Lech-statystyki

Lech-Lechia 0:0. Przegrany remis

Festiwal niedokładności, który najprawdopodobniej zamyka drogę do walki o miano najlepszej drużyny sezonu 2016/17 w Polsce zarówno dla Lechii, jak i Lecha – tak można podsumować mecz 35. kolejki LOTTO Ekstraklasy, który odbył się na INEA Stadionie. W Poznaniu przez dziewięćdziesiąt minut nie zobaczyliśmy żadnych bramek, co z pewnością nie napawa optymizmem włodarzy i sympatyków żadnej z oby dwóch ekip.

Przez całą pierwszą połowę z małymi przerwami wiedzieliśmy optyczną przewagę Lechitów, co przełożyło się na statystyki (56% posiadania piłki, 7 strzałów, w tym dwa celne). Na pewno dużymi minusami w ostatecznym rozrachunku były brak składności w budowaniu akcji, a także słaba celność podań, ale to poznaniacy od początku meczu bardziej wyglądali na drużynę, która chce prowadzić grę w tym spotkaniu. Piłkarze z Gdańska nie bali się podejmować ostrych starć, opierając swoje defensywne poczynania na twardej, siłowej grze. Podopieczni Piotra Nowaka swoich sił próbowali przede wszystkim w szybkich kontrach. Prym w rozegraniu wiedli oczywiście Milos Krasić, Rafał Wolski i nikt inny jak Sławomir Peszko, szarżujący na boku boiska. Było widać, że nadal nie zapomniał starcia z Tomaszem Kędziorą z poprzedniego spotkania. Ta dwójka zachowywała się niezwykle elektrycznie i wydawało się, że w miarę upływu czasu dojdzie do poważniejszej konfrontacji.

Mimo lepszej postawy drużyny Nenada Bjelicy, już w 4. minucie na prowadzenie mogła wyjść Lechia. Krasić świetnie odnalazł się w polu karnym, radząc sobie z obrońcami Kolejorza. Po podaniu na bok wrzutka partnera z drużyny została zablokowana przez Jana Bednarka. Biało-Zieloni mieli jeszcze swoje okazje w 15. minucie – na bramkę Lecha uderzał z woleja Marco Paixao, jednakże przestrzelił kilka metrów nad poprzeczką. Wydawać by się mogło, że oglądamy niezwykle asekuracyjny pojedynek, w którym wszyscy koncentrują się na tym, aby nie stracić bramki. Nie widzieliśmy jednak żadnego poważnego błędu, który przełożyłby się bezpośrednio na wynik spotkania. Warto dodać, że w przeciwieństwie do ostatnich meczów Lecha, ataki koncentrowały się bardziej na prawej stronie z wykorzystaniem dobrze dysponowanego Kędziory, który mocno pracował zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Najgroźniejsze sytuacje Kolejorza przypadły na okres od 20. do 35. minuty spotkania. Swoich sił próbował Radosław Majewski, dwa razy strzelający z dystansu, a także Maciej Robak, który po dośrodkowaniu Mihaia Răduţa minął się z piłką w okolicy jedenastego metra. Na pochwałę zasługują formacje obronne gospodarzy i gości, które dobrze przecinały podania rywali oraz zatrzymywały liczne kontry, szczególnie pod koniec trzeciego kwadransa.

Druga połowa nie zmieniła tego, iż to Lech prowadził grę. Najlepszą okazję do gola na 1:0 miał Kędziora, kiedy to w 54. minucie po dośrodkowaniu Majewskiego z rzutu wolnego przedłużył głową podanie na długi słupek. Futbolówka minęła bramkę Dušana Kuciaka o centymetry. 56. minuta przyniosła próbę strzału Răduţa, jednakże w tym wypadku również zabrakło precyzji wykonania. Po ospałym wejściu w kolejną część spotkania Lechia obudziła się w 60. minucie, kiedy to Wolski łatwo mijał kolejnych obrońców Lecha. Następnie dwa rzuty rożne wykonywane przez ekipę z Gdańska przyniosły nie mniejsze zagrożenie bramki Matúša Putnockiego. Od tamtej pory na murawie obserwowaliśmy coraz większą nerwowość, a żadne ataki nie były na tyle efektywne, aby zmienić rezultat. Taki stan trwał do 74. minuty, kiedy wprowadzony przed momentem Dawid Kownacki ruszył prawą stroną i wyłożył idealną piłkę Maciejowi Gajosowi, który z kilku metrów nie zmieścił piłki w siatce. Zawodnik z numerem „14” zmarnował najlepszą wykreowaną dotąd okazję, która mogła dać Lechowi ważne trzy punkty w perspektywie mistrzostwa. 85. minuta to kolejny celny strzał poznaniaków, tym razem przy piłce znalazł się Darko Jevtić. Tuż pod koniec meczu Maciej Wilusz próbował swoich sił głową po kolejnym dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Zmasowane ataki na koniec spotkania poskutkowały wyłącznie przepychanką wśród piłkarzy. Prowokacje Lechii z grą na czas poniekąd przyniosły skutek.

0-0 nie zadowala nikogo, chociaż to Lechia jest w znacznie lepszej sytuacji. W ostatniej kolejce zmierzy się z Legią i w przypadku jej dzisiejszej przegranej, to właśnie ten mecz będzie decydujący w końcowym rozrachunku.