Występujący w Bełchatowie w roli gospodarzy częstochowianie do konfrontacji z zespołem ze stolicy Dolnego Śląska przystępowali podbudowani ostatnim zwycięstwem nad liderującą Pogonią Szczecin (2:1). Z kolei goście, z wracającym do podstawowego składu po kontuzji Krzysztofem Mączyńskim, w starciu z beniaminkiem zamierzali przypomnieć sobie, jak się wygrywa. To ostatni raz udało im się w połowie sierpnia.
W niezbyt atrakcyjnej dla kibiców pierwszej połowie bliżej prowadzenia byli podopieczni trenera Marka Papszuna, którzy zmusili do kilku interwencji bramkarza Śląska. Na początku spotkania Matus Putnocky obronił płaski strzał Daniela Bartla, a później musiał uważać na Felicio Browna Forbesa.
Napastnik Rakowa sprawiał najwięcej problemów obrońcom drużyny z Wrocławia. Kostarykanin groźnie uderzał m.in. w 12. minucie, a po jego indywidualnej akcji z 30. minuty niewiele brakowało, by do własnej bramki piłkę skierował Israel Puerto. Pięć minut później Forbes znów znalazł się w dogodnej sytuacji, ale Putnocky nie dał się zaskoczyć.
Przed przerwą pod drugą bramką działo się niewiele i wrocławianie w zasadzie ani razu nie zagrozili beniaminkowi rozgrywek. Podopieczni Vitezslava Lavicki nieco aktywniejsi w przodzie byli na początku drugiej części gry, ale efektem ich przewagi było jedynie niecelne uderzenie Przemysława Płachety z 50. minuty. Następnie znów musiał wykazać się bramkarz Śląska, którego z dalszej odległości mocnym strzałem pod poprzeczkę mógł zaskoczyć Igor Sapała. Ładną akcję Raków przeprowadził też w 73. minucie, kiedy po wymianie podań między Miłoszem Szczepańskim i Rusłanem Babenko w dobrej okazji był pierwszy z nich, lecz piłka po jego strzale minęła poprzeczkę drużyny gości.
W końcówce przewaga piłkarze Rakowa był już wyraźna i w końcu udokumentowana bramką. Gospodarze zwycięskiego gola zdobyli w 90. minucie. Powodzenie przyniosła im akcja dwóch rezerwowych. Piłkę z prawej strony zagrywał Michał Skóraś, a do siatki trafił Piotr Malinowski.