Francisco Ramírez González, kiedy przyjeżdżał do Krakowa był anonimowym szkoleniowcem. W 25 oficjalnych grach na ławce trenerskiej Wisły, Hiszpan odniósł 12 zwycięstw. Teraz mówi się o nim nie tylko w kontekście awansu do europejskich pucharów, lecz także o możliwym sięgnięciu po mistrzostwo Polski. Czy rzeczywiście człowiek, który w styczniu nie był znany w zasadzie nikomu, będzie w stanie osiągnąć coś, o czym pomyśleliby jedynie najbardziej optymistyczni kibice?
Bardziej od ładnej gry interesują go korzystne wyniki. Nie obchodzi go styl gry drużyny, ważne są zawsze jedynie zwycięstwa. To właśnie dzięki nim, jak sam wielokrotnie powtarza drużyna jest w stanie funkcjonować jak dobrze zgrany kolektyw. – Niektórym się wydaje, że Wisła powinna być jak Barcelona z czasów Pepa Guardioli. Tylko jakby Andresa Iniesty i Leo Messiego nam brakuje. Natomiast większość – tak jak ja – chce, żeby Biała Gwiazda przede wszystkim wygrywała. Mogę się martwić tym, że zespół nie przejmuje inicjatywy, że za mało biega i tak dalej. Ale nie tym, czy gramy ładnie. Na co mi ładna gra? Koniec końców liczą się wyniki. Jeśli chcemy, by Wisła wyszła z tego gorszego okresu, w którym się znalazła, to tylko dzięki wynikom. – podkreślił Ramirez w wywiadzie dla Dziennika Polskiego.
Nie wracajmy może do stycznia, kiedy Kiko obejmował stery i teoretycznie zaczynał pracę od zera. Wtedy sytuacja była zupełnie odmienna, aniżeli ta, którą mamy teraz. Pół roku temu od 47-letniego szkoleniowca oczekiwano wprowadzenia stabilizacji i odpowiedniej hierarchii. Nie liczyła się specjalnie efektowna gra, ani piłkarskie sztuczki. Najważniejsze było to, aby Wisła w końcu weszła na odpowiednie tory. Koniec końców, finisz sezonu 2016/17 dla zespołu Białej Gwiazdy był bardzo udany. Szóste miejsce i perspektywa europejskich pucharów w następnym sezonie była całkiem możliwa. Największą niewiadomą, a zarazem największym problemem jaki mógł spotkać Wisłę w trakcie wakacji była ewentualna strata kluczowych zawodników. Odejście Krzysztofa Mączyńskiego i Petara Brleka, czyli dwóch najważniejszych filarów pomocy z poprzedniego sezonu mocno skomplikowała sytuację Wiślaków. Na ich miejsce starano się ściągnąć graczy o podobnej charakterystyce i podobnych umiejętnościach. Zakontraktowanie Frana Veleza, a także Vullneta Bashy ma być kolejnym, świetnym wynalazkiem Kiko Ramireza.
Największym problemem Wisły od kilku lat wciąż pozostają kłopoty finansowe, dzięki którym ciężko jest bić się o mistrzostwo. Biała Gwiazda to wciąż nie Legia Warszawa, czy Lech Poznań, które mają znacznie większy budżet od zespołu z Krakowa. Ramirez takiego komfortu jak Magiera czy Bjelica w przebieraniu zawodników z całego świata nie ma, ponieważ musi liczyć się z niską kwotą odstępnego za sprowadzanych zawodników. Mimo to Hiszpan za małe pieniądze ściąga jakby nie było bardzo solidnych graczy. Potwierdził to choćby w ostatnim, zimowym okienku transferowym. To właśnie transfery ze stycznia w dużym stopniu stanowiły o niezłej grze pod koniec kampanii 16/17.
Piłkarze ściągani z zagranicy zrezygnowali z wielu rzeczy, aby przenieść się do Krakowa. Każdy miał wydatki, rodzinę. To nie były dla nich łatwe chwile. Zawodnicy musieli ciągle dzwonić i dopytywać o wiele rzeczy. Na szczęście, dzięki pracy działaczy, wszyscy przy Reymonta mogą cieszyć się spokojem. Również dzięki sprzedaży zawodników praktycznie nie ma zaległości z wypłatami. Zarząd Wisły wykonuje świetną robotę. Rozpoczynając od pani prezes Marzeny Sarapaty a kończąc na dyrektorze Manuelu Junco. W letnim okienku transferowym odeszli także zawodnicy, którzy ze sportowego punktu widzenia nie byli w klubie przydatni: Hugo Videmont, Semir Stilić. To właśnie dzięki dyrektorowi sportowemu w klubie nie ma już piłkarzy, którzy grali niewiele, a mieli stosunkowo wysokie kontrakty.
Kiko Ramirez od pół roku uczy się bardzo wielu nowych rzeczy. Jakby nie patrzeć to dla niego pierwsza tak poważna praca, dlatego Wiśle może brakować jednego – odpowiedniego przygotowania do bardzo długiego sezonu. Sam szkoleniowiec w wywiadzie potwierdził, że nasza liga jest bardzo ciężka i posiada jeden główny mankament. – Polska liga jest bardzo wymagająca, ale ma.. pewien defekt. Jest mało czasu na odpoczynek między sezonami. Zawodnicy, którzy wyróżniali się w poprzednim sezonie, mieli tylko dwa tygodnie na regenerację. To normalne, że mogła ich dopaść obniżka formy. Ważne, by inni gracze byli w stanie w tym momencie pociągnąć ten wózek. Tym, którzy aktualnie błyszczą, też się to może przytrafić, wtedy tamci będą już zregenerowani i to oni znów będą na fali wznoszącej. Brożek nie jest teraz w najlepszym dla siebie momencie, podobnie Boguski? W takim razie trzeba teraz szczególnie z nimi popracować, również mentalnie. – podkreślił trener Wiślaków.
Francisco Ramírez González musi radzić sobie jeszcze z ogromną presją, jaka ciąży na nim podczas sprowadzania obcokrajowców. Wiadomo, że większość kibiców danego zespołu wolałaby widzieć w kadrze praktycznie samych wychowanków. W Wiśle o taką sytuację jest niezmiernie ciężko. Akademia przy Reymonta, choć parę graczy wywindowała na wyższy szczebel, tak wciąż stoi na stosunkowo niskim poziomie sportowym. Szkoleniowiec Białej Gwiazdy ściągając w większości swoich rodaków musi mierzyć się z tym, że każdy z nich będzie prześwietlany pod każdym względem – zarówno tym sportowym jak i prywatnym. Można rzec, że poza aspektami czysto piłkarskimi w grę Wisły dochodzą także te psychologiczne. Może brzmi to trochę dziwnie, aczkolwiek piłka nożna to sport złożony z wielu czynników. – Wisła jako wielki klub generuje w niektórych chyba zazdrość. Niektórym może zależeć na tym, by zdestabilizować ten zespół. Kiedy dobrze zaczęliśmy ligę, zaczęły się nagle pojawiać krytyczne komentarze. Po pierwsze – o stylu gry, po drugie – o kwestii narodowości graczy, dzielące zespół na Polaków, Hiszpanów i tak dalej. Takie rzeczy służą temu, by zaszkodzić. Lech Poznań też zatrudnił wielu graczy latem, z różnych krajów. I to nikomu nie przeszkadza. Gdybym dysponował odpowiednimi pieniędzmi, z chęcią zatrudniłbym najlepszych polskich piłkarzy. Czy ludziom się wydaje, że tacy gracze nie kosztują odpowiednich sum? Będę walczył z próbami dzielenia szatni pod kątem narodowości. Mamy jedną, skonsolidowaną szatnię!
Wisła jeśli chce walczyć o poważne cele musi także poprawić swoją grę w spotkaniach z drużynami notowanymi nieco wyżej. Obecna kampania pokazała, że mecz z Górnikiem Zabrze i Zagłębiem Lubin wcale nie stawia Wiślaków w roli faworytów do europejskich pucharów, a co dopiero do zdobycia mistrzostwa Polski. W obu tych spotkaniach gracze z Krakowa stworzyli swoje sytuacje, jednak wybory personalne Ramireza były zupełnie nietrafione. To kolejna niedoskonałość, którą gracze z Reymonta powinni poprawić, jeśli chcą walczyć o najwyższe cele.