Odłożyć trzeba dywagacje o potencjalnym kryzysie w Rakowie. Drużyna Papszuna po 2 meczach bez zwycięstwa przełamała się, czym odskoczyła Legii, która swój mecz zremisowała. Na dole niezmiennie ciekawie, tym razem w strefie spadkowej wylądował Śląsk. Zapraszam na podsumowanie dwudziestej ósmej kolejki sezonu w ramach MADEJki, czyli Magazynu Autorskich Dociekań Ekstraklasowej Jakości.
Śląskie dylematy we Wrocławiu
Kolejka rozpoczęła się meczem Warty ze Śląskiem. Wrocławianie dobrze rozpoczęli mecz, bo szybko zdobyli bramkę, ale jeszcze w pierwszym kwadransie Poznaniacy zdołali wyrównać. Potem fatalne błędy, fatalna gra doprowadziły do kolejnej porażki i cały weekend musieli w stolicy Dolnego Śląska spoglądać nerwowo na wyniki innych meczów, przekonując się, że ostatecznie wylądowali po wszystkich spotkaniach na miejscu spadkowym. Sytuacja jednak wciąż jest niepewna dla kilku zespołów. Mimo wszystko mają z pewnością spory dylemat, co zrobić z trenerem Djurdjeviciem. Z jednej strony zawiódł on w Lechu, ale nie dostał zbyt wiele czasu, z drugiej w Chrobrym wykonał świetną pracę, ale też mniejszy klub, pierwsza liga, no i sporo zaufania, jakim go darzono w Głogowie i pozwalano na budowę zespołu. W Śląsku dotychczas też jest powodem zawodu, ale czy zespół stać na zwolnienie i opłacenie kolejnego trenera? Zapędzili się tam w kozi róg, bo może się okazać, że czas znów zadziała na korzyść trenera, ale jego pozostawienie równie dobrze oznaczać może spadek. Trzeba też zaznaczyć, że zmiana szkoleniowca nie przyniesie na 100% poprawy i utrzymania, bo rzeźbić trzeba w tym, co jest. Okazuje się, że pod względem kadrowym wcale nie jest kolorowo, choć mając takiego Yeboaha, czy Exposito musi się grać lepiej, niż obecnie to wygląda. Warta ponownie rozegrała dobry mecz, umacniając się na piątej lokacie. Jak szybko awansowali, tak samo mieli z powrotem zlecieć ligę niżej, a wydaje się, że trzeba przyzwyczaić się do ich widoku w tabeli Ekstraklasy i niekoniecznie uwikłanych w walkę o utrzymanie.
Arcyważne zwycięstwo bez Podolskiego
W jednym z kluczowym meczów w dole tabeli Górnik pokonał na wyjeździe Zagłębie. Zaznaczyć trzeba, że udała im się ta sztuka bez nieobecnego w kadrze na ten mecz Lukasa Podolskiego. Dzięki 3 punktom Zabrzanie opuścili strefę spadkową, a także wyprzedzili o punkt Lubinian. Mega ważna może okazać się bramka na 2:0 Pacheco, którą strzelił w dziesiątej minucie doliczonego czasu po kontrze, gdy wszystko na jedną szalę rzucili Miedziowi przy rzucie rożnym. Dzięki temu zapewnili oni sobie lepszy bilans bramkowy z Zagłębiem. Gdyby więc między nimi miało rozstrzygać się utrzymanie, to równa liczba punktów premiować będzie Zabrzan. Fornalik w Lubinie zaczął kapitalnie, bo wysokie zwycięstwo w prestiżowym meczu derbowym ze Śląskiem należy uznać za perfekcyjny debiut. Potem zdarzyła się seria 3 zwycięstw i nagle coś stanęło. Musi Waldek King szybko zadziałać, bo w weekend kolejny mecz z bezpośrednim rywalem, który jest w świetnej formie i w Kielcach stworzył prawdziwą twierdzę. Ciekawostką jest terminarz Miedziowych. Rok temu grali w ostatniej kolejce z nowym Mistrzem w Poznaniu, w tym sezonie prawdopobnie kończyć sezon będą u nowego Mistrza, tym razem w Częstochowie.
Pasy wygrywają mecz o spokój
Sobotnie granie rozpoczęło się w Krakowie, gdzie przyjechał Radomiak. Obie drużyny jeszcze niedawno znajdywały się wysoko w tabeli i mogły myśleć nawet o walce o wyższe cele. Przypałętały się jednak złe serie, które przy dobrej formie choćby Korony, oznaczały mocne zbliżenie się punktowe do strefy spadkowej. Mecz był więc w pewnym sensie o spokój w kwestii utrzymania. Radomiak mimo wysokiej porażki wciąż ma przewagę, nie jest w pierwszym rzędzie do odstrzału, ale gdzieś te punkty będą musieli znaleźć w najbliższym czasie, bo może zrobić się nerwowo. Zakładając oczywiście, że zespoły za nim zaczną punktować. Głównym, smutnym obrazkiem meczu, była fatalna kontuzja Chico Ramosa, która wyglądała podobnie źle jak ta z udziałem Marcina Wasilewskiego przed laty. Przegrany mecz w Krakowie okazał się ostatnią porażką trenerską Mariusza Lewandowskiego, któremu podziękowano po tym meczu. Karuzela więc zaczyna przybierać na sile, a im bliżej końca sezonu, tym te ruchy mogą być bardziej nerwowe.
Twierdza Kielce ma się dobrze
Byli, równorzędnym z Miedzią, murowanym kandydatem do spadku przed rundą rewanżową. Mało kto wierzył w udaną misję ratunkową, a od tego czasu ze swojego stadionu Korona zrobiła prawdziwą twierdzę. 6 meczów, wszystkie wygrane. Sprawia to, że na stadion chętnie przychodzą kibice i najprawdopodobniej ten sezon zamkną z najwyższą frekwencją od lat. Ostatnie zwycięstwo nad Jagiellonią wydarli w dramatycznych okolicznościach, w ostatniej minucie po rzucie rożnym, gdzie zaspała defensywa Białostoczan. A nadmienić należy, że to oni wyszli na prowadzenie i długo wydawało się, że wywiozą z trudnego ostatnio terenu istotne 3 punkty. Bramka Imaza z pierwszej połowy nie wystarczyła jednak nawet do zatrzymania punkcika z tej rywalizacji. W Białymstoku więc może nie chodziło jedynie o trenera Stolarczyka? Jego zwolnienie przyniosło dotychczas zwycięstwo i porażkę, wielkiej zmiany nie widać, o utrzymanie walka może trwać dosłownie do samego końca sezonu. Korona za to po raz kolejny udowodniła determinację i mocny mental drużynowy, jeśli zdołają utrzymać formę, nic już nie stoi na przeszkodzie, abyśmy mogli tę drużynę oglądać także w kolejnym sezonie w Ekstraklasie.
Niby lepiej, lecz wciąż bez punktów
Kolejny z małych finałów dla Lechii Gdańsk zakończony fiaskiem. Choć rywal był godny, bo była nim Pogoń Szczecin i nikt nie liczył na pewne zwycięstwo. Strata punktowa robi się już duża, a terminarz bardzo ciężki. Każdy punkt byłby na wagę złota. Oczywiście, gdyby skończyło się bez bramek, to wciąż Gdańszczanie byliby w złej sytuacji. Jeśli jednak nawet udanego meczu w ich wykonaniu – oczywiście patrząc przez pryzmat tego, jak źle już potrafili wyglądać – nie umieją zremisować, dając sobie wbić bramkę w ostatnich minutach, to ciężko szukać nadziei. Patrząc na ostatnie wyniki drużyn z Trójmiasta, pierwszoligowe derby tego regionu w przyszłym sezonie są coraz bardziej prawdopodobne. Pogoń osiągnęła swój cel, dopięła swego i odskoczyła ponownie od Warty. Utracili w ten weekend matematyczne szanse na mistrzostwo, ale już od dawna nikt na to nie liczył. Droga do eliminacji Ligi Konferencji wciąż jest najpewniejszym scenariuszem, a jeśli udałoby się wyprzedzić jeszcze Lecha i zając miejsce na podium, byłoby miło.
Piast łapie regularność
Coraz więcej osób docenia pracę, jaką wykonuje w Gliwicach Vuković. Sporo szydery było ze strony kibiców Legii, gdy ogłaszano wymianę trenerską w Piaście, ale Serb zdaje się poukładał zespół na tyle, że gdyby sezon był kilka kolejek dłuższy, mógłby nawet myśleć o pucharach. Obecnie jego drużyna notuje serię 4 zwycięstw, wszystkie w stosunku 1:0. Wystarczy więc stworzyć mocne fundamenty w defensywie, a z przodu choć raz pokonać bramkarza przeciwnika i sukces murowany. Tak proste, a tak ciężkie w egzekucji na boisku. Gliwiczanie jednak opanowali tę sztukę, a ich kolejną ofiarą okazała się Wisła. W pierwszej połowie goście może i mieli piłkę, ale nie potrafili stworzyć żadnego zagrożenia. Po zmianie stron również zwycięstwo Piasta było niezagrożone, choć ich przewaga nie była tak drugocąca. Za tydzień piąte 1:0 w meczu z Widzewem? Łodzianie nie są w najwyższej formie, więc taki wynik nie byłby chyba żadną niespodzianką.
Jednak brak kryzysu w Rakowie
Jeśli można było wiązać jakieś nadzieje, będąc kibicem Legii, że Raków złapie zadyszkę i potraci punkty, przez co będzie się toczyć do ostatniej kolejki walka o końcowy triumf, to mecz z Widzewem je chyba rozwiał. Ciężko będzie odebrać Medalikom złote medale za mistrzostwo Polski. W niedzielnym meczu kontrolowali prawie cały mecz, szybko zdobywając bramkę. Udawała im się również ta sztuka po tym, jak urazu doznał Ivi i Papszun zmienił go, nie chcąc ryzykować pogłębienia urazu. Hiszpan i tak zanim zszedł z boiska zdążył zamienić karnego na bramkę. Mimo kontroli nad meczem, swoją sytuację na bramkę miał również Widzew, ale ją zmarnował. Losy spotkania były więc niepewne do samego końca, ale ostatecznie kropkę nad i postawił w ostatniej minucie Fran Tudor, pięknie strzelając bezpośrednio z rzutu wolnego. Przed hitem kolejki piłkarze Rakowa postawili więc Legionistów w trudnej sytuacji – ich zwycięstwo z Lechem dałoby jedynie utrzymanie punktowej straty…
Remisowy hit
…a nawet tego nie udało się podopiecznym Runjaicia osiągnąć, bo ligowy klasyk zakończył się remisem, choć obfitował w emocje. Szybko Legia objęła prowadzenie za sprawą Pekharta i prezentowała się dobrze na boisku, dzięki czemu dowiozła prowadzenie do przerwy. Druga połowa przyniosła jednak zmianę obrazu gry, do głosu dochodził Lech, a błyszczał w nim Afonso Sousa, który chyba już na dobre zadomowił się w Poznaniu i Polsce, a udaną aklimatyzację udowodnił, strzelając dwie bramki, w tym drugą niebagatelnej urody. Szybko więc wynik meczu uległ odwróceniu, kibice nie mogli narzekać na nudę. Kolejorz nie dowiózł prowadzenia do końca, bo jeszcze jedną skuteczną akcję przeprowadzili gospodarze, a wykończył ją Wszołek. Swoją drogą jest to chyba jeden z bardziej niedocenianych zawodników Legii w tym sezonie, takie mam wrażenie. Mecz zakończył się podziałem punktów, który wydaje się sprawiedliwym rozstrzygnięciem.
Pogrzeb Miedzi w ostatniej akcji meczu
Koniec kolejki przyniósł poniedziałkowy mecz, pomiędzy Stalą, a Miedzią. Goście byli już w katastrofalnej sytuacji i jakiekolwiek nadzieje na utrzymanie sprowadzały się w dużym stopniu do matematyki. Zwycięstwo w Mielcu nie przyniosłoby nadmiaru optymizmu, ale dało światełko w tunelu, że można chociaż powalczyć. I wydawało się, że piłkarze takim tropem podążali, bo nawet po ładnym uderzeniu Chuci wyszli na prowadzenie i utrzymywali je praktycznie do końca spotkania. Wtedy jednak przyszła desperacka wrzutka Leandro, obrońcy Legniczan chowali się przed piłką, a głową do bramki skierował ją Matras. Ten punkt to kolejny kamień milowy w walce o utrzymanie Ekstraklasy dla Stali. Porażka odbiera już praktycznie wszelkie nadzieje w Legnicy. Choć sami piłkarze mają po co grać. Nie od dziś wiadomo, że spośród spadkowiczów, ci najlepsi piłkarze są chętnie brani do zespołów, którzy w Ekstraklasie występują.