Pocałunek śmierci jakim były europejskie puchary w tym roku, dobitnie dotknął 14. w ligowej tabeli na koniec roku – Śląska Wrocław. Osłabiona stratą Marco Paixao drużyna, w biegiem rundy traciła siły, ale ostatecznie po zwolnieniu Tadeusza Pawłowskiego, wylądowała pozycję ponad strefą spadkową.
Śląsk Wrocław przed sezonem dokonał kilku ciekawych wzmocnień i można się było po nim spodziewać, że w tym sezonie będzie w stanie sporo namieszać w ligowej tabeli. Bo przecież powrót po zagranicznych wojażach Adama Kokoszki i Kamila Bilińskiego, a także sprowadzenie Marcela Gecova, który miał w swoim piłkarskim CV między innymi Fulham wzbudzać mogło pewien respekt. Pierwsze 3 kolejki to spotkania z Legią, Pogonią i Termaliką. Wrocławianie zdobyli w tych meczach 4 punkty, ale grali ciekawą i miłą dla oka piłkę. Przełomowym momentem rundy był ostatni dzień okienka transferowego. Zarząd zdecydował się na sprzedaż motoru napędowego ofensywy, czyli Roberta Picha. Nie udało się ściągnąć następcy, a w efekcie zaczęła się zabawa Tadeusza Pawłowskiego z rotacjami w składzie. I tak: typowy defensywny pomocnik, który obok kreowania gry nawet nie stał, czyli Marcel Gecov, był zmuszony do gry jako ofensywny pomocnik, Adam Kokoszka, defensor z krwi i kości grał jako cofnięty rozgrywający, Jacek Kiełb zwiedził wszystkie pozycje w ofensywie, a Kamil Biliński długo nie mógł wkomponować się w zespół. Efekty? Śląsk od 12 września do 11 grudnia nie potrafił wygrać meczu, łapiąc w tym czasie 4 remisy i 7 porażek. To wszystko doprowadziło do zmiany na stanowisku trenerskim. Pawłowskiego zastąpił Romuald Szukiełowicz. I choć Śląsk w beznadziejnym stylu odpadł z Zawiszą w Pucharze Polski, to Wrocławianie zanotowali dwa zwycięstwa na koniec rundy i rzutem na taśmę uciekli ze strefy spadkowej.
Statystki
Najlepszymi strzelcami zespołu z Wrocławia są obecnie: Kamil Biliński, Flavio Paixao i… Robert Pich. Wszyscy strzelili po 4 gole, z tym że Słowak potrzebował na to zaledwie 7 kolejek. Wśród asystentów największym dorobkiem może pochwalić się ponownie Flavio Paixao, który 5 razy notował kluczowe podanie.
Na stadionie Miejskim Śląsk potrafił wygrać zaledwie 3 razy, notując przy tym także 4 remisy i 3 porażki. Bilans bramkowy spotkań u siebie to 11-11. Na wyjazdach wrocławianom szło jeszcze gorzej: 2 zwycięstwa, 3 remisy i 6 porażek z bilansem bramkowym 10-18.
Ocena formacji
Bramkarze:
W tym sezonie między słupkami stali Mariusz Pawełek i Jakub Wrąbel. W ich przypadku nie można mieć dużo do zarzucenia. Owszem, zdarzały im się błędy ale również niejednokrotnie ratowali zespół przed utratą gola.
Obrona:
Ciężko ocenić obronę, która praktycznie w każdym meczu występowała w innym zestawieniu personalnym. Nie mniej jednak obrońcy, nawet ci doświadczeni, popełniali bardzo dużo błędów, co w późniejszym rozrachunku skutkowało utratą bramek.
Pomoc:
Niczym specjalnym w tym sezonie pomocnicy się nie wyróżnili. Przebłyski miewał Flavio Paixao, Kiełb czasem robił trochę zamieszania, ale rzadko kiedy coś z tego wychodziło. Zresztą ta dwójka zostanie zapamiętana w tej rundzie jedynie ze wzorowo zepsutej akcji w spotkaniu z Termaliką. Wrocławianie wyszli we dwóch na samego bramkarze, ale gdy Jacek Kiełb chciał wystawić piłkę Portugalczykowi to ten był na… spalonym.
Atak:
W większości meczów niewidoczny. Jedynym nominalnym napastnikiem w kadrze Wrocławian jest Kamil Biliński. Jego dorobek to 4 bramki, na kolana to nikogo nie rzuca.
Najlepszy zawodnik
Jeśli chciałbym wybrać naprawdę najlepszego zawodnika, wybrałbym Roberta Picha. To, ile Słowak dawał drużynie znacząco było ukazane po jego odejściu. Z uwagi jednak na to, że zagrał tylko w 7 kolejkach, jako najlepszego zawodnika wskażę Flavio Paixao. Mimo słabej rundy całego Śląska, Flavio miał 4 bramki i 5 asyst, a do tego czasem potrafił błysnąć jakimś ciekawym zagraniem.
Najgorszy zawodnik
Bez wątpienia Marcel Gecov. Czech przybył do Wrocławia jako zbawca środka pola, ale klub nie miał z niego żadnego pożytku. Kibice okrzyknęli go „hamulcowym”, ponieważ bardzo często spowalnia akcje, wycofuje piłki do tyłu, bojąc się podjąć ryzyko. Często wystawiany był jako ofensywny pomocnik, by kreował grę, jednak ta sztuka nie wychodziła mu w najmniejszym stopniu. Kibice z Wrocławia chyba najbardziej by się ucieszyli, gdyby Gecov po urlopie do Wrocławia już nie wracał.
Najlepszy transfer
Brak. Sprowadzeni zawodnicy o „głośnych” jak na polskie warunki nazwiskach nie mogą grać tak źle, jak to wyglądało w obecnej rundzie. Kamil Biliński- bombardier z Litwy i silnej ligi rumuńskiej nie może się odnaleźć w polu karnym, Kokoszka nie imponuje już tak formą jak to było przed wyjazdem z Wrocławia, a o Gecovie już napisałem wystarczająco dużo, by wiadome było, że jest to całkowity niewypał.
Najgorszy transfer
Kolejny raz „zwycięzcą” zostaje Marcel Gecov. Rudowłosy Czech kompletnie nie sprawdza się we Wrocławiu, nie ma z niego najmniejszczego pożytku, a jedynie co miesiąc pobiera wypłatę z klubowej kasy.
Najlepszy mecz
Ze świecą szukać dobrych występów Śląska w tym sezonie. Niektóre fragmenty były niezłe, np. pierwsze 30 minut meczu z Legią na Stadionie Miejskim, lub pierwsza połowa spotkania z Lechem. Jeśli chodzi o wynik, no to najlepszym (chyba) meczem w tym sezonie Śląska jest starcie z Jagiellonią Białystok, które wrocławianie wygrali 3:1. Był to dość ciekawy pojedynek, w którym nie brakowało emocji, a gole dla Wrocławian zdobywali Piotr Celeban, Tom Hateley i i Piotr Tomasik (samobójcza)
Najgorszy mecz
Bez wątpienia najgorszym spotkaniem Śląska w tym sezonie było starcie z Cracovią Kraków. Może nie najgorszy mecz, a najgorsza połowa. No bo gdy jedna drużyna w ciągu 45 minut wbija innej 4 bramki, robiąc z defensywą dosłownie wszystko, no to nie może się inaczej skończyć. Honor Wrocławian starał się w drugiej połowie ratować młody Michał Bartkowiak, ale jego gol na nic się zdał. Śląsk w beznadziejnym stylu przegrał tamten mecz 1:4.
Prognoza
„Z taką grą nie ma szans że spadniemy”, tak przed spotkaniem z Podbeskidziem wypowiedział się Romuald Szukiełowicz, trener Śląska. Ciężko się nie zgodzić z trenerem, ponieważ ostatnie dwa mecze Wrocławianie zagrali naprawdę nieźle, poza tym drzemie w nich ogromny potencjał, który trzeba uwolnić. Jeśli to się powiedzie, to Śląsk nie stoi na straconej pozycji i wciąż ma duże szanse na to, by wskoczyć do pierwszej ósemki. Do tego potrzebne są jednak wzmocnienia. W każdej formacji we Wrocławiu występują braki, jednak największe występują w ofensywnych formacjach. Jeśli Śląsk z powodzeniem ma się bić o pierwszą połowie tabeli musi sprowadzić do siebie co najmniej dwóch dobrych piłkarzy ofensywnych, którzy będą potrafili strzelać bramki i asystować, ponieważ to jest największa bolączka wrocławskiego Śląska.