Legia Warszawa zremisowała bezbramkowo z Lechią Gdańsk. Taka sytuacja przy remisie Jagiellonii z Lechem dała „Wojskowym” Mistrzostwo Polski.
Pierwsza połowa niemrawa, na korzyść Lechii
Ostatnia prosta, na drodze do mistrzostwa. Tak jawił się mecz z Lechią Gdańsk, w barwach której do stlicy przyjechało czterech byłych legionistów. Skład obrońców tytułu nie zaskoczył – w środku pola rolę zabezpieczającego pełnił Michał Kopczyński, wyżej grał Thibault Moulin, a za kreację w ofensywie odpowiadał Vadis Odjidja-Ofoe. Cała trójka odgrywała wielką rolę, gdyż przyjezdni pod wodzą Piotra Nowaka nie mogli zaistnieć w środku pola. Lechia stwarzała pewne zagrożenie rozgrywając piłkę na skrzydła lub gdy futbolówkę dostawał Marco Paixao. Portugalczyk oddał kilka strzałów, choć większość mijała bramkę Arkadiusza Malarza. Najgroźniej było już w drugiej połowie, kiedy Paixao wpadł w pole karne i oddał uderzenie z ostrego kąta. Świetnie zachował się jednak doświadczony golkiper „Wojskowych”.
Druga połowa szybsza, pod znakiem czerwonej kartki i kilku niezłych akcji
Drugą połowę lepiej rozpoczęli legioniści. Tuż po wznowieniu gry, Dusana Kuciaka pokonać mógł Odjidja-Ofoe. Belg podbił sobie piłkę i huknął obok słupka. Potem podobną okazję miał m.in. Guilherme oraz Dominik Nagy. „Wojskowi” próbowali wymiany pozycji. Radović często schodził w dół, by rozegrać piłkę, robiąc miejsce dla Ofoe czy Moulina. Wydawało się, że legionistom będzie łatwiej, kiedy Sławomir Peszko obejrzał czerwoną kartkę. Wtedy gdańszczanie wyszli ze wspomnianą kontrą Paixao.
Legioniści przez ostatnie 20 minut grali w przewadze jednego zawodnika. Kapitalną okazję miał Guilherme, który wyszedł sam na sam z Kuciakiem, lecz golkiper Lechii odbił futbolówkę głową. Gra na czas i postawa gdańszczan wskazywała, że zadowolą się bezbramkowym remisem. Mimo kolejnych okazji, legioniści nie potrafili posłać piłki do gdańskiej bramki, a konfrontacja zakończyła się bezbramkowym remisem. To nie był jednak koniec. Jagiellonia potrafiła doprowadzić do remisu 2:2 z Lechem, a mecz był przedłużony o dziesięć minut. Taki był efekt wrzucenia serpentyn na murawę. Przy Łazienkowskiej panowała cisza, skupienie i atmosfera oczekiwania… Chwila nerwowości, a po otrzymaniu wiadomości o remisie w Białymstoku…. zapanowało szaleństwo. Legia Warszawa obroniła mistrzostwo Polski, a jak śpiewali kibice z „Żylety”, którzy kilkoma oprawami stworzyli kapitalną atmosferę – „Przeżyj to sam, nasza Legia mistrza Polski ma”.