Miotła (jeszcze?) nie działa

Kto oczekiwał „efektu nowej miotły”, rozczarował się. Górnik Zabrze z nowym sztabem szkoleniowym nie tylko po raz kolejny nie zdobył ani jednego punktu, ale też pozwolił beniaminkowi wbić sobie trzy gole nie strzelając przy tym żadnego. Termalica zasłużenie wygrała dziś w Mielcu.

Górnik ruszył do ataku lewą stroną w pierwszej minucie i… to byłoby na tyle. Potem w szeregach zabrzan nastąpił paraliż. Praktycznie nie istnieli z prawej strony, w środku również prezentowali się mało kreatywnie. Grali bez pomysłu, bez szybkości, bez celności i w dodatku bez szczęścia. Fatalnie wyglądała gra zawodników bez piłki, którzy rzadko wychodzili do kontrataku i rzadko dobrze się ustawiali. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego byli prawie zawsze czytelni i przewidywalni dla rywala, który już w 5. minucie wyszedł na prowadzenie. Babiarz prostopadle podawał do Kędziory, który jednak minął się z piłką. Odważnie doszedł do niej za to Drozdowicz umieszczając futbolówkę w pustej w tym momencie bramce.

Gospodarze dla przeciwwagi wobec gości szybko przemieszczali się na boisku, nieźle grali w defensywie, dobrze ustawiali i wychodzili na pozycje, rozgrywali akcje ze spokojem, pomysłem i większą dokładnością. W 35. minucie podwyższyli prowadzenie kiedy po dwójkowej akcji Foszmańczyk-Plizga, ten pierwszy został faulowany w polu karnym przez Kosznika. Jedenastkę pewnie wyegzekwował Dawid Plizga.

Jeśli już silić się na opisanie jakiejkolwiek akcji Górnika z pierwszej połowy to można wspomnieć o dość zaskakującym strzale Kosznika z woleja w 39. minucie, po którym piłka niewiele minęła słupek czy o doskonałym dośrodkowaniu Madeja do Gergela, który uderzył z powietrza trafiając jednak prosto w bramkarza.

Druga połowa nie zmieniła znacząco obrazu gry. Zabrzanie byli może bardziej skłonni podejmować ryzyko, za to dyscyplina i konsekwencja niecieczan, ich dobra gra w defensywie i pewnie wykonywane stałe fragmenty sprawiły, że wysiłki gości nie przyniosły skutku. Termalica rozgrywała piłkę ze spokojem, broniąc się przez dużą część gry od środkowej linii boiska, bez pressingu, ale za to z dużą pewnością siebie wyczekując błędów rywala, który zaliczał wiele prostych strat. I tak w 49. i 53. minucie gospodarze po raz kolejny stali przed doskonałymi okazjami na podwyższenie prowadzenia. Najpierw po rzucie rożnym blisko strzelenia gola był Plizga, potem po wyrzucie Fryca z autu uderzał najpierw Drozdowicz, a potem nad bramką Kędziora.

Górnicy wywalczyli dla siebie kilka stałych fragmentów gry, ale strzały po nich były niecelne lub za słabe. Dwukrotnie spudłował Iwan. Im bliżej końca spotkania tym bardziej rozpaczliwe próby podejmowali podopieczni Leszka Ojrzyńskiego, często usiłowali wywalczyć okazje strzeleckie długimi wrzutkami, których większość zgarniał dobrze grający Pavol Stano.

W doliczonym czasie gry przewagę zespołu Mandrysza przypieczętował Dawid Plizga zdobywając trzecią bramkę w tym meczu. Tym samym Termalica ma już na koncie 6 punktów. Co więcej, zagrała ponownie na zero z tyłu wysoko pokonując uznanego rywala.