Czwartego października, w niedzielę Lech Poznań udał się na wyjazd do Gliwic na spotkanie z tamtejszym Piastem. Lechici pewnie rozprawili się z podopiecznymi Waldemara Fornalika, wygrywając wynikiem aż 4:1.
Dariusz Żuraw nie zdecydował się wprowadzić zbyt wielu zmian w składzie „Kolejorza” od ostatniego starcia w IV rundzie eliminacyjnej z Royal Sport Charleroi. Szkoleniowiec wymienił tylko dwóch zawodników – od pierwszej minuty na murawie przebywał Thomas Rogne kosztem Djordje Crnomarkovicia, a miejsce Tymoteusza Puchacza na skrzydle zajął inny młodzieżowiec – Michał Skóraś.
Były selekcjoner reprezentacji Polski także dokonał kilku zmian w ustawieniu swojego zespołu. Popularny „Fornal” od przegranego meczu ze Stalą Mielec zmienił wręcz formację. Z gry na trójkę stoperów, przeszedł na grę z dwoma środkowymi obrońcami oraz standardowymi dwoma bocznymi defensorami. Z Lechem w pierwszej jedenastce zabrakło Dominika Steczyka, Jakuba Holubeka, Tomasza Jodłowca i Jakuba Czerwińskiego, a w ich miejsce pojawili się: Piotr Malarczyk, Patryk Sokołowski, Sebastian Milewski oraz Arkadiusz Pyrka.
Spora liczba roszad trenera Fornalika nie przyniosła jednak oczekiwanych skutków. Trener Żuraw pozwolił na mniej odpoczynku swoim piłkarzom, a mimo to wyszedł z tego starcia zwycięską ręką.
Pierwsze trafienie dla „Kolejorza” padło już w szóstej minucie gry, kiedy to odchodzący do Brighton, Jakub Moder wykorzystał zamieszanie w polu karnym i uśpienie gliwickiej defensywy, i dzięki braku jakiegokolwiek ataku oddał strzał w kierunku bramki Frantiska Placha, a golkiper nie miał jakichkolwiek szans na interwencję. Po wyjściu na prowadzenie Lech nie zamierzał poprzestać na tym, co osiągnął i w dalszym ciągu próbował konstruować ataki. Problem tkwił jednak w tym, że dzięki temu więcej miejsca pojawiło się w szykach obronnych poznaniaków, co skrzętnie wykorzystał Piast – podopieczni Fornalika zaczęli z minuty na minutę coraz bardziej się rozkręcać, przebywać więcej na połowie gości, ale mimo to Lech nie utracił kontroli nad tym spotkaniem. Niewiele jednak brakowało do tego, ażeby sędzia Bartosz Frankowski wskazał na wapno po stałym fragmencie gry – Vasyl Kravets pociągał za koszulkę jednego z piłkarzy Piasta przy dośrodkowaniu, ale kontrowersyjny arbiter nie dopatrzył się przy tym przewinienia.
Lech nie ociągał się i chwilę później wyprowadził zabójczy kontratak. Znakomitą dłuższą piłkę otrzymał młody talent, Jakub Kamiński, zagrał on potem kapitalnie do Daniela Ramireza, a Hiszpan zabawił się z Plachem, jak z dzieckiem – przelobował go w niebywale atrakcyjny sposób i zapewnił poznaniakom spokój aż do przerwy.
Po wznowieniu drugiej części meczu Lech ponownie trafił do siatki rywali. Tym razem autorem gola był wpuszczony chwilę wcześniej młodziutki Filip Marchwiński. Co ciekawe, był to pierwszy kontakt osiemnastolatka z futbolówką w tym starciu. Największy udział w tej akcji miał jednak duet Mikhael Ishak – Moder. Środkowy pomocnik przechwycił piłkę, oddał Szwedowi, ten zagrał prostopadle na „sam na sam” do Polaka, a z kolei ten oddał swojemu koledze, z którym wcześniej szlifował swoje umiejętności piłkarskie w Akademii Lecha Poznań, czyli właśnie popularnemu „Marchewie”.
Na deser główny arbiter zaserwował nam dwa rzuty karne – jeden dla gospodarzy, drugi z kolei dla gości. Dla gospodarzy honorowe trafienie zaliczył Michał Żyro. Jedenastka podyktowana dla Piasta pozostawia jednak pewien niesmak – Lubomir Satka miał znikomy kontakt z zawodnikiem Piasta, a poza tym – ten zdążył już zagrać piłkę do innego kolegi i nie uczestniczyć w akcji. Z kolei karny dla Lecha był bezdyskusyjny. Wpuszczony na boisko Tymoteusz Puchacz fenomenalnie wykorzystał swoją dynamikę, ostro potraktował go Malarczyk, a do futbolówki podszedł także rezerwowy – Nika Kaczarawa, który tym pięknym trafieniem potwierdził pełną supremację Lecha w tymże spotkaniu.
Trzeba przyznać, że „Kolejorz” ponownie zaimponował. Dodatkowo rotacje, na które często narzekano w Lechu w trakcie meczu, także nie zawiodły. Karlo Muhar zagrał kapitalne zawody, doskonale wieńcząc to potężnym strzałem z dystansu, wybronionym przez Placha. Marchwiński szału nie zrobił, ale gola strzelił, Kaczarawa wywiązał się z obowiązku napastnika, jak należy, Puchacz sprokurował „jedenastkę”. Niestety zawiódł Izraelczyk Mohammad Awwad, który nic znaczącego nie wniósł do ofensywy klubu Żurawia. Ale to nada; nowy nabytek, więc wciąż ma czas, żeby pokazać się z odpowiedniej strony.
Gorzej ma się za to świeżo wyzdrowiały Waldemar Fornalik, gdyż jego drużyna po pięciu kolejkach szoruje dno tabeli z jednym „oczkiem” na koncie. Taka sytuacja powoduje, że trener Piasta ma się nad czym głowić, a w jego zespole wciąż tkwią rezerwy i istnieje spore pole do poprawy.
Patryk Projs