Po kolejnej ważnej porażce w słabym stylu, która może przekreślić kolejne trofeum dla Lecha w tym sezonie, pora się zastanowić, co po raz kolejny nie zagrało? Dlaczego drużyna z Poznania w najważniejszym momencie po prostu nawaliła? Mimo zmiany trenera na fachowca najwyższej miary w naszej lidze, mimo całkiem niezłych zawodników, Lech stał się klubem odnoszącym tylko półsukcesy, na nowe trofea będzie mógł popatrzeć przez szybę w Gdyni i zapewne w Warszawie.
Początek wiosny nie zapowiadał takich problemów jakie widzimy w Lechu obecnie. Po odrodzeniu się w końcówce jesieni Kolejorz dawał nadzieję, nie tylko na ogrywanie słabszych drużyn, ale także na punktowanie przeciwko lepszym. Z każdym kolejnym zwycięstwem Kolejorz zbliżał się do czoła tabeli, aż to meczu z Łęczną, gdzie coś się zacięło. Lech po raz kolejny przy komplecie publiczności nie uniósł presji, tak samo było z Legią, co można było jeszcze wybaczyć (w końcu gramy o 1,5 punktu), jednak porażka z Arką w finale Pucharu Polski przelała czarę goryczy i dała do myślenia. Fatalna skuteczność zaważyła o pucharze i mogła zaważyć na dalszej części sezonu. Czemu? Zburzona została wtedy pewność siebie piłkarzy i trenerów. Tylko w tym jednym spotkaniu dokonane aż tyle by prawdopodobnie zaprzepaścić sobie cały sezon. Nie chodzi rzecz jasna o to co widzimy w tabeli ligowej, czy w klubowej gablocie, lecz o to co się dzieje w głowach zawodników.
Przyczyny porażek?
Przyczyn można upatrywać w kilku miejscach, począwszy od trenera, przez kibiców, zarząd klubu po zawodników.
Trener – asekuracyjna taktyka, granie na przeczekanie, „a nóż może się uda”, skupianie się na bronieniu, oddawanie pola gry. Czy mentalista za jakiego przed przyjściem do Lecha był uważany Bjelica tak powinien postępować? Wydaje się, że nie. Wpaja zawodnikom przeciętność, uległość w meczach z najlepszymi. Poza tym, niemal w każdym meczu o stawkę w tym sezonie, Nenad Bjelica dokonywał błędnych decyzji personalnych. Nachalne wystawianie Kownackiego przeciwko Pazdanowi (dla podbicia ceny transferu – efekt będzie zapewne odwrotny), częste stawianie na Trałkę i Tetteha w środku pola, czy też wystawianie Buricia na finał Pucharu Polski, gdy ten wcześniej niemal nic nie grał. Na pewno te decyzje obarczają konto trenera.
Klub – pod tym pojęciem rozpatrujemy zarówno włodarzy, jak i całe otoczenie pierwszego zespołu. Włodarze mimo, że otrzymali zimą duży kredyt zaufania od kibiców i naprawdę należy docenić ich prace w ostatnim czasie, dalej cierpią na chorobę przeciętności. Naciski innych klubów, czy też kolejne artykuły sugerujące, że Legii przynajmniej finansowo nie da się dogonić sprawiły rok-dwa temu ściągnięcie nieco gorszego sortu zawodników do klubu, pochopność sprawiła (szybkie wzmocnienia miały wyprzedzić konkurencję), że w klubie spotykamy wielu piłkarzy poniżej poziomu, który powinien prezentować Lech Poznań. Ostatnie, lepsze okienka nieco ratują sytuację, jednak co lepszy zawodnik, to lepsze oferty otrzymuje i będzie ciężej go zatrzymać, co grozi powtórką z rozrywki. Kolejorz cierpi także za to co było grane przez ostatnie kilka lat, za czasów popisów trenerskich Mariusza Rumaka. To właśnie odróżnia Legię od Lecha. Wtedy kiedy Lech odpadał z pasterzami, drużyna z Warszawy zbierała cenne doświadczenie w Lidze Europy (także punkty do rankingu, które dały jej rozstawienie w tym sezonie) i to teraz procentuje. Cwaniactwo, umiejętność grania pod presją, pewność siebie. Legia to ma, Lech ponownie musi się tego uczyć, co grozi kolejnym Stjarnanem, czy Żalgirisem. Obawiam się, że po raz kolejny trzeba będzie zapłacić frycowe. I tutaj dochodzimy do kolejnego minusa dla zarządu – modelu funkcjonowania klubu. Stawianie na młodzież nie zawsze musi popłacać, często spotykam się ze sporą krytyką Rumaka (który trenerem jest przeciętnym – to fakt), jednak on był zmuszony do stawiania na młodych i przez to jego pole manewrów też było zawężone. Teraz mamy ponownie to samo, duża liczba młodych zawodników, dodatkowo dużo piłkarzy z zagranicy. Wydaje się, że balans w zespole został zaburzony i widzimy tego efekty w meczach o stawkę. Wystarczy porównać spotkania na przestrzeni kilku dni, tym z Pogonią i tym z Legią. Jak diametralnie zmieniła się dyspozycja in minus Kownackiego, Kędziory czy Bednarka. Pierwszy kolejny raz był turbowany w starciach z Pazdanem, dwóch kolejnych zawaliło bramki. O wprowadzaniu kolejnych nie ma co nawet wspominać. Lech goli jak chce Pogonie, Termaliki, czy inne Płocki, jednak to właśnie pokazuje jaki ten zespół prezentuje poziom i jaki poziom prezentują właśnie ci młodzi zawodnicy.
Otoczenie zespołu też nie pomaga. Kolejny raz Lecha użyję porównania do Legii – tam przy pierwszym zespole są byli doskonali zawodnicy, legendy klubowe, które wpływają na większe utożsamianie się piłkarzy obecnie grających w zespole z klubem. Wszyscy razem walczą o wygraną, w Lechu to się wszystko rozmywa, każdy sobie rzepkę skrobie. Nie ma kto zaszczepić w piłkarzach mentalności zwycięzców, przez to widzimy, co widzimy.
Media – media klasycznie nie pomagają Lechowi, w stolicy nawet prasa wspiera stołeczny klub, w Poznaniu odbywa się to zgoła inaczej. Obserwujemy publikacje przesadnie „obiektywne”, co przekształca się często w teksty skrajnie krytykujące postawy Lecha. To odbija się na zawodnikach oraz kibicach, ale o tych drugich będzie za chwilę. Zauważyliście różnicę w wypowiedziach piłkarzy Legii i Lecha? Ja odnoszę wrażenie, że ci z Poznania są zbyt grzeczni, wręcz bojaźliwi, bojący się krytyki nieco bardziej kontrowersyjnych wypowiedzi. Ugłaskiwanie rywali i przesadna kurtuazja przenosi się na boisko. Tak działa psychika ludzka, gdy coś powtórzymy kilkadziesiąt razy, to umysł to zapamiętuje i rozpoznaje jako fakt, uległość „wgrywana” jest w ten sposób do umysłów zawodników. Dodatkowo prasa po każdej takiej porażce „rozlicza” Lecha, rozprawiając się z nim w 100%. Jak jest w stolicy? Nawet z wtop wyciągane są pozytywy, wszystko dość szybko niemal za każdym razem jest zamiatane pod dywan, by drużyna nie była medialnie kiereszowana. Dodatkowo, co jest dużym handicapem Legii, przed meczami o stawkę z Lechem, Jagiellonią czy Lechią, tamtejsze media mają w zwyczaju wyciąganie „brudów” i plotek na temat rywali. W jakim stopniu „miesza” to w zespole rywali? Ciężko to ocenić, ale piłkarze nie są w stanie odciąć w 100% od tego co dzieje się w mediach i czytają to co dzieje się w ich klubie, o czym często nawet nie wiedzieli. To sieje ferment. Dodatkowo wtedy zawsze wychodzi dużo plotek o rzekomym zainteresowaniu danym piłkarzem europejskiego potentata, to podchwytują menadżerowie, którzy w takiej „promocji” swojego gracza widzą pieniądze i nakręcają spiralę zawodnikowi. To zdecydowanie nie pomaga. Przykład z ostatnich dni? Kędziora w AS Mocnaco, natomiast w Legii? Odjidja-Ofoe przedłuży kontrakt – najwyższa gaża w historii ligi opiewająca na milion euro rocznie. Obie informacje raczej wyssane z palca, ale jaki dają przekaz opinii publicznej przed takim mecze? Odpowiedzcie sobie sami.
Piłkarze – teraz pora na głównych winowajców tego całego ambarasu. Aczkolwiek… czy to ich wina, że klub nie znalazł lepszych od nich piłkarzy, a ci grają na miarę swoich możliwości? Oczywiście nie mówię tutaj o wszystkich jednostkach, bo jest kilku takich, którzy głową są już w innym klubie lub co gorsza na wakacjach. Lechowe „gwiazdeczki” już liczą pieniądze jakie wpadną im do kieszeni po letnim transferze. Młodzi, którzy nie prezentują nawet najwyższego poziomu ligowego pokroju Kownackiego i Kędziory już myślą o nowych klubach, tak samo jest z Jevticiem i Majewskim, którzy nawet tego nie kryją (a raczej ich agenci nie kryją). Po co dawać z siebie 100% wiosnę, jak latem mnie już nie będzie w tym klubie? To jest właśnie to, brakuje autorytetów, presji wewnętrznej w klubie i świadomości walki o coś więcej niż tylko trofea. Piłkarze są rozwydrzeni, są panami sytuacji, nie ogarnie tego nawet najbardziej wymagający trener (Bjelica za takiego uchodzi). Rzecz jasna jest kilku zawodników, którzy w każdym meczu walczą na maksimum swoich możliwości, któym ambicji nie można im odmówić. Takim graczem jest zdecydowanie Kostewycz, który haruje za dwóch, jest skrajnie ambitny i chce się pokazać. Tutaj ogromny plus dla włodarzy Lecha, że udało się sprowadzić takiego zawodnika do naszej ligi, ponieważ zdecydowanie ją przerasta, już teraz. Podoba mi się także metamorfoza Macieja Wilusza. Zimą przekornie pisałem kibicom, którzy chcieli się go pozbyć z klubu, że jeszcze będziemy się prosili o jego pozostanie, i co? Gość wrócił do żywych w wielkim stylu, błędy dalej popełnia, ale ma zwykle furę szczęścia. Karta się odwróciła. Na pochwały zasługuje też Robak, który spełnia swoją rolę i daje chyba więcej niż można było się spodziewać (inna sprawa, że gość powinien być w tym klubie maksymalnie zmiennikiem), Putnocky, który jest chyba najlepszym goalkeeperem w tej dekadzie w Lechu, a także… Łukasz Trałka. Skrajnie niedoceniany, często wyśmiewany od „Pałek” kapitan. W meczach o stawkę widać jego doświadczenie i chęć walki o wygraną. Przeciwko Arce Gdynia walczył za dwóch, nie ustrzegł się błędów, ale serducho zostawił. Nie każdy z kibiców chce to dostrzec, dla nich dalej jest Pałką, mimo że gra kolejny świetny sezon.
Wracając jeszcze do mediów i wypowiedzi piłkarzy w tychże. Ile to razy spotkałem się z wypowiedziami piłkarzy Legii i mnóstwem komentarzy negatywnych pod nimi, zarzucających bucowatość i pychę tym piłkarzom. Ja to odbieram inaczej – ci goście nie wychodzą ze swojej roli także poza boiskiem. Raz, że media pozwalają im na więcej, kontrowersyjne komentarze uzyskują poklask, nie są temperowane tak jak w Poznaniu. Tzw. „pajacowanie” w Lechu nie jest dozwolone, a może powinno? Patrząc na Legię z boku, widzę bardzo pewnych siebie gości, którzy zdają sobie sprawę, że to co mówią do kamery przeniesie się na boisko i to realizują. W Legii zaszczepiona jest inna mentalność, mentalność zwycięzców. W Poznaniu piłkarze i trener wygrali mistrzostwo Polski w kurtuazji, w którą w klubie wszyscy uwierzyli i to przenosi się na boisko.
Kibice – moja perspektywa jest inna od Waszej, mieszkając już siódmy rok w Krakowie mogę na to wszystko spojrzeć z boku, wydaje mi się bardziej obiektywnie. Sam jest pod wrażeniem tego, jak po przeprowadzce, wychodząc ze środowiska zamkniętego w naszym województwie, które niemal w 100% kibicuje Lechowi, zmieniła się moja optyka na temat klubu i tego co dzieje się wokół niego. Dochodzę do jednego wniosku, kibice Lecha to najwięksi PESYMIŚCI w tej lidze! Każda porażka jest piętnowana stukrotnie, wygrane, zwłaszcza po ostatnich chudszych latach (poza sezonem mistrzowskim) i tak generują krytykę. Aczkolwiek nie powiem, był taki moment tej rundzie, kiedy to Bjelice wynoszono na ołtarze, uważany był za cudotwórcę. Wtedy pomyślałem – coś się ruszyło! Może jednak taki impuls, który dał nowy trener zmieni myślenie kibiców i już nie będą tak negatywnie odbierać swojego klubu. Nic bardziej mylnego, wtopy z Arką czy Legią, które nie są pierwszymi w ostatnich latach sprawiły, że kibice przeszli do przeciwległej ściany. Bjelica nie jest już Bogiem, część nawet chce już go zwalniać. Zdrowego rozsądku nie odnotowano. Rodzi się pytanie, czy owi kibice kibicują klubowi od roku czy dwóch, czy ich pamięć jest tak krótka. Zapomnieliście gdzie jest Wasz klub w tym łańcuchu pokarmowym? Czy to były pierwsze wtopy? Stjarnan, Żalgiris, Grudziądz, Legnica, Stalowa Wola. Niestety takie jest nasze miejsce. Powiem więcej, takie wtopy będą się jeszcze pojawiać, więc jeśli nie potraficie pogodzić się z takim stanem rzeczy, to polecam zmienić klub, któremu kibicujecie. Lech niestety był, jest i pewnie będzie klubem półsukcesów. Prawdopodobieństwo zdarzenia się wtopy w Poznaniu będzie zawsze większe niż np. w Legii. Czy tego chcecie czy nie, nie pomoże w tym wyzywanie Hamalainena czy Bereszyńskiego od kurew. Ba, to są goście, których takie akcje dodatkowo nakręcają, co udowodnił ostatnio dwukrotnie Fin.
Czemu o tym mówię? Marazm jaki nosicie w sobie siedząc na trybunach przekazujecie otoczeniu, także piłkarzom. W Poznaniu pojawiam raz na kilka miesięcy i niestety z biegiem czasu obserwuje coraz gorszej jakości doping. Stypa na trybunach piłkarzom też się udziela. Ciągła krytyka na każdym kroku, bo nie podoba się Wam jakie czapki nosi Kownacki, czy jak ubierał się Kadar. Gwizdy po meczu z Łęczna, kiedy wcześniej Lech zanotował 5 wygranych z rzędu są także niezrozumiałe, wtedy nie wiedzieliście, że to nie będzie tylko wypadek przy pracy. Przychodzicie kibicować klubowi niezależnie od wyniku, czy tylko gdy wygrywają? Odpowiedź na to pytanie też da mecz z Lechią, kiedy to Lech będzie dalej walczył o puchary (a może nawet i o mistrzostwo), jednak prawdopodobnie przyjdzie kolejny raz garstka fanów. Dlaczego? Bo przegrali ze znienawidzoną Legią (który to był tak naprawdę słaby mecz Lecha w tej rundzie? drugi?). To się na nich odbija, wiary w klubie nie ma, na trybunach też, więc i na boisku również też jej nie będzie. Koło się zamyka. Poprzedni sezon nauczył mnie pokory, szacunku dla rywali oraz wiary we własny klub niezależnie od wyników. Dla mnie Legia jest Legią, a nie kurwą. Dla mnie Hamalainen jest profesjonalistą, a nie sprzedawczykiem. Rzecz jasna – lepiej wylewać swoje smutki, żale i złości na stadionie niż na przykład w domu, jednak zrozumienie tego w jakim miejscu jest klub bardzo pomaga. Bycie realistą bardzo pomaga. W moim środowisku obserwuje wielu „kibiców” Lecha, którzy po porażce odwracają się od klubu, po wygranych ponownie za nim jeżdżą. Dla mnie nie ma różnicy czy obejrzę wygraną w Niecieczy, czy wpierdol w Bielsku-Białej.
Wiecie dlaczego Rutkowski nie sprzeda nigdy Lecha? Bo wie, że gdy klub podupadnie nie będzie mógł liczyć na kibiców. Przy klubie, jak niemal dwie dekady temu po spadku, zostanie garstka kibiców. Z tym wrodzonym pesymizmem nie jest do powtórzenia akcja crowdfundingowa Wisły Kraków, czy też akcja z karnetami Widzewa Łódź (co jak co, ale są to kluby bardzo utytułowane). O tym wiedzą włodarze klubu, dlatego wolą prowadzić nieco bardziej zachowawczą politykę w klubie, by nie doprowadzić takich sytuacji.
Piłkarze, trener, włodarze, otoczenie klubu, media i kibice tworzą sukces klubów. Każda z tych grup ludzi jest odpowiedzialna za sukces, ale i za porażki klubu. Lech obecnie jest stworzony do połowicznego osiągania celów. Czytając ten tekst, mam nadzieję, że każda z tych grup osób, które wyżej wymieniłem, zrozumie swoją rolę w tym wielkim projekcie i dlaczego obserwujemy to co obserwujemy. Lech dalej może walczyć o wysokie cele, „wietrzenie szatni” (której domagają się kibice), czy zmiana trenera na pewno temu nie pomoże. Mentalność musi zmienić się na każdej płaszczyźnie. Legia to zrozumiała i zbiera plony, Lech może to zrozumie za jakiś czas.