Wypełniony po same brzegi stadion w Białymstoku, dwie drużyny walczące o każdy centymetr boiska i rażąca nieskuteczność piłkarzy Michała Probierza. Mecz kończący siódmą kolejkę dostarczył wszystkim wiele emocji, ale do prawdziwej euforii brakowało zwycięstwa Jagiellonii.
Na ten mecz w Białymstoku czekano od ostatniego pojedynku Jagiellonii na Łazienkowskiej. Wtedy Legia przy wielkim udziale sędziego Gila w doliczonym czasie gry zapewniła sobie zwycięstwo. Dzisiejsze spotkanie miało być rewanżem, a wypełniony po brzegi stadion w stolicy Podlasia miał pomóc w zwycięstwie Żółto – Czerwonych.
Od pierwszej minuty spotkania piłkarze obydwu drużyn pokazywali maksymalne zaangażowanie. Przez pierwsze dwadzieścia minut zawodnicy skupili się na walce o każdy centymetr boiska i z tego powodu nie oglądaliśmy żadnej klarownej sytuacji pod dwiema bramkami. Jednak to Żółto – Czerwoni przeważali na boisku, ale brakowało spokoju w rozgrywaniu piłki w polu karnym Legii.
W 21. minucie na pierwszy strzał z dystansu tego wieczoru zdecydował się Konstantin Vassiljev, ale uderzenie Estończyka na rzut rożny wybił Dusan Kuciak. Bramkarz Legii jeszcze dwukrotnie wygrał pojedynki z piłkarzami Jagiellonii ratując swoją drużynę przed utratą bramki. W 33. minucie świetny kontratak wyprowadził Vassiljev, podał do niepilnowanego Frankowskiego, ale skrzydłowy Jagi zbyt długo zastanawiał się co zrobić z piłką i Kuciak skutecznie interweniował.
Chwilę przed okazją Frankowskiego rzut rożny wykonywała Legia, ale dośrodkowanie Brzyskiego nie zdołała zamknąć trójka warszawskich piłkarzy. To była pierwsza dobra okazja wicemistrzów Polski, ale legioniści byli dzisiejszego zabójczo skuteczni. Sześć minut później piłkarze Jagiellonii odpuścili Guilherme, który niepilnowany przebiegł ponad pięćdziesiąt metrów i precyzyjnym strzałem pokonał Drągowskiego. Uderzenie Brazylijczyka było zarazem pierwszym celnym strzałem Legii.
Jagiellonia grała bardzo dobre spotkanie, ale nie potrafiła wykorzystać stworzonych sytuacji. W 36. minucie Piotr Grzelczak doszedł do bezpańskiej piłki, wychodzący z bramki Kuciak minął się z bramką, ale Rzeźniczak rozpaczliwą interwencją uratował Legię przed stratą bramki. Jagiellonia schodziła na przerwę ze stratą jednej bramki, ale w przerwie musiało paść wiele męskich słów, bo drugą część gry Żółto – Czerwoni rozpoczęli z wielkim animuszem.
Od kilku ostatnich kolejek Konstantin Vassiljev pokazuje, jak ważnym jest zawodnikiem w układance Michała Probieza. W poprzedniej kolejce świetnym strzałem zapewnił jeden punkt w Krakowie, dziś również dzięki niemu białostoccy kibice wychodzili ze stadionu w dobrym nastroju. Najpierw w 51. minucie świetnym podaniem obsłużył Grzelczaka, ale snajper Jagi przegrał pojedynek z Dusanem Kuciakiem. Jednak już cztery minuty później Estończyk wypatrzył w polu karnym Legii Macieja Gajosa, a ten ze stoickim spokojem pokonał bramkarza gości.
Po strzelonej bramce kibice w Białymstoku oszaleli ze szczęścia i każdy z nich wierzył w końcowe zwycięstwo. Przecież ciągle pozostało ponad pół godziny gry. Jednak pomimo tego, że piłkarze Jagiellonii do ostatniej minuty wyraźnie przeważali i kreowali sytuacje to na stadionie przy ulicy Słonecznej nie oglądaliśmy kolejnych bramek. Raz błysnął wprowadzony tuż po przerwie Alvarinho, kolejnymi uderzeniami z dystansu testowali Kuciaka Vassiljev oraz Rafał Grzyb, w środku pola skutecznie grał niezmordowany Jacek Góralski.
Ogromny wysiłek piłkarzy Jagiellonii nie dał zwycięstwa, ale białostoczanie mogą z dumą wrócić do swoich domów. Z najsilniejszą ligową drużyną odnieśli remis, sytuacji do strzelenia kolejnych bramek nie brakowało, ale podział punktów powinien satysfakcjonować obie strony. Zwłaszcza, że w ostatnich latach to Legia seryjnie wygrywała w Białymstoku.
Podwójnie radośni do domu powinni wracać warszawianie. Dzięki wyjątkowej skuteczności wywieźli z Białegostoku remis, chociaż gra piłkarzy Henninga Berga nie powalała na kolana. Nikolić nie zagrażał bramce Dragowskiego, Duda starał się rozgrywać piłkę, ale zapamiętamy jego występ z niecelnego strzału po akcji Bereszyńskiego. O grze wicemistrzów Polski niech świadczy statystyka pomeczowa, w której w rubryce ze strzałami celnymi widnieje liczba 1. Wyrównany mecz, choć Jaga miała lepsze szanse. Zawodnicy nie sa zadowoleni ze straconego gola. Nie graliśmy tak dobrze jak mogliśmy- przyznał po zakończonym spotkaniu norweski szkoleniowiec. Opiekun Legii podczas przerwy na kadrę musi popracować ze swoimi zawodnikami, bo ostatnio w lidze obniżyli loty.