statystykilegjag

Koniec koszmarnej serii Legii

Stało się to, na co kibice Legii czekali ponad dwa miesiące. Mistrz Polski wreszcie wygrał spotkanie w Ekstraklasie. Drużyna Marka Gołębiewskiego nie pokazała nic wielkiego, ale dzisiaj na wyjątkowo słabą Jagiellonię to wystarczyło. Ekipa Ireneusza Mamrota wypadła wręcz bojaźliwe w stosunku do rywala, której przed meczem jedynym argumentem była historia. Zważywszy na okoliczności porażki, kibice „Dumy Podlasia” mają prawo czuć rozgoryczenie.

Pierwsza połowa była wyjątkowo słaba. Piłkarze obu ekip nie mieli pomysłu na sforsowanie bramki przeciwnika. Jedyne co wyróżniało Legię, to posiadanie piłki. Sprawiło to, siłą rzeczy, że to „Wojskowi” stali przed większą szansą na strzelenie gola. Nic go jednak nie zapowiadało. Dopiero przed przerwą Dziekońskiego zatrudnił Josue, dzięki czemu gospodarze mieli już siódmy rzut rożny, po którym padła bramka. Krótkie podanie Josue, wrzutka Mladenovicia, a Emreli zgrał głową do wbiegającego Mattiasa Johanssona, który wpakował piłkę do bramki. Legia wykorzystała ewidentną słabość Jagiellonii, czyli masowe tracenie goli po stałych fragmentach gry. Ten gol był siódmym straconym przez drużynę Ireneusza Mamrota po rzucie rożnym. Czy „Duma Podlasia” była zupełnie bezradna? Nie do końca. Szarpał Bida, ale dzisiaj został wystawiony na pozycji rozgrywającego, a w tej roli zupełnie się nie sprawdził.

Po przerwie Jagiellonia trochę się przebudziła. Jednak nadal w grze obu drużyn dominowały chaos i niedokładność. Jedyny poważny zryw goście mieli w okolicach 70. minutach, jednak poza nieuznaną bramką Puerto nic nie wskórali. Legia zaś skupiała się przede wszystkim na utrzymaniu prowadzenia. Na chwilę nawet podwyższyła stan rywalizacji, jednak gol Pekharta został słusznie nieuznany. Znamienne, że najbliżej wyrównania stanu rywalizacji…był Kacper Skibicki. Refleks Boruca uchronił Legię przed kompromitującą stratą dwóch punktów. Legia wreszcie przerwała serię siedmiu porażek z rzędu w lidze. Zwycięstwo zostało okupione licznymi stratami. Tylko w tym meczu z powodu kontuzji schodzili Artur Jędrzejczyk, Mattias Johansson, Lindsay Rose i Luquinhas. W starciu z tym trzecim zawodnikiem, boisko musiał opuścić także Błażej Augustyn. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że ten mecz przypominał bardziej uliczną bitkę, niż piłkarski spektakl. Na ten moment „Wojskowi” są na 16. miejscu, mając tyle samo punktów, co będąca oczko wyżej Termalica. Jagiellonia zaś spadła na 11. lokatę w tabeli.