Przed mistrzem Polski prawdziwy egzamin dojrzałości. Dwumecz z Sarajewem można byłoby porównać do egzaminu gimnazjalnego – niby lekki stres wywołuje, ale w praktyce nie da się go nie zdać. Teraz poznaniaków czeka prawdziwa matura – ostatnio tak silna drużyna przyjechała do Wielkopolski w czasach, gdy Robert Lewandowski zaczynał budować swoją pozycję w Borussii, a Manu Arboleda wśród wielu kibiców był upatrywany jako filar naszej defensywy na Euro 2012.
Nie ma co ukrywać, że to FC Basel był najgorszym z możliwych rywali. Mówimy w końcu o drużynie, która jest katem szczególnie angielskich drużyn. Szwajcarzy na swoim rozkładzie mają wygrane z Manchesterem United, Chelsea, Tottenhamem, a i w poprzednim sezonie awansowali do 1/8 finału LM kosztem Liverpoolu. Dwa sezony temu doszli aż do półfinału LE. Zysków z transferów, akademii i skautingu mogą im zazdrościć najlepsze europejskie kluby. Tak więc czy Lech ma jakiekolwiek szanse? Oczywiście, nawet duże.
Po pierwsze, Lech zaczął wcześniej sezon, tak więc są już bardziej rozegrani. Po drugie z klubu odszedł Paulo Sousa, trener, a na jego miejsce przyszedł mocno nielubiany Urs Fischer, który jest mocno związany z największym rywalem, FC Zurich. Przekładając na polskie realia, to tak jakby legenda Legii nagle przeszła do Lecha. Na duży kredyt zaufania taka osoba nie mogłaby z pewnością liczyć. Po trzecie z klubu odszedł szkielet zespołu – Fabian Schär i Fabian Frei przeszli do Niemiec, a Marco Streller zakończył karierę. Byli to najlepsi piłkarze naszych rywali i pomimo kupna takich uznanych zawodników jak Bjarnarson czy Kuzmanović, nie ma pewności, że dadzą oni tyle samo jakości. Po czwarte – Urs Fischer nie będzie mógł skorzystać ze wszystkich zawodników – za nadmiar kartek pauzuje Walter Samuel, a w Szwajcarii zostali Iwan Iwanow, Yoichiro Kakitani i Derlis Gonzalez.
Nowy szkoleniowiec rywali, który zadebiutuje w eliminacjach do LM, jest świadom słabości swego zespołu i wcale nie uważa się za zdecydowanego faworyta: ‚To dwumecz. Wszystko może się zdarzyć. Przyjechaliśmy po zwycięstwo, ale remis nie byłby zły. Wszystko zależy od tego, jak ułoży się mecz‚. W podobnym tonie wypowiada się legenda klubu, Alexander Frei(wypowiedź dla ‚Faktu’): ‚ W poprzednich latach spodziewałbym się, że Basel pewnie zwycięży, ale w tym roku będzie trudniej niż w ostatnich sezonach. Latem Basel straciło bowiem kapitana drużyny Marco Strellera i dwóch innych ważnych zawodników – Fabiana Freia i Fabiana Schara, którzy trafili do Bundesligi. Lech nie musi się więc bać Basel‚. O tym, że Bazylea nie taka straszna, jak ją malują przekonuje też Ryszard Komornicki, dobrze znający szwajcarskie realia(wypowiedź dla ‚Super Ekspresu’): ‚Nie rozumiem tego pesymizmu. Może ludzie mylą Basel z Barceloną, bo Szwajcarzy mają podobne barwy? Ale ja w ich składzie Messiego nie widzę i uważam, że nie ma co biadolić – trzeba wyjść na boisko i wygrać, bo to jest realne. Nie lubię gadania, że Lech musi mieć respekt dla Basel. Nie musi i nie powinien! Respekt to się powinno mieć dla starszego człowieka. A dla rywala na boisku zero respektu! Lech powinien być pozytywnie arogancki, wierzyć w siebie, nie bać się‚.
Bazylea nie ma też dobrych wspomnień z Polski – podczas swojej ostatniej(i jedynej) wizyty w naszym kraju, ponieśli klęskę z krakowską Wisłą(1:3).
Lech niejednokrotnie pokazywał, że znacznie lepiej czuje się w starciach z rywalami z górnej półki. Takim niewątpliwie są Szwajcarzy, choć już nie są tak straszni jak przed rokiem. Szanse 50/50. Przejście Helwetów gwarantuje poznaniakom grę w pucharach przynajmniej do zimy. Jest więc o co walczyć. Lechu, zagraj najlepiej jak potrafisz!