Lech w końcu zadowolił kibiców i odrabiając straty wygrał w Zabrzu 3:1. Górnikowi nie pomógł nawet Lukas Podolski. Bramki dla Kolejorza zdobyli Kamiński, Ishak i Skóraś.
Mecz lepiej rozpoczął się dla gospodarzy. Nowak urwał się obronie Kolejorza, oddał mocny strzał i… trafił w dłonie blokującego piłkę Satki. Arbiter podyktował jedenastkę, którą na gola pewnie zamienił Jimenez.
Pierwsza połowa nie zachwyciła. Górnik, choć prowadził nie pokazał zbyt wiele. Najlepszą okazję do podwyższenia prowadzenia miał Cholewiak, górą był jednak Van der Hart. Kolejorz zagroził bramce gospodarzy po strzale Satki, ale czujny był Sandomierski. Kiedy w końcy rozpędzające się atak Lecha dały skutek, a do siatki trafił Kamiński, okazało się, że na minimalnym spalonym był podający mu Skóraś.
Znacznie więcej powodów do radości fani Kolejorza mieli po przerwie. Błyskawicznie wyrównał Ishak, który wykończył ładną, choć okraszoną sporą dozą szczęścia akcję. Lech w końcu zaczął grać wysokim pressingiem, dzięki czemu Górnik – nawet po wejściu Podolskiego – nie był w stanie realnie mu zagrozić.
Goście mieli spotkanie pod kontrolą, a bramka zdobyta przez Skórasia właściwie przesądza jego losy. Znów błysnął Kamiński, świetnie odgrywając futbolówkę do strzelca. W samej końcówce idiotyczną czerwoną kartkę zarobił Pereira, który ciosem nogą znokautował rywala.
Lech zdobył 3 punkty i to najważniejsze. W jego grze można było znaleźć kilka pozytywów, dających nadzieję na dobre wyniki także w starciach z silniejszymi rywalami. Należy bowiem pamiętać, że Górnik to kadrowo jedna z najsłabszych drużyn ligi, skazywana przez wielu na walkę o utrzymanie.