka nożna w dzisiejszych czasach to ogromny biznes. Nic więc dziwnego, że warunkiem osiągania sukcesów w profesjonalnych rozgrywkach jest posiadanie potężnych zasobów finansowych pozwalających pozyskiwać i zatrzymywać w swoich szeregach najlepszych trenerów i zawodników. Często kluby w pogoni za sukcesem przeszacowują swoje możliwości i próbują zbudować potężną drużynę bez stabilnych podstaw finansowych, licząc, że przychody otrzymane przy okazji osiągania dobrych rezultatów pozwolą spłacić zaciągnięte zobowiązania. Taka polityka nierzadko prowadzi do totalnej katastrofy, bo jak wiadomo, na zwycięstwo liczy niemal każdy, ale sukcesy na miarę oczekiwań mogą osiągać tylko nieliczni, a długi trzeba kiedyś spłacić. Tak ryzykowne postępowanie włodarzy klubów postanowiła ukrócić UEFA przy pomocy zbioru przepisów znanego powszechnie jako „Financial Fair Play” (FFP), który ma rozwiązać problem narastających długów i zmuszać kluby do prowadzenia bardziej długofalowej polityki. FFP, najogólniej rzecz ujmując, to przepisy nakładające na kluby różnego rodzaju ograniczenia w zakresie zaciągania długów i zarządzania finansami.
Przepisy wchodzące w skład FFP zostały uchwalone przez Komitet Wykonawczy UEFA we wrześniu 2009 roku, a ich wdrażanie rozpoczęło się w sezonie 2011/12. Stanowią one część „UEFA Licensing and Financial Fair Play Regulations” i są zbiorem przepisów obowiązujących kluby zrzeszone w UEFA. Na podstawie Art. 53 § 1 „UEFA Licensing and Fair Play Regulations” organem uprawnionym do weryfikowania zgodności postępowania klubów z przepisami FFP i ewentualnego karania jest Club Financial Control Body (CFCB), które jest podzielone na komisję badawczą (investigatory chamber) i komisję orzekającą (adjudicatory chamber). Jedną z najważniejszych kwestii uregulowanych w FFP jest tak zwana zasada „break- even” (art. 58 – 64 „UEFA Licensing and Fair Play Regulations”), w myśl której kluby docelowo mają wydawać nie więcej pieniędzy, niż wynoszą ich przychody. Póki co, na podstawie przepisów wprowadzonych w 2009 roku kluby nie mogą zanotować straty większej niż pięć milionów euro na przestrzeni trzech lat (tyle wynosi okres rozliczeniowy). Kwota ta może jednak być zwiększona do 30 milionów w przypadku, gdy w całości jest pokryta przez właścicieli (dotyczy to większości klubów). Z rozliczenia wyłączone są inwestycje w stadion, obiekty sportowe, rozwój akademii i futbol kobiecy. W praktyce oznacza to, że wydatki na transfery i pensje nie mogą spowodować straty większej niż 30 milionów euro w przeciągu trzech lat.
Za złamanie przepisów FFP na podstawie „Procedural rules governing the UEFA Club Financial Control Body” grożą następujące sankcje :
a) ostrzeżenie;
b) reprymenda;
c) grzywna;
d) odjęcie punktów;
e) wstrzymanie przychodów z rozgrywek UEFA;
f) zakaz rejestrowania nowych zawodników w rozgrywkach UEFA;
g) ograniczenie liczby zawodników, którą klub może zgłosić do udziału w rozgrywkach UEFA;
h) dyskwalifikacja z trwających i/lub wykluczenie z przyszłych rozgrywek;
i) wycofanie tytułu lub nagrody.
UEFA pokazała, że zamierza surowo karać za łamanie FFP i na różne sposoby sankcjonuje nieprzestrzeganie przepisów. Oczywiście dla najbogatszych grzywny nie są dotkliwe, dlatego zazwyczaj klubom ogranicza się liczbę zawodników, którą mogą zgłosić do rozgrywek UEFA. W ten sposób ukarany został m.in. Machester City w sezonie 2014/15. Liczbę zawodników, którą angielski zespół mógł zgłosić do rozgrywek UEFA zmniejszono z 25 do 21. Podobnie ukarano Paris SG. Różnego rodzaju kary zostały nałożone na kluby takie jak ponownie Paris SG (sezon 2013/14, grzywna 60 mln euro), Zenit Sankt Petersburg (12 mln euro, zmniejszenie liczby miejsc do 22, AS Monaco, Queen’s Park Rangers oraz wiele innych.
Pomysłodawcy słuszność tych regulacji motywowali tym, że „Finansowe Fair Play” pomoże m.in.:
– zracjonalizować politykę finansową klubów, bo zablokuje możliwość „życia na kredyt”. Teraz zespoły będą musiały rozsądnie gospodarować posiadanymi zasobami finansowymi i zaciągać zobowiązania tylko wtedy, kiedy będzie to niezbędne.
– zmniejszyć tempo wzrostu płac zawodników i opłat za transfery, bo skoro kluby nie będą mogły się zadłużać, to automatycznie spadnie tempo wzrostu płac, które w ostatnich latach stało się coraz większym problemem dla klubowych skarbników.
– zachęcić kluby do inwestowania w młodzież i infrastrukturę, ponieważ wychowywanie własnych gwiazd jest zawsze tańsze niż ich pozyskiwanie z innych klubów.
– zapewnić klubom stabilność finansową i organizacyjną, bo wszystkie długi będą musiały zostać spłacone w przewidzianym terminie, co z kolei spowoduje spadek zadłużenia klubów.
Pomysł narodził się, gdy UEFA odkryła, że ogromna część klubów notuje ujemny bilans przychodów i wydatków, a najgorzej wygląda on w najmocniejszych ligach, takich jak angielska i hiszpańska. Im wyższy poziom sportowy, tym większy deficyt wydatków w stosunku do przychodów, bo kluby za wszelką cenę chciały dotrzymać kroku w wyścigu zbrojeń. W latach poprzedzających wprowadzenie przepisów nie brak było przykładów ekip, które prowadząc chaotyczną politykę finansową i próbując szybko dołączyć do grona potentatów, znalazły się w poważnych tarapatach, gdy okazało się, że koszty znacznie przewyższają zyski, a do tego nie udało się osiągnąć zamierzonych sukcesów. Jako przykład można podać tu historię Valencii czy Borrussi Dortmund na początku XXI w., kiedy to kluby te zapragnęły stać się na stałe hegemonem w Lidze Mistrzów i rozgrywkach krajowych. Fatalna polityka finansowa, polegająca na hurtowym kupowaniu zawodników za duże sumy i oferowaniu im wysokich zarobków, przyniosła katastrofalne skutki w postaci ogromnego zadłużenia, które oba kluby musiały zwalczać przez wiele następnych lat. W Borrussi w ostatnim czasie zdołano jednak gruntownie zmienić sposób zarządzania i obecnie stanowi ona jeden z wzorów do naśladowania. Klub odzyskał dawny blask dzięki pozyskiwaniu głównie młodych talentów, które następnie promował w rozgrywkach europejskich oraz ligowych i sprzedawał z zyskiem do najmocniejszych klubów na kontynencie.
Nie brak także przykładów z ostatnich lat, kiedy FFP było już wdrażane. Najbardziej jaskrawym jest historia hiszpańskiej Malagii CF. Zespół przed sezonem 2011/12 dokonał wielu hitowych transferów zawodników tak znanych jak Ruud Van Nistelrooy, Santi Cazorla, Joaquin, czy Jeremy Toulalan, a także wielu innych, którym dodatkowo zaproponowano wysokie kontrakty. Klub szybko osiągnał sukces, bo zajął 4. miejsce w Primera Divison, a w kolejnym sezonie dotarł do 1/4 Ligi Mistrzów, gdzie stoczył wyrównane pojedynki z późniejszym finalistą, wspomnianą wcześniej Borrussią Dortmund (0:0, 2:3). Kiedy jednak dotychczasowi właściciele przestali inwestować w klub, okazało się, że nie ma jak pokryć zobowiązań. Wszyscy najlepsi zawodnicy odeszli, a Malaga z trudem utrzymał się w Primera Division i obecnie może jedynie pomarzyć nawiązaniu do krótkotrwałego okresu sukcesów sprzed kilku lat. Dodatkowo klub został ukarany wtedy przez UEFA za złamanie zasad FFP w możliwie najbardziej dotkliwy sposób, ponieważ wykluczono go z europejskich pucharów na okres jednego sezonu.
UEFA chwali się, że wprowadzenie FFP wpłynęło pozytywnie na stabilność finansową klubów i zmusiło ich władze do roztropnego gospodarowania budżetem. Powołuje się przy tej okazji na dane świadczące o tym, że od czasu wprowadzenia przepisów długi klubów zmniejszyły się aż o 80%, a dodatkowo pierwszy raz od dawna wskaźnik wzrostu przychodów klubów przewyższył wskaźnik wzrostu zarobków piłkarzy. Medal ma jednak dwie strony. Wiele drużyn próbuje na różne sposoby obejść zasady FFP, kiedy tylko przepisy stanowią dla nich przeszkodę. Widać to zwłaszcza przy okazji transferów. Pojawiły się nieznane wcześniej rozwiązania, jak na przykład długoterminowe wypożyczenia z klauzulą obowiązkowego wykupu zawodnika. Takie rozwiązanie ma na celu ukryć rzeczywiste wydatki klubów i przesunąć ich rozliczenie w ramach FFP na kolejne lata. Z FFP blisko związane są także kulisy największego jak dotąd transferu w historii piłki nożnej. Chodzi oczywiście o przejście Neymara w letnim okienku transferowym 2017 roku z FC Barcelona do Paris SG. Brazylijczyk miał w kontakcie ustaloną kwotę odstępnego wynoszącą według oficjalnych danych 222 miliony euro. Paris SG stać było na taki wydatek, ale klub nie chciał naruszać (po raz kolejny) FFP i narażać się na sankcje ze strony UEFA za przekroczenie dopuszczalnego deficytu. Cała transakcja została więc przeprowadzona najprawdopodobniej w taki sposób, że Neymar sam zapłacił wymaganą sumę za zerwanie kontraktu, a następnie, jako wolny zawodnik, podpisał kontrakt z nowym klubem, który oczywiście wcześniej przekazał mu wymaganą do zerwania umowy z FC Barcelona kwotę.
Na podstawie ostatnich wydarzeń widać, że umowy pomiędzy klubami stały znacznie bardziej skomplikowane, a FFP próbuje się omijać na różne sposoby. Trudno powiedzieć, jakie będą długofalowe skutki wprowadzenia przepisów. Z jednej strony rzeczywiście mogą one poprawić stabilność finansową klubów, które jednak z drugiej strony kluby mogą stać się mniej wiarygodne, bo coraz mniej przejrzyste stają się umowy pomiędzy nimi oraz pomiędzy klubami, a podmiotami zewnętrznymi, co zwłaszcza tych drugich może zniechęcić do ich zawierania. Nie do końca wiadomo, jaki wpływ wywrze FFP na rywalizację między drużynami. Z jednej strony bowiem regulacja ta blokuje możliwość wykupienia wszystkich najlepszych zawodników przez kilka najpotężniejszych klubów, ale z drugiej zabrania też nagłego zwiększania wydatków, co powoduje, że potencjalni inwestorzy nie mogą od razu zbudować potężnego klubu, lecz muszą robić to bardzo powoli, żeby przestrzegać zasad FFP. Niektóre rozgrywki ligowe stają się coraz mniej interesujące. We Włoszech, Niemczech i Francji od wielu lat dominują odpowiednio Juventus Turyn, Bayern Monachium i Paris SG. Dominacja tych klubów wzięła się z tego, że mają zdecydowanie wyższe budżety, niż reszta krajowej konkurencji. Przepisy FFP konserwują ten stan i powodują, że trudno będzie innym drużynom ponownie nawiązać rywalizację z najsilniejszymi. W poprzednim okienku transferowym szalonych zakupów dokonywał wprawdzie włoski AC Milan, ale teraz musi zmierzyć się z problemem ujemnego bilansu przychodów i wydatków. Nie wiadomo, czy wkrótce nie będzie musiał pozbyć się kilku drogich w utrzymaniu zawodników, aby nie naruszyć przepisów FFP na koniec następnego okresu rozliczeniowego.
Ambitni włodarze nie chcą się pogodzić z tym, że UEFA wyznacza im drogę, dzięki której z jednej strony ich kluby mogą zarabiać dzięki dodatniemu bilansowi przychodów i wydatków, ale z drugiej praktycznie pozbawione są możliwości rywalizowania z potentatami. Takie rozwiązanie przyjęły najsilniejsze kluby portugalskie. FC Porto, Benfica Lizbona oraz Sporting CP potrafiły wcielić w życie teoretycznie prostą, ale w praktyce trudną do zrealizowania zasadę „tanio kupić, drogo sprzedać”. Postawiły one na promowanie rodzimych talentów oraz wyszukiwanie obiecujących zawodników, głównie w klubach z Ameryki Południowej, by następnie wypromować wielu z nich na rynku europejskim i sprzedać z zyskiem. Taka polityka jest finansowo bardzo opłacalna, ale z drugiej strony kluby te godzą się w pewnym sensie z tym, że tylko od czasu do czasu będą w stanie osiągnąć sukces w walce z najsilniejszymi na kontynencie, a po każdym okresie dobrych wyników trzeba będzie pozwolić odejść najlepszym piłkarzom, których skuszą wyższe płace i możliwość regularnego rywalizowania o najcenniejsze trofea w bogatszych klubach.
To pokazuje, że w tym momencie bardzo trudno jednoznacznie ocenić wpływ tych przepisów na współczesną piłkę. Wielu przeciwników argumentuje ponadto, że FFP jest sprzeczne z prawem Unii Europejskiej, w której jednym z fundamentów jest zasada swobodnego przepływu kapitału, więc przepisy ograniczające tą zasadę powinny zostać zniesione. Jednego możemy być pewni: FFP to niezwykle istotny element, który może zmienić bieg historii piłki nożnej i wciąż będzie jednym z najgorętszych tematów w świecie futbolu.
Autor tekstu: Mateusz Filipek