W ostatnim sobotnim meczu 5. kolejki PKO Ekstraklasy Jagiellonia Białystok pokonała Górnik Zabrze 3:1. W przekroju całego meczu, na zwycięstwo te „żółto-czerwoni” zasłużyli, jednak 14-krotny Mistrz Polski momentami potrafił zagrozić faworyzowanemu rywalowi. Co ciekawe, bramki dla zabrzan nie strzelił Igor Angulo, co przeciwko Jagiellonii mu się dotychczas to nie zdarzało.
Już po 60 sekundach od pierwszego gwizdka arbitra goście mogli zaskoczyć faworyzowanego rywala. Rajd Davida Kopacza z połowy boiska być może zakończyłby się na bramce, gdyby nie ofiarna interwencja Tarasa Romanczuka. 3 minuty później swoją pierwszą okazję stworzyła Jagiellonia. Wrzutka Guilherme z bocznej strefy boiska, znalazła adresata w postaci Ivana Runje, a ten skierował głową piłkę do bramki. Bramka ta uśpiła gospodarzy, a bardzo długo nie budziła także gości. Dopiero w 37. minucie dosyć mocno uśpionych kibiców obudził Paweł Bochniewicz, który przed swoim polem karnym postanowił podać do swojego rywala. Bartoszowi Bidzie zabrakło jednak czasu, aby znaleźć drogę do bramki Chudego. Górnik nie tworzył sytuacji, ale jak już stworzył, to bardzo klarowną. Podczas rzutu wolnego wykonywanego przez zabrzan, zderzyło się aż trzech zawodników – Węglarz, Bochniewicz i Arsenić. Zamieszanie te mógł wykorzystać Igor Angulo, ale ten trafił prosto w Ivana Runje. Pod sam koniec pierwszej połowy nie mniejsze zamieszanie stworzyło się w bramce po przeciwnej stronie. Najpierw uderzał Kostal, jednak jego strzał wybił Matras, następnie Guilherme wrzucił piłkę w pole karne, następnie Arsenić zgrał do Runje, który swoim strzałem zmusił do interwencji Chudego, który odsłonił większość swojej bramki. Wykorzystał to Bartosz Bida, który skierował piłkę do pustej bramki. To już drugi gol 18-latka w tym sezonie.
2:0 to niebezpieczny wynik – tak zwykł mawiać Czesław Michniewicz. Jagiellonia, która już w tym sezonie mogła się o tym przekonać, prosiła się o powtórkę z rozrywki. W drugą połowę Górnik wszedł dużo lepiej i całkowicie przejął inicjatywę na boisku. Dwie szanse miał choćby Kamil Zapolnik, co ciekawe wychowanek Jagiellonii. Były zawodnik m.in. Wigier Suwałki i Olimpii Zambrów raz trafił obok bramki, a raz prosto w Węglarza. Goście dopięli swego w 58. minucie, kiedy to piłka odbijając się wzajemnie od Łukasza Wolsztyńskiego i Tarasa Romanczuka wpadła do siatki. Ostatecznie bramkę zaliczono Wolsztyńskiemu, dla którego była to pierwsza bramka w sezonie i szósta w rozgrywkach Ekstraklasy. Kiedy wydawało się, że powtórka z Lubina jest całkiem realna, Jagiellonia postanowiła zamknąć mecz. W 70. minucie Martin Pospisil zagrał zewnętrzną częścią stopy do Patryka Klimali, a ten w idealnym momencie podał do wbiegającego Imaza, dzięki czemu Hiszpan mógł cieszyć się z trzeciego gola w tym sezonie. Gol ten podłamał morale Górnika i już nic sensownego nie zdziałał, Jagiellonia zresztą też. Zasłużone trzy punkty wywindowały Jagiellonię na 3. miejsce w tabeli, należy jednak pamiętać, że do końca tej kolejki może ją wyprzedzić jeszcze kilka drużyn. Podobnie jest w przypadku Górnika Zabrze, który może jeszcze w tej kolejce wylądować do grupy spadkowej. W następnej serii gier Jagiellonia ponownie u siebie podejmie Wisłę Kraków, a Górnik Zabrze ugości Koronę Kielce.