Zero zabitych, dwóch rannych. Tak można opisać spotkanie Wisły z Arką. Pozytyw? Będzie ciekawsza walka o utrzymanie.
Bramka wyrównująca padła w 94.minucie. Pierwsza padła jednak chwilę po przerwie i strzelił ją Oskar Zawada – piłkarz, z którego trochę szydzono, jednak będący w niesamowitej formie. Kapitalną akcją co prawda popisał się Stevanović (nie, nie Dalibor), jednak to były piłkarz młodzieżówek Wolfsburga ją wykończył.
Obie drużyny względnie niedawno zmieniły trenerów. Nie tylko to je łączy. Nie tylko osoba Leszka Ojrzyńskiego (obecnie Płock, wcześniej Arka). Zwolnieni trenerzy byli zwolennikami ofensywnej, przyjemnej dla oka gry. Jednak zarówno Kibo Vicuna jak i Smółka polegli, a ich miejsce zajęli doświadczeni wyjadacze – odpowiednio Pan Ojrzyński i Zieliński.
Bramka wyrównująca? 94.minuta. Typowo po gdyńsku. Rzut wolny, dośrodkowanie, najwyżej wyskakuje Helstrup i w ostatnich sekundach mamy wyrównanie. Poza tym? Nuda, nuda, jeszcze raz nuda.
Jak się traci punkty w takich okolicznościach, to ma się niewiele do powiedzenia. Jest tylko złość i żal. Można było zdobyć trzy punkty mimo że nasza gra nie zachwyciła. Szczególnie w pierwszej połowie wyglądało to słabo. Po przerwie mieliśmy okazję do podwyższenia prowadzenie, ale Šteinbors kapitalnie obronił. Ta interwencja okazała się kluczowa. Zagraliśmy sercem i później brakowało sił. Dlatego było oblężenie naszej bramki. Źle się zachowaliśmy przy tej ostatniej sytuacji – powiedział po meczu Leszek Ojrzyński.