Rozczarowanie, złość, smutek, irytacja. To tylko niektóre ze słów oddających odczucia kibiców Cracovii względem minionego sezonu. Powrót do rzeczywistości po pięknym sezonie 15/16 był bardziej bolesny niż ktokolwiek mógł przewidywać.
Najpierw gong od Shkendiji w Lidze Europy, niedługo później równie szybkie wypadnięcie z Pucharu Polski. W międzyczasie co prawda zdarzyły się symptomy dobrej gry, w postaci wygranej 5-1 z Piastem i przede wszystkim pewnego derbowego zwycięstwa z Wisłą. To wszystko było jednak jedynie momentami krótkiego uśmiechu w pełnym płaczu i smutku sezonie.
8 zwycięstw w 37 meczach, w tym zaledwie JEDNA wyjazdowa wygrana na 19 prób. To wynik więcej niż dramatyczny. Żadna inna drużyna ligi, nawet z uwzględnieniem spadkowiczów, nie ma tak zawstydzającego wyjazdowego bilansu. Nie ma nawet sensu porównywanie tego z poprzednim sezonem, bo wtedy Pasy miały więcej zwycięstw w delegacjach po… 3 kolejkach. Kurtyna.
Trudno znaleźć jakiekolwiek pozytywy w grze Cracovii w minionym sezonie. Jedynym jest chyba to, że nie trzeba było do ostatniej minuty drżeć o utrzymanie, chociaż oglądanie ostatniego meczu z Piastem to był już czysty śmiech przez łzy. Można mówić o pechu, niewykorzystanych sytuacjach i przypadkowo straconych bramkach, ale tak naprawdę nie ma to większego sensu. Ten sezon Pasów był porażką na wielu liniach, od strony stricte piłkarskiej, przez transfery, aż po błędy wyłącznie organizacyjne.
Co zawiodło? Przede wszystkim nie udało się po raz kolejny załatać dziur z tyłu. Gra Piotra Malarczyka może być delikatnym światełkiem w tunelu, ale wciąż do względnego spokoju przy Kałuży brakuje sporo. Tomasz Brzyski nie dał tyle ile od niego oczekiwano, szczególnie pod względem stałych fragmentów. Ruchy takie jak Robert Litauszki czy Jakub Cunta lepiej po prostu przemilczeć. Tego pierwszego już w Krakowie nie ma, największym atutem drugiego jak na razie wciąż pozostaje wiek.
Jednym z niewielu zawodników, przy których można postawić mały plusik jest bez wątpienia Krzysztof Piątek. 11 bramek to oczywiście nie wynik wybitny, ale patrząc na wszystkie problemy Cracovii to trzeba te gole docenić. Tym bardziej, że duża ich część była bardzo ważna, dawała drużynie punkty. Znów najpewniejszym punktem drużyny był Damian Dąbrowski, co zresztą cały czas zauważa Adam Nawałka nie zapominając o graczu Pasów przy powołaniach do reprezentacji. Kto wie jednak czy to nie ostatnia runda „Dąbro” w pasiastej koszulce, bo dla klubu to może być ostatnia okazja by jakieś pieniądze na swoim liderze zarobić.
Największy pozytyw dla kibiców przed nowym sezonem? Że chyba gorzej już być nie może. Taka drużyna jak Cracovia po prostu musi odbić się od dna, a pomóc ma w tym pewna stabilizacja, której najlepszym przykładem jest pozostanie Jacka Zielińskiego. Trener chce też szybko skompletować skład na nowy sezon, do drużyny już dołączył Petteri Forsell, a to na pewno nie koniec przemiany kadry przy Kałuży.