Czas szybko leci a za już druga kolejka Lotto Ekstraklasy. Poniżej znajdziecie szybki flesz tego co wydarzyło się w miniony weekend.
Pogoń Szczecin – Korona Kielce (1-1)
W Pogoni nastroje minorowe, bo nie tak miał wyglądać start ligi w wykonaniu „Portowców”. O ile porażkę z Wisłą w Krakowie można jeszcze jakoś zrozumieć, tak remis z murowanym kandydatem do spadku (jak co roku) wywołał zdecydowaną reakcję na trybunach. Piłkarze i Kazimierz Moskal zostali niemiłosiernie wygwizdani zresztą w pełni zasłużenie. Na osłodę pozostaje piękna bramka wychowanka Pogoni, Dawida Korta, który chyba na chwile zapomniał, że nie gra w Fifę, i przyładował w okienko bramki Korony z około 25 metrów. Kielczanom udało się wyrównać po świetnym podaniu, bardzo dobrego przez cały mecz, Aankoura i wykończeniu Pylypchuka. Druga połowa podobno się odbyła.
Arka Gdynia – Wisła Kraków (3-0)
W Gdyni czuć było głód Ekstraklasy. Na przyjemnym i nowoczesnym stadionie publiczność mogła podziwiać niezłe widowisko, w którym od początku inicjatywa należała do gospodarzy. Wynik już na początku spotkania otworzył Yannick Kakoko a na 2-0, po kolejnym już w tym sezonie błędzie Miśkiewicza, podwyższył Zjawiński. Gra się wyrównała, Wisła miała swoje sytuację, ale to Arka była bardziej konkretna. Marcus Da Silva wykorzystując karnego w 81 minucie ustalił wynik spotkania na 3-0.
Jagiellonia Białystok – Ruch Chorzów (4-1)
Ruch jaki jest każdy widzi. Waldemar, były selekcjoner, specjalizuje się w sklejaniu drużyny z piłkarzy niechcianych, chcących się odbudować czy młodych talentów. Wszystko ma jednak swoje granice, więc gdy na środku obrony dysponuje się wyborem Grodzicki/Koj/Cichocki należy spodziewać się kłopotów. Problemy Ruchu niemiłosiernie wykorzystała Jagiellonia aplikując chorzowianom 4 bramki. Na listę strzelców wpisywali się kolejno Grzyb, Górski, Vassiljev i Świderski. Honorowe trafienie dał Niebieskim, kapitalnym strzałem piętką, Patryk Lipski.
Legia Warszawa – Śląsk Wrocław (0-0)
Beznadziejny mecz więc nie ma o czym się rozpisywać. Śląsk jeszcze bez Mervo w składzie straszył Idzikiem w napadzie a Legia chyba nadal się łudziła, że Aleksandrow i Kucharczyk to skrzydłowi, którzy zawojują europejskie boiska. Czas przeszły użyty celowo, bo ktoś wreszcie sięgnął po rozum do głowy i sprowadził kolegę Moulina z byłego klubu. O samym meczu nie warto nic pisać, 0-0.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Cracovia Kraków (3-2)
Lider w Niecieczy! Przynajmniej przez chwilę o małej wsi pod Tarnowem można było mówić jak o miejscu gdzie gra najlepsza drużyna Ekstraklasy. Ciężko powiedzieć, żeby to Termalica miała jakąś przygniatającą przewagę, ale udało jej sie zapakować 3 gole, a w zasadzie dwa, bo jednego zapakował do własnej bramki, zapowiadający się nam na niezłego ananasa, Liptauszki. Formą na początku sezonu błyszczy Gutkovskis, który ma na koncie już 2 bramki. Dla Cracovii strzelali Jendrisek i Dąbrowski. Cracovia nie może ustabilizować formy i ciężko powiedzieć na co będzie ją stać w tym sezonie.
Piast Gliwice – Wisła Płock (2-1)
Piast wydaje się wracać na właściwe tory. Może nie zanotował jakiegoś fenomenalnego występu, ale udało mu się pokonać niezłą w pierwszej kolejce Wisłę Płock. Ciekawe, że trener wicemistrza Polski stwierdził, że pozwolił piłkarzom na swobodną zmianę taktyki kiedy tylko będą mieli ochotę. Nowinka trenerska rodem z Czech zdała egzamin bo udało się odnieść zwycięstwo. Bramki zdobyli Zivec i Mraz a dla Wisły debiutancką bramkę w Ekstraklasie zdobył Arkadiusz Reca. Trenerowi Piasta sugerujemy rozwinięcie koncepcji i zaczerpnięcie pomysłów z polskiej szkoły trenerskiej/wfowskiej. Warto zastosować praktykę znaną wszystkim w naszym kraju: rzucić piłkę na boisko, krzyknąć „grajta mecza” i pójść sobie spokojnie na fajeczkę.
Lech Poznań – Zagłębie Lubin (0-2)
Cała klątwa wynikająca z gry w europejskich pucharach to jednak ściema. Jak mantrę powtarzali ją trenerzy zespołów, które zbierały oklep na wszelakich pastwiskach. Aż przyszedł czas na Zagłębie i…. No właśnie i nic. Morderczy bój w Belgradzie -> 4:0 z Koroną -> 120 minut z Partizanem u siebie (awans) -> 2:0 z Lechem na wyjeździe. Owszem Zagłębie ma szeroki skład, ale nie można o nim powiedzieć, że na każdej pozycji gra gracz nakrywający czapką naszą ligę. Jednak trener Stokowiec świetnie zarządzając drużyną, pracując z psychologiem i świetnie przygotowując fizycznie zawodników pokazał wszystkim faka. Można? Można! Lech grał niemrawo, szarpał jedynie Majewski a Zagłębie konsekwentnie grało swoją grę. Najpierw udało im się urwać w pierwszej połowie i bramkę głową zdobył Papadopulos. Gra się wyrównała, „Kolejorz” próbował wyrównać, ale na jego nieszczęście pojawił się na boisku Starzyński. „Figo” najpierw rozgrzał się wykonując rzut rożny, a potem w drugim kontakcie z piłką zapakował piłkę wprost do siatki gospodarzy z rzutu wolnego. Oby tak dalej Zagłębie!
Górnik Łęczna – Lechia Gdańsk (1-2)
Górnik zagrał pierwszy raz na Arena Lublin i od razu zaliczył pierwszą porażkę. Mecz był wyjątkowo trudny do oglądania z racji atmosfery prosto z okręgówki a podobno słyszeć można było nawet dłubanie w nosie trenera Nowaka. Lechia nie przemęczając się zbytnio i nie podkręcając tempa pokonała Górnika po bramkach Krasicia i Kuświka. Dla Górnika padła bramka kuriozum – tylko bramkarz gdańszczan wie jak udało mu się wepchnąć piłkę do własnej bramki. Nieprzekonujące zwycięstwo teoretycznie nieporównywanie mocniejszej Lechii w Lublinie z Górnikiem Łęczna. Jak tu nie kochać Ekstraklasy?