Naszej młodzieżowej reprezentacji w końcu należą się w pełni zasłużone brawa. To było najlepsze zgrupowanie kadry do lat 21 od naprawdę bardzo dawna. Dwa pewne zwycięstwa, a z tego jedno z wielkimi Niemcami! Ekipa Macieja Stolarczyka powoli zaczyna się rozkręcać i daje świetlane perspektywy na przyszłość. Dziś po krótce omówimy sobie bohaterów tego zgrupowania, jak i podsumujemy sobie rozegrane podczas niego mecze.
Polska 4:0 Niemcy – SZAPO -BA!
Zwycięstwa z naszymi zachodnimi sąsiadami zawsze cieszą podwójnie, a szczególnie, gdy mówimy o piłce nożnej, czyli sporcie, w którym jesteśmy od nich gorsi na każdej płaszczyźnie. Nie miejmy jednak złudzeń, mecz ten nie sprawił, że z dnia na dzień staliśmy się szkoleniową potęgą – co to, to nie. Mimo wszystko warto docenić przebłysk, jaki zaprezentowali nam ostatnio nasi polscy wychowankowie.
Przed meczem widać było, że w kadrze nie brakuje presji. Może i jest to drużyna młodzieżowa, ale gdy mierzysz się z takim szkoleniowym hegemonem, jak Niemcy, musisz przygotowywać się na ciężką przeprawę. Ekipa Antonio Di Salvo była niepokonana w tym roku i miała wielką okazję do tego, aby przejść cały 2021 suchą stopą. Trener Maciej Stolarczyk miał na to jednak trochę inne plany. Na jego odprawach przedmeczowych mogliśmy wyczuć, że jest to dla niego spotkanie szczególne i tą perspektywę starał się również przekazać zawodnikom. Jak się okazało, wyszło to całkiem nie najgorzej.
Od początku narzuciliśmy rywalowi szybkie tempo. Niemcy byli zdezorientowani popełniali wiele błędów i zostawiali ogromne przestrzenie na swojej połowie. Niedociągnięcia te zostały bezlitośnie wykorzystane przez naszych reprezentantów. Po dwóch trafieniach Benedyczaka i jednym Michała Skórasia po 15 minutach prowadziliśmy aż 3-0! Na dodatek w 20 minucie niemiecki pomocnik grający na co dzień w Werderze Brema, Jean-Manuel Mbom zaliczył czerwoną kartkę po brutalnym faulu na Benedyczaku. W tamtym momencie w myślach niemieckich piłkarzy pojawiła się myśl, że raczej próżno im będzie szukać z nami chociażby jednego punktu.
Dalsza część spotkaniu to raczej obrona Częstochowy w naszym wykonaniu. Idealnym potwierdzeniem tych słów może być żółta kartka otrzymana przez naszego bramkarza, Cezarego Misztę za grę na czas – w 40 minucie. Niemcy rozgrywali piłkę, a my staraliśmy się ich ukuć z kontrataku. Zwycięstwo to przypieczętował dopiero w samej końcówce wchodzący z ławki Kacper Kozłowski.
Kozłowski i Kamiński – za dobrzy na młodzieżówkę
Wśród kibiców nie brakowało zdziwienia, że selekcjoner dorosłej reprezentacji, Paulo Sousa nie powołał do pierwszej kadry tych dwóch młodych zawodników z ekstraklasy. Wiemy, że Portugalczyk nie jest wielkim fanem tej ligi, ale zarówno Kozłowskim, jak i Kamiński debiut w kadrze mają dawno za sobą. Jednocześnie regularnie dawali argumenty, aby poszerzać dalej swój dorobek występów z orzełkiem na piersi. Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem. Dostali oni szansę pokazania się na tle swoich rówieśników i trzeba przyznać, że nienagannie ją wykorzystali.
Kacper Kozłowski to dla Sosuy o wiele bardziej zasłużony zawodnik z tej dwójki. Odkąd został selekcjonerem, pierwszy raz pominął go przy ustalaniu listy powołań. Pomocnik Pogoni Szczecin zawsze wykazywał się ogromnym zaangażowaniem, gdy tylko pojawiał się na murawie ze starszymi kolegami. Tym razem mimo braku wiekowej różnicy było dokładnie tak samo, a nawet lepiej, ponieważ do dobrych występów dołożył konkretne liczby.2 bramki i jedna asysta, na tle takich przeciwników, jak Niemcy wygląda imponująco. Wiadomo, bramkę i asystę zdobył także w spotkaniu z o niebo słabszą Łotwą, ale reasumując i tak należy mu się pochwała za to zgrupowanie.
Drugim piłkarzem, który zapewne tylko chwilowo wrócił do kadry młodzieżowej, jest Jakub Kamiński. Skrzydłowy Lecha zalicza sezon życia. W ekstraklasie jest nie do zatrzymania, a jego poczynania są regularnie skautowane przez niemieckich gigantów. Zarówno jego występ w spotkaniu z ich młodzieżówką, jak i z reprezentacją Łotwy, stanowią dla niego wspaniałą wizytówkę.
Co ciekawe pokazał się w aspektach, z których nie jest powszechnie znany. Owszem zaliczył ciekawe rajdy, dynamika również była u niego nienaganna, ale to jego orientacja i przegląd pola robił największe wrażenie. Zaliczył 3 asysty i ogromny udział przy większości trafień naszej reprezentacji na tym zgrupowaniu. Gdyby dopisało mu nieco więcej szczęścia, zapewne mógłby pochwalić się także jakąś bramką, ale fani ekstraklasy mogą potwierdzić, że ten skrzydłowy strzelać również potrafi.
Po takich występach obowiązkiem Paulo Sousy jest powołanie tych grajków na mecze barażowe do mistrzostw Świata. Przy naszych słabościach na wahadle, czy też braku możliwości skorzystania z Mateusza Klicha w pierwszym spotkania Kamiński i Kozłowski to niewątpliwie must-have dla Portugalczyka.
Adrian Benedyczak – „jak ty mi zaimponowałeś w tej chwili…”
Z całym szacunkiem do napastnika polskiej młodzieżówki, ale Adrian Benedyczak to piłkarz, o którego istnieniu bardzo łatwo było zapomnieć. W barwach Pogoni nie zachwycał, był solidny, ale nie miał żadnych cech, które mogły porywać tłumy. Nie był też jakiś hiperbramkostrzelny, a to w owym momencie było niezwykle potrzebne „Portowcom”. Bardzo szybko zdecydował się na transfer do Włoch, co wprawiło niektórych w spore zdziwienie. Nie wyróżniał się na polskim podwórku. Było wielu graczy, którzy w teorii mogliby o wiele szybciej spakować manatki i wyjechać. ‘
Początki w Parmie miał bardzo średnie, ale przed omawianym zgrupowaniem coś się ruszyło. Zaczął dostawać coraz więcej minut, a nawet strzelił 2 gole, z Cittadelą i Vicenzą. Nie było to jednak coś, co zwiastowało nagły wybuch jego umiejętności w meczu z naszymi odwiecznymi rywalami. Jak się okazało Benedyczak wyglądał świetnie na tle lepiej klasyfikowanych Niemców. Wyróżniał się pod względem dynamicznym, świetnie się zastawiał i w pełni wykorzystywał każdy centymetr boiska, pracują w ustawieniu bez piłki. W meczu z Łotwą wyglądało to równie dobrze. Efekt? – 3 bramki i wywalczony rzut karny. Jako kibice dostaliśmy klarowny sygnał, może warto byłoby bardziej zainteresować się tym młodym chłopakiem, który tuła się po Serie C?
Polska szkoleniową potęgą? – spokojnie…
Przed meczami młodzieżówki do łask wrócił temat szkolenia w polskiej piłce nożnej. Wznowił go (zresztą bardzo słusznie) selekcjoner reprezentacji Polski, a swoje 5 groszy dołożył nawet sam Robert Lewandowski.
– Patrząc na to, co już widziałem, muszę stwierdzić, że polski futbol potrzebuje reformy szkolenia. Wielkiej reformy, reformy strukturalnej. Dopiero później będzie można grać na najwyższym poziomie i myśleć o zdobywaniu tytułów. O tym, żeby polskie kluby wygrywały w międzynarodowych rozgrywkach. W Polsce powinniśmy zmienić mentalność. Nie myśleć o wynikach, ale zastanowić się, jak je osiągnąć. Powinniśmy myśleć o całym procesie szkoleniowym. Wymyślić jego projekt i go stworzyć. Nie chcę mówić o szczegółach i wchodzić w to głębiej, bo muszę skupić się na codziennej pracy z reprezentacją. Ale podkreślam: to może doprowadzić nas do sukcesu i lepszej gry – mówił Portugalczyk na konferencji prasowej.
– W 40-milionowym narodzie nie na każdej pozycji mamy po kilku piłkarzy do wyboru – narzekał.
– Nie możemy mówić, że w szkoleniu jest dobrze i przyszłościowo. Nie jest. Gdyby wszystko funkcjonowało dobrze, bylibyśmy w innym miejscu. Jest bardzo dużo do poprawy. Nie wystarczy wymiana dwóch-trzech elementów. Jeśli szkolenie nie idzie od lat w konkretnym systemie, z jakąś myślą, to nie widać dużych efektów. Nie widać u nas piłkarskiej jakości. Nie wprowadzamy co roku chociażby dwóch nowych piłkarzy do pierwszej kadry lub do reprezentacji młodzieżowych. Od paru lat wypowiadam się na temat szkolenia i moje zdanie się nie zmienia, bo nie widzę, by zmieniało się szkolenie. Na pewno nie na tyle, żebym pomyślał: „O! Widzę światełko w tunelu” – dodał od siebie Lewandowski.
Słowa zarówno jednego, jak i drugiego są oczywiście prawdziwe. O ile nasz kapitan, Robert Lewandowski, nie jest w stanie zrewolucjonizować całego sytemu szkolenia, tak Paulo Sousa ma dość sporą siłę przebicia w tym temacie. Jak na razie jednak jego działanie opiera się głównie na wytykaniu naszych błędów, niżeli realnych propozycjach ich zapobiegania. Jako selekcjoner polskiej reprezentacji jego praca nie ogranicza się do wysyłania powołań i prowadzenia drużyny na zgrupowaniach. Jego przypadek jest szczególny, bo jako doświadczony szkoleniowiec zagraniczny miał rozpowszechniać swoją widzę w całym kraju. Tymczasem nawet jego sztab składa się w zdecydowanej większości z jego rodaków. Mówi o reformie strukturalnej, ale nie robi zbyt wiele w stronę jej przeprowadzenia.
W planach są spotkania z trenerami i piłkarzami, którzy nie łapią się do pierwszej reprezentacji, ale jak na razie są to tylko plany. Miejmy nadzieję, że wejdą one w życie zanim Paulo Sousa zostanie zwolniony z powodu słabych wyników sportowych.
Jednocześnie nasza młodzieżówka pokazała nam światełko w tunelu. Nie chodzi tylko o kilku piłkarzy wspomnianych wyżej. Jako całokształt zaczęli wyglądać o wiele lepiej. Mamy kilku naprawdę utalentowanych graczy z wielkimi perspektywami, czas ich wykorzystać i zacząć robić podwaliny na erę post Lewandowski.
Polska 4:0 Niemcy
Polska 5:0 Łotwa