Wcześniej wysokie zwycięstwo z litewską Kruoją, teraz przegrany dwumecz z Omonią Nikozja. Piękna przygoda piłkarzy Michała Probierza dobiegła końca, a nam pozostało wierzyć, że dzisiejsza porażka zostanie kiedyś zmieniona w sukces.
Michał Probierz na spotkanie z Koroną nie zabrał kluczowych zawodników, aby wykorzystać ich w rewanżu na Cyprze. Chociaż Jagiellonia grała w najmocniejszym składzie to ciężko było w jej poczynaniach rozpoznać trzecią drużynę poprzednich rozgrywek.
Piekielny upał, żywiołowy doping kibiców Omonii spętał nogi piłkarzom Jagiellonii, którzy nie potrafili kontrolować poczynań przeciwników, którzy już w 5. minucie meczu poważnie zagrozili bramce Drągowskiego, aby trzy minuty później strzelić – jak się okazało po meczu – decydującą o awansie bramkę.
Patrząc na grę białostoczan należy przyznać, że każda formacja nie potrafiła grać na swoim normalnym poziomie. Bartłomiej Drągowski nie czuł się pewnie w bramce, często nie łapiąc prostych piłek. Środkowy duet obrońców nie radził sobie z przeciwnikiem i ofensywni zawodnicy Omonii kilka razy brutalnie ośmieszyli Sebastiana Maderę i Igorsa Tarasovsa. Piotr Tomasik również nie wytrzymał presji związanej z grą w Lidze Europy i nie był już tak pewnym punktem jak w pierwszych spotkaniach tego sezonu.
Druga linia Żółto – Czerwonych nie istniała w rozegraniu oraz odbiorze piłki. Taras Romanchuk starał się, biegał, ale najczęściej jego nazwisko słyszeliśmy po jego faulach. Raz w drugiej połowie Ukrainiec skutecznie odebrał piłkę na połowie przeciwnika, dograł ją do Grzelczaka, a ten bez zastanowienia uderzył na bramkę Omonii. Brakowało niewiele.
Im dalej do przodu to wyglądało to gorzej. Nika Dzalamidze zagrał najgorszy mecz w ciągu ostatnich kilku lat, a wtórował mu Maciej Gajos. Obaj łatwo tracili piłki i mieli ogromne problemy z jej opanowaniem. W przypadku jednego z najlepszych asystentów Ekstraklasy i najlepszych techników oraz reprezentanta Polski taka gra była nieśmiesznym kabaretem.
Piłkarze Jagiellonii mogą pluć sobie w brodę. W pierwszym meczu nie wykorzystali dwóch dogodnych sytuacji do strzelenia bramki, a dziś Cypryjczycy po niezbyt ciekawym spotkaniu dali polskiej drużynie solidną nauczkę. Musimy wierzyć, że Żółto – Czerwoni wyciągną z tej porażki wnioski i za rok wrócą do rywalizacji w Lidze Europy.