Jak widać w życiu nie może być za dobrze. Pod kątem sędziowania cały sezon można ocenić jako udany, a biorąc pod uwagę ilość kontrowersji i ewidentnych błędów w innych ligach, nawet jako bardzo udany. Ostatnia kolejka pozostawi jednak niesmak, ponieważ błędy arbitra miał wpływ na to, kto zagra w eliminacjach Europa League w przyszłym sezonie.
Chodzi oczywiście o sytuacje z meczu Jagiellonia Białystok – Wisła Płock. O znaczeniu i stawce tego meczu nie trzeba po raz kolejny przypominać. Wystarczy nadmienić, że obie drużyny miały wiele do wygrania. Arbiter spotkania Piotr Lasyk popełnił dwa poważne błędy, które wpłynęły na przebieg rywalizacji. Obie decyzje zostały podjęte na niekorzyść zespołu z Płocka. Najpierw sędzia ostatecznie nie uznał gola na 1:2, ponieważ po skorzystaniu z systemu VAR dopatrzył się bardzo wątpliwego przewinienia Semira Stilicia na Tarasie Romanczuku. W 82. minucie arbiter usunął z boiska Dominika Furmana, choć jego faul trudno było uznać za zasługujący na napomnienie, zwłaszcza drugie. Wisła została podwójnie pokrzywdzona, przegrała i spadła na piątą pozycję.
Nie lepiej było w Poznaniu. Tu Lechowi przy stanie 0:1 należał się ewidentny rzut karny po tym, jak Artur Jędrzejczyk zaczął przed rzutem rożnym dla rywali ćwiczyć chwyty judo na Nicoli Vujadinoviciu. Sędzia Daniel Stefański nie dopatrzył się jednak przewinienia. Lech nie zdołał już wyrównać, aż do momentu, gdy mecz został przerwany z powodu wrzucenia rac na boisko. Całe spotkanie, oczywiście, nie zostało dokończone.
Choć błędów nie było znów dużo, to jednak przytrafiły się w najważniejszych momentach. Szkoda, bo cały sezon ogólnie był naprawdę przyzwoity. System VAR (ani żaden inny) nie zastąpi człowieka, który potrafi rozwiązywać abstrakcyjne problemy, ale z drugiej strony popełnia błędy i czasem źle ocenia sytuację. Bądźmy więc wyrozumiali, ale i wymagajmy poprawy. Wtedy jest nadzieja, że w kolejnym sezonie uda się wykonać krok naprzód.