Niestety, w bardzo wiele kontrowersji obfitował hit tej kolejki pomiędzy Wisłą Kraków i Lechem, który sędziował Jarosław Przybył. Kilka jego decyzji wpłynęło istotnie na przebieg meczu. Najpierw arbiter przyznał raczej niezasłużony rzut wolny dla Wisły i pokazał żółtą kartkę (już anulowaną przez Komisję Ligi) Nikoli Vujadinoviciovi. Powtórki pokazały, że obrońca Lecha najpierw trafił w piłkę, a dopiero potem w Carlitosa. Hiszpan perfekcyjnie wykonał stały fragment i Wisła prowadziła 1:0.
Tym wynikiem nie cieszyła się jednak zbyt długo, bo tuż przed przerwą sędzia podyktował rzut karny dla Lecha. Piłkę ręką zagrał próbujący zatrzymać dośrodkowanie Fran Velez. Tu wszystko zależy od interpretacji stanu faktycznego, bo z jednej strony zawodnik Wisły został trafiony w rękę, ale z drugiej w tym momencie jego ręka nie powiększała powierzchni ciała, a dośrodkowana przez Tomasika piłka z pewnością zatrzymałaby się na jego korpusie lub głowie. Rzut karny wykorzystał Gytkjaer. W kontrowersyjnych sytuacjach z pierwszej części można więc uznać, że sędzia raz podjął decyzję korzystną dla Wisły i raz dla Lecha.
Wątpliwości nie zabrakło jednak także po przerwie. Można się zastanawiać, czy przed zdobyciem gola na 1:3 sędzia powinien zatrzymać akcję i pokazać drugą żółtą kartkę dla Macieja Sadloka za uderzenie łokciem Tymoteusza Klupsia. Arbiter pozwolił jednak grać dalej, a chwilę później Lech przypieczętował zwycięstwo. Summa summarum obie strony nie zostały więc pokrzywdzone, bo Lech zdobył gola, a obrońca Wisły uniknął kary.
Jeden poważny błąd popełnił prowadzący spotkanie Pogoń – Śląsk Dominik Sulikowski. Pokazał on żółtą kartkę Spasovi Delevowi (także już anulowaną) za rzekome symulowanie faulu w polu karnym rywali. Tymczasem Bułgar został sfaulowany przez Sito Rierę, więc gospodarzom należał się rzut karny. Stało się to w 64. minucie przy stanie 2:0 dla Pogoni. Na szczęście pomyłka sędziego nie wpłynęła istotnie na rozstrzygnięcie spotkania, bo choć Śląsk zdołał jeszcze nawiązać walkę, to Pogoń i tak wygrała ten mecz 3:2.
Żadnych poważnych błędów nie popełnili pozostali sędziowie. W meczu Termalica – Cracovia sędziemu w ocenie sytuacji pomógł system VAR, kiedy to przy stanie 0:0 do siatki trafił Gutkovskis. Po analizie powtórek okazało się, że podający mu Mateusz Kupczak znajdował się na minimalnym ofsajdzie. Termalica i tak wygrała ten mecz 2:0. Pewne kontrowersje może wzbudzać ocena zagrania Domagoja Antolicia w meczu Arka – Legia. Pomocnik zespołu z Warszawy, próbując dość nieporadnie wybić piłkę z pola karnego, nabił swoją rękę. W tej sytuacji wytyczne są jednak łaskawe dla zawodnika Mistrzów Polski. Za takie przypadkowe zagranie nie należał się rzut karny dla gospodarzy.
Większych wątpliwości nie wzbudzają także podyktowane w tej kolejce pozostałe „jedenastki”. W spotkaniu Górnika Zabrze z Sandecja ewidentnie sfaulowany został Dani Suarez, a w starciu Korony z Lechią ręką piłkę zagrał Flavio Paixao. W kontekście tego pierwszego spotkania można się jednak zastanawiać, czy sędziujący je Szymon Marciniak nie mógł wskazać na „wapno” po wślizgu Dawida Szufryna. Obrońca Sandecji wprawdzie zablokował piłkę, ale wcześniej trafił w nogę Igora Angulo. Chwilę później hiszpański napastnik wprawdzie trafił do bramki, ale po zagraniu ręką. Po skorzystaniu z systemu VAR sędzia zasłużenie anulował gola i pokazał Angulo żółtą kartkę.
Generalnie 29. także można uznać za udaną w wykonaniu sędziów. Jeśli pojawiły się poważne błędy, to nie miały one decydującego znaczenia dla wyników poszczególnych spotkań. Miejmy nadzieję, że ta tendencja utrzyma się już do końca sezonu.