Niedzielne popołudnie dla fanów polskiego futbolu zapowiada się niezwykle elektryzująco. Nie chodzi tylko o wiosenne burze – jeśli wierzyć prognozie pogody – ale o jedno z najciekawszych zmagań w ramach 33. kolejki LOTTO Ekstraklasy. O godzinie 15:30 na murawę INEA Stadionu zlokalizowanego na ulicy Bułgarskiej w Poznaniu wybiegnie obecny wicelider rozgrywek – Lech, który zmierzy się z Pogonią Szczecin zajmującą 6. pozycję w tegorocznej kampanii.
Zbliżające się spotkanie ma jednego faworyta – to oczywiście ekipa ze stolicy Wielkopolski. Portowcy przegrali ostatnie dwa mecze w grupie mistrzowskiej, jednak stawiali czoła trudnym rywalom z czuba tabeli – Jagiellonii Białystok i Legii Warszawa. Przed Lechem dopiero najcieższy okres, a w stylu gry Kolejorza widać lekką zadyszkę. Zapewne ta teza spotkałaby się z ostrą dezaprobatą Nenada Bjelicy, jednakże nie bez powodu w środowisku mówi się, że od prawdopodobnego uczestnika europejskich pucharów oczekuje się znacznie więcej. Wszyscy mamy przecież w pamięci świetny początek wiosny, kiedy to Lech z drużyny bez polotu stał się zgranym kolektywem walczącym o najwyższe cele.
Starcia obu drużyn z poprzedniej kolejki można nazwać 90. minutami bez większej historii. Część kibiców Kolejorza i ekspertów stawia sprawę jasno – takimi meczami wygrywa się mistrzostwo, liczą się trzy punkty, a nie noty za styl. Z kolei pozostali skłaniają się ku stwierdzeniu, że wynik 3-0 kompletnie nie odzwierciedlał formy Lecha Poznań i nie napawa wielkim optymizmem przed rywalizacją m.in. z Legią Warszawa, Wisłą Kraków czy Lechią Gdańsk. Jednego jesteśmy pewni – oba zespoły borykają się z własnymi problemami, ale mają także ambitne zamiary. Dla poznaniaków to oczywiście zdobycie mistrzostwa i „odkucie” się za niedawny blamaż – przegrany finał Pucharu Polski z Arką Gdynia. Piłkarze Pogoni mimo tego, iż nie mają szans na grę w Europie, będą chcieli udowodnić swoją wartość i na pewno powalczą o każdy metr boiska – przekładający się na dodatkowe premie, a być może lepsze kontrakty, niekoniecznie w naszym kraju.
Wszyscy zainteresowani LOTTO Ekstraklasą są ciekawi, jak gracze Dumy Pomorza zareagują na wieść o zakończeniu współpracy przez Kazimierza Moskala. To już piąty odchodzący trener w ciągu 5 lat, odkąd w Szczecinie na nowo zagościła najwyższa klasa rozgrywkowa. Wieść o braku stabilizacji na ławce zapewne nie podziała zbyt dobrze dla zawodników w granatowo-bordowych barwach. Jednakże szalejący na skrzydłach Ádám Gyurcsó oraz Spas Delev wraz z Adamem Frączczakiem stanowią realne zagrożenie dla Lechitów planujących świętowanie najpóźniej 4 czerwca ósmego tytułu najlepszej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. To właśnie obsada bocznych sektorów boiska stanowią dość palący problem taktyczny dla Nenada Bjelicy. Solidnych zamienników kontuzjowanego Darko Jevticia (nominalnej “10”) i powracającego Dawida Kownackiego (bardziej napastnika niż skrzydłowego) na razie nie widać. Szymon Pawłowski, a także Maciej Makuszewski są kompletnie bez formy i nie bronią ich nawet liczby – w przeciwieństwie do statystyk całego zespołu. Ich zmotywowanie do rozgrywania lepszych spotkań w decydującej fazie sezonu to największe wyzwanie chorwackiego trenera, który od miesięcy głośno mówi, że od swoich podopiecznych wymaga przede wszystkim zaangażowania i “gryzienia trawy”. Wątpliwe jest jednak to, że całą odpowiedzialność za ofensywne poczynania powierzy Mihaiowi Răduţowi i Pawłowi Tomczykowi, którzy spisali się najlepiej z Bruk-Bet Termaliką.
Pierwszy rzut oka na statystyki napawa zachwytem – 4 kolejne mecze w lidze kończyły się wygranymi Lecha 3-0, a w 7 ostatnich starciach z Pogonią, poznaniacy wygrywali pięciokrotnie. Czy i tym razem Poznańska Lokomotywa zmiecie swojego rywala? Przekonamy się już dziś.