Kwiecień plecień , bo przeplata… No i tak u nas poprzeplatał, że kilku szkoleniowców może wybrać się na wcześniejsze wakacje, a jeśli niektórzy są w stosunkach przyjacielskich jak Robert Podoliński i Leszek Ojrzyński to mogą nawet zrobić to wspólnie. Kwiecień jak już wspomnieliśmy wyżej lubi poprzeplatać, dla niektórych więc ten miesiąc będzie się kojarzył trochę szaro inni zaś będą wspominać go świetnie. W tej drugiej grupie jest choćby Łukasz Zwoliński. O nim i reszcie bohaterów tego miesiąca piszemy poniżej!
W bramce stawiamy na Matusa Putnockiego z Ruchu Chorzów. Szczególnie dobrze pokazał się on w spotkaniu z Legią, gdzie uratował zespołowi punkt wyjmując jedenastkę wykonywaną przez Guilherme. Taki bramkarz to duży skarb dla obrońców, bo wiedzą oni że za plecami mają pewnego gościa, który nie spali się przy prostej sytuacji. Jak to ważne przekonali się ostatnio choćby piłkarze Lecha Poznań w finale Pucharu Polski. Nie odbiegając zbytnio od sobotniego spotkania, pierwszym obrońcą w naszej jedenastce ubiegłego miesiąca jest stoper Legionistów – Jakub Rzeźniczak. „Rzeźnik” trzyma stały, bardzo porządny poziom. Można mieć do niego pretensje o sporo rzeczy, ale na pewno nie o to że nie zostawia całego serducha na boisku. Obok niego z obu stron chyba dwie najlepiej ułożone lewe nogi w naszej lidze. Barry Douglas i Marek Magiera. Obaj przez cały kwiecień udowadniali w jaki sposób można zrobić użytek ze stałego fragmentu czy nawet zwykłego dośrodkowania. Pomoc zaczynamy od talizmanu Cracovii. Chodzi nam oczywiście o Miroslava Covilo. Strach pomyśleć w jakim położeniu byłyby „Pasy” gdyby nie Bośniak szalejący w środku pola. W dwóch ostatnich kwietniowych kolejkach zdobył dwa gole, ale najlepszy prezent swoim kibicom dał parę dni po meczu z GKS-em Bełchatów kiedy to zdecydował się podpisać nowy kontrakt z datą ważności do 2018 roku. Obok niego Łukasz Trałka, też swoisty talizman Lecha Poznań. Chociaż nazwalibyśmy to inaczej – Trałka jest trybem w machinie Kolejorza, bez którego ten, dosłownie mówiąc, za daleko nie ujedzie. Na skrzydłach Luis Carlos i Wilde-Donald Guerrier. Haitańczyka uznaliśmy piłkarzem miesiąca i o nim szerzej później. Jeśli zaś chodzi o Brazylijczyka, to pokazuje on, że decyzja o przenosinach do Kielc była strzałem w dziesiątkę. Ma tam trenera, który do Polski go sprowadził i piłkarzy wyraźnie pasujących do jego stylu jak choćby Olivier Kapo. Na dziesiątce Guilherme. Odkąd Henning Berg wreszcie zaczął go wystawiać na jego naturalnej pozycji, ten odwdzięcza się świetną grą. W ataku jest zmierzający po koronę króla strzelców Kamil Wilczek a także niesamowity w kwietniu Łukasz Zwoliński. Nie zrozummy się źle – byliśmy pod całkiem niezłym wrażeniem Zwolińskiego i tego jak poradził sobie z wejściem do ligi i zastępowaniem początkowym Marcina Robaka, ale to jak zaczął grać odkąd w Szczecinie pojawił się Czesław Michniewicz przechodzi wszelkie wyobrażenia. Co mecz to bramka. Albo dwie. Niedawno wydawało się, że gra ofensywna Pogoni bez Robaka traci sens, ale Zwoliński pokazuje że wcale tak nie jest.
Nasze wyróżnienia miesiąca, jak wspomnieliśmy wcześniej, zaczynamy od Wilde`a Donalda Guerriera. Haitańczyk przechodził samego siebie w tym miesiącu. Odkąd trenerem Wisły jest Kazimierz Moskal sympatyczny Donald(jakoś nigdy do imienia Donald nie kojarzyło nam się to określenie, cóż zawsze jest ten pierwszy raz) zaczął seryjnie strzelać gole, a gol w meczu z Koroną będzie na 100% w TOP 5 bramek tego sezonu. Trenerem miesiąca uznaliśmy Czesława Michniewicza. Pogoń była już w niewyobrażalnym dołku, zaczynała co raz mocniej dołować. Wtedy w Szczecinie zdecydowano postawić na CzesMicha i ten plan okazał się strzałem w dziesiątkę. Drużyna wygrała 3 mecze z rzędu i poległa dopiero przy Łazienkowskiej. Dodatkowo pod ręką Michniewicza rozbłysnął jeszcze bardziej potencjał Łukasza Zwolińskiego, który w dalszej perspektywie może stworzyć świetny duet z Marcinem Robakiem. Odkrycie kwietnia to według nas Karol Mackiewicz. Wiemy, że piłkarz Jagiellonii od początku tej rundy zaliczał już minuty, ale jednak w kwietniu mocniej zakotwiczył w wyjściowej jedenastce Jagiellonii. I robi to bardzo dobrze, bo spokojnie udaje mu się dystansować choćby Nikę Dzalamidze.