legwis

Kiedyś najważniejszy mecz sezonu, dziś zupełnie inne cele. Legia Warszawa – Wisła Kraków.

W pierwszym sobotnim spotkaniu 28. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasa świeżo koronowany mistrz Polski Legia Warszawa zagra z Wisłą Kraków. Przed laty mecze między tymi drużynami decydowały o mistrzostwie kraju. Dziś Legia Warszawa jest nadal w ligowym topie, a Wisła po raz kolejny walczy do końca o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. 

Czesław Michniewicz poukładał rozsypaną drużynę na starcie bieżącego sezonu i zdobył tytuł mistrza Polski z Legią Warszawa. Szkoleniowiec w jednym z wywiadów powiedział jasno o swoich aspiracjach i chęci dobrej gry w europejskich pucharach i wcześniejsze zdobycie tytułu daje większy komfort pracy w budowie zespołu na nowy sezon. Zanim na dobre zaczną się przygotowania do kolejnej próby podboju Europy trzeba w dobrym stylu zakończyć obecny sezon.

Wisła Kraków, czyli drużyna, która obecnie jest pogrążona w ogromnym kryzysie sportowym. Zaledwie jeden punkt zdobyty w 5 meczach nie napawa optymizmem sympatyków Białej Gwiazdy. Wszyscy eksperci zastanawiają się co jest przyczyną tak potężnego kryzysu. Przyczyną jest oczywiście składowa wielu problemów, które się nawarstwiają. Mocne treningi, których ponoć nie wytrzymują piłkarze. Powiedzmy sobie szczerze. Każdy polski piłkarz, który wyjeżdża grać w poważnej lidze mówi o zupełnie innej intensywności treningów. Jeśli Peter Hyballa zaaplikował swoim podopiecznym profesjonalny, zachodni trening to w tej chwili jest problem, gdyż zdecydowana większość zawodników w całej naszej lidze nie prezentuje poważnego poziomu. Kolejnych smaczków dodają kibice wieszając transparenty skierowane w stronę trenera nt. szanowania klubowych legend. Prawdą jest, iż Jakub Błaszczykowski doświadczeniem i umiejętnościami piłkarskimi zjada całą naszą ligę, ale my, kibice nie wiemy jak wygląda sytuacja zdrowotna kapitana. Masa ludzi chce głowy trenera, lecz zadajmy sobie jedno pytanie. Kto w ciągu paru miesięcy zbuduje coś poważnego bez jakości piłkarskiej. Dla dobra polskiej piłki lepiej byłoby, aby nie przypomniała nam się historia z Danem Petrescu.