Kto awansował, ten gra na razie w tygodniu, kto odpadł w Europie, odpoczywał również w weekend. Tak skonstruowana została ta kolejka Ekstraklasy. Grali za to beniaminkowie – nawet między sobą – a inni sabotowali mecz piłkarski…Zapraszam na parę słów podsumowania i wolnych wniosków w ramach MADEJki, czyli Magazynu Autorskich Dociekań Ekstraklasowej Jakości, w której omówię wydarzenia 6. kolejki Ekstraklasy.
Bez szału, bez dramatu
Nasi dwaj reprezentanci na europejskich boiskach toczyli w tygodniu boje w ostatniej rundzie kwalifikacji. We wtorek wybrzmiał po kilku latach przerwy hymn Champions League na polskiej ziemi, ale Raków niestety nie sprostał Kopenhadze i odniósł porażkę 0:1. Taki wynik nie przekreśla w żaden sposób ich szans, jednakże trzeba zdawać sobie sprawę, że w Danii poprzeczka ustawiona zostanie jeszcze wyżej. Nie wiadomo w zasadzie, czy ten rywal nie jest tak silny, jakby mogło się wydawać, czy też szybko strzelona bramka zmieniła ich nastawienie i nie forsowali tempa, skupiając się na dowiezieniu wyniku. Wszystko okaże się już dziś wieczorem w rewanżu. Raków nie zaprezentował się źle, aczkolwiek brakowało trochę pary z przodu, aby jeszcze bardziej nakręcić się i dążyć do zdobycia bramki. Na jej brak z kolei na pewno narzekać nie mogła Legia, która w czwartek walczyła w Danii o korzystny wynik przed rewanżem kwalifikacji do Ligi Konferencji. Mam wrażenie, że tworząc hybrydę dwóch najlepszych zespołów poprzedniego sezonu, stworzylibyśmy potwora na europejskiej scenie (oczywiście w naszych realiach). Raków ma szczelną obronę, a Legia z kolei mocarny atak, ale to, co wyczyniają w obronie, to czasem szokujące. Dlatego też ich mecze są bardzo ciekawe również dla postronnego widza, bo zapewniają mnóstwo sytuacji bramkowych z dwóch stron i emocje do końca. Identycznie wyglądał mecz z Midtjylland. Fatalna gra obronna, prowadząca do utraty trzech bramek, ale zrekompensowana formacją atakującą, przez co spotkanie zakończyło się remisem 3:3. Wynik nader wszystko korzystny, bo u siebie to Legia będzie lekkim faworytem i oby to wskazanie znalazło swe odzwierciedlenie przy Łazienkowskiej. Byłaby to katastrofa, gdyby w sezonie, gdzie dobrze punktujemy od początku i nawet marzyliśmy o trzech drużynach w grupie, skończyło się na zaledwie jednej, czyli na absolutnym minimum.
Twierdza Mielec ma się dobrze
Choć może nie jest to oczywiste i wręcz trudno w to uwierzyć, ale fakty są nieubłagane – Stal stworzyła prawdziwą twierdzę ze swojego stadionu, gdzie nikt nie potrafi wygrać już od ośmiu meczy. Co prawda często te spotkania kończą się remisami, ale nie z Radomiakiem. Wydawało się, że goście dobrze weszli w sezon, ofensywny styl zaburza w ocenie jedynie brak skuteczności. W spotkaniu ze Stalą gospodarze nie pozwolili jednak na nic konkretnego swoim przeciwnikom, ustalając wynik meczu bramką do szatni jeszcze pod koniec pierwszej połowy. Kapitalny był to rajd Gerstensteina! Młodzieżowiec, który okazuje się dobrą i tanią opcją w grze Fantasy Ekstraklasa, przebiegł pół boiska po przechwycie i ciągle wydawało się, że koledzy stwarzają mu idealne warunki do zagrania. Młodzieniec się uparł i sam doprowadził akcję do końca. Miał miejsce happy end, ale boję się myśleć, co by było, gdyby jednak nie trafił… Wcześniej po rzucie wolnym pierwszą bramkę zdobył Esselink. W efekcie tej wiktorii Stal znalazła się w górnej połowie tabeli i choć ta jest wyjątkowo płaska, to kolejny raz dają prztyczek krytykom i niosącym przepowiednie spadku Stali.
Krok do przodu Śląska
No dobrze, ostatni wygrany mecz z Lechem mógł być potraktowany z przymrużeniem lekkim oka, bo Kolejorz zmęczony, bo załamany odpadnięciem z Trnavą. Wygrana z Widzewem w Łodzi rzuca na sytuację trochę inny obraz. A może to już Wrocławianie ogarnęli się i zaczną osiągać lepsze rezultaty? Na trudnym terenie w Łodzi, gdzie historycznie nie wiodło im się najlepiej w meczach ligowych, potrafili dominować i być lepszym zespołem. Szczególnie Widzew został wybity z rytmu szybko straconą bramką w pierwszym kwadransie. Nie mogli się z tego otrząsnąć praktycznie całą pierwszą część gry, bo oddali w niej zaledwie jeden strzał. Po przerwie wszystko wyglądało z ich strony trochę lepiej, ale jednak ciągle to nieskuteczność Exposito trzymała ich w meczu. Pod koniec jednak nastrój opadł, gdy Paluszek zdobył drugą bramkę. Trener Niedźwiedź miał napiętą sytuację w kwestii utrzymania posady, wygraną derbową kupił sobie czas, ale notując takie porażki w słabym stylu sam kręci ponownie na siebie bata, mogącego go strącić z posady w Widzewie.
Najlepiej przemilczeć temat
Z niektórymi meczami w Ekstraklasie bywa, jak z tęskniącym Janem Kochanowskim za zmarłą córeczką, Urszulką. Brakuje nam po prostu właśnie samego meczu. To, co mogliśmy „podziwiać” w sobotnie popołudnie ciężko tak nazwać, skoro na celny strzał musieliśmy czekać aż do 90. minuty. Śmieszne są czasem opisy danych spotkań jako te „dla koneserów”. To, co wydarzyło (albo właśnie nie wydarzyło!) się w Grodzisku Wielkopolskim można właśnie tak skwitować i będzie to najlepszy komentarz do sytuacji. Jeśli przegapiliście z jakichś powodów ten mecz, nie urządzajcie sobie tortur. Oba zespoły dopisały sobie po punkcie i spokój – jedziemy dalej.
Świetny sierpień Puszczy
Absolutny beniaminek Ekstraklasy ani myśli o łatwym poddaniu się bez walki i dzielnie walczy w najwyższej klasie, z każdym meczem niwelując popełniane wcześniej błędy, głównie chodzi o straty na własnej połowie boiska. W sierpniu zaliczyli imponujące występy, zakończone na zdobytych 7/12 punktach. Dużą w tym rolą jest pewnie fakt, że trzy z czterech spotkań zagrali jako gospodarz. Niby w Krakowie, ale jednak jako gospodarz. Może to kwestia mentalna? Albo rywale na swoim stadionie mają sporą przewagę psychologiczną? Faktem jest jednak, że zarówno Puszcza, jak i ŁKS słabo spisują się w delegacjach. A że teraz przypadło to tym drugim, to Tułacz i jego zespół wracają do Niepołomic z kompletem punktów. Wydatną w tym pomoc zaliczył debiutujący w Łodzi Małachowski, którego występ trwał 10 minut po wejściu w przerwie, bo wyleciał z boiska po czerwonej kartce. Znamienne było zmieszanie Puszczy, która z początku nie wiedziała, co robić. Niby remis zły nie jest, ale masz pół godziny na zgarnięcie kompletu, może warto zaryzykować? Tak też zrobili i udało się strzelić drugą bramkę. Dla Puszczy więc na razie Ekstraklasa wcale nie jest straszna, aczkolwiek skomplikowały się sprawy w związku z kontuzją podstawowego bramkarza i młodzieżowca, Kewina Komara. Sprawa, o której mówiło się w całej Polsce i zagranicą okazała się bujdą. Młodzieniec, który chyba po fakcie i bójce z ex swojej dziewczyny zorientował się, że może mieć problemy w klubie, wymyślił, że zaatakowali go kibole Wisły Kraków. Prawda szybko wyszła na jaw i w tym roku na pewno go na boiskach Ekstraklasy nie zobaczymy. A czy jeszcze pozostanie w Puszczy? Ciekaw jestem, jak klub zareaguje na takie postępowanie swojego golkipera. Wydaje się, że powody do rozwiązania kontraktu są…
Derbowy remis
Sobotnie Derby Górnego Śląska przyniosły bezbramkowy remis. Choć rozgrywany mecz odbył się w Gliwicach, to obie drużyny mogły poczuć się jak u siebie, w końcu jeszcze 2 miesiące Ruch rozgrywać będzie tam mecze w roli gospodarza. Generalnie w tym sezonie Derby Górnego Śląska nie przyniosły bramek. Chociaż te omawiane jednak miały w sobie więcej piłki niż to, rozgrywane w Zabrzu. Chociaż Ruch ostatecznie nie oddał celnego strzału, to jednak Piast miał swoje sytuacje i naprawdę na wyżyny umiejętności musiał wznieść się w bramce Buchalik, aby zapewnić swojemu klubowi zero z tyłu. W ostatecznym rozrachunku ta sztuka się udała i z jednym punktem mogli wrócić do Chorzowa. Piast, od którego wymagamy sporo, szczególnie po ciekawej wiośnie zeszłego sezonu, jednak ma problemy ze zdobywaniem bramek w tym sezonie. Często uciekać się musieli piłkarze Vukovicia do strzelania z rzutów karnych. I choć w sobotnim meczu również czasem pachniało szansą z jedenastu metrów, to jednak wypadałoby strzelać też z akcji, czy po innych stałych fragmentach.
Korona spłaszcza tabelę
Był to ważny mecz w Kielcach szczególnie dla gospodarzy. Gdyby go przegrali, to oczywiście nic nie stałoby się w kontekście walki o utrzymanie, ale strata byłaby od początku znacząca. Teraz po fakcie wiemy już, że udało się pokonać Zagłębie, czym maksymalnie spłaszczyli tabelę. Mają 4 punkty i zamykają stawkę, a jednak w tym samym czasie są jedno zwycięstwo od miejsca w górnej połowie tabeli! Oczywiście, jest ciągle bagaż przełożonych meczów, ale to pokazuje, jak spore emocje daje Ekstraklasy od początku sezonu! Dość nieoczekiwanie Koroniarze wyjaśnili Miedziowych już w pierwszej połowie, strzelając dwie bramki, a dodatkowo biedy napykali sobie sami piłkarze Fornalika, a konkretniej Kłudka, który wyleciał po dwóch żółtych kartkach z boiska jeszcze w pierwszej połowie. Nie pomogło to drużynie przyjezdnych, która po zmianie stron była bezradna i pierwsza wiktoria Korony stała się faktem!
Niespodziewany lider
Tak, jak wspomniałem – ciężko o wiarygodność tabeli i rzetelną ocenę sytuacji, jeśli są drużyny, mające dwa zaległe mecze, ale fakt pozostaje jeden – Jagiellonia liderem Ekstraklasy! Zdecydowanie mało realny i spodziewany scenariusz, jednak trzeba hamować entuzjazm, bo pamięć o Wiśle Płock i jej niesamowitym wyczynie wciąż pozostaje żywy w głowach entuzjastów Ekstraklasy. Chwalić Jagę jednak można, a nawet trzeba. Drużyna, która miała problemy w ostatnich sezonach, aby złapać formę i serię chociaż dwóch, czy trzech zwycięstw, teraz pokonuje swojego rywala czwarty raz z rzędu! Chciałoby się napisać, że kolejny mecz ze Śląskiem również do wygrania, ale tamci złapali podobny flow i dzięki temu zapowiada się ich mecz bardzo, ale to bardzo ciekawie (czyli pewnie 0:0 po nudnym meczu). W meczu z Górnikiem było dla Jagi wszystko – najpierw błąd Bielicy i zdobyta bramka. Było też oczekiwane przełamanie Imaza, piękna bramka z rzutu wolnego Wdowika. Trener Siemieniec zdaje się ogarniać w Białymstoku bardzo dużo, choć pozostawienie takiego trenera nie musiało być wyborem oczywistym. Wiemy, że to krucha sprawa i za miesiąc może być zwalniany, ale dotychczas gra drużyny i wyniki za tym idące są imponujące. Trener Urban za to ma ponownie o czym myśleć w kontekście swojej drużyny. Czy zrobił dobrze, akceptując kontrakt po tym, jak go najpierw rok temu potraktowano? Zadecydowało pewnie serce i chęć pomocy Górnikowi, jak to często w takich sytuacjach bywa.