Zapowiadało się ciekawe widowisko. Ostatecznie w stolicy Podlasia nie zobaczyliśmy tak naprawdę nic imponującego. Pogoń Szczecin bezbramkowo zremisowała z Jagiellonią.
Pierwszą ciekawą akcję w początkowych minutach spotkania przeprowadzili Portowcy. Została ona zwieńczona mocnym strzałem Łukasza Zwolińskiego. Świetną paradą popisał się jednak bramkarz gospodarzy Bartłomiej Drągowski i Szczecinianie obeszli się smakiem. Mniej więcej dwadzieścia minut później groźną kontrę wyprowadziła Jagiellonia. Koniec końców fatalnie zachował się Fedor Cernych, który zaplątał się z piłką w polu karnym. Do końca pierwszej połowy żadna z drużyn nie zaprezentowała żadnych konkretów. Delikatną przewagę miała drużyna Michała Probierza. Niby szybkie akcje i obiecujące kontry, ale to gole są najważniejszą rzeczą w piłce nożnej. Tego niestety zabrakło.
Drugie 45 minut nie różniło się za bardzo od pierwszej odsłony. Ogromną zasługą takiego rezultatu była pewna gra formacji defensywnych obu ekip, o czym wspomniał na konferencji prasowej trener gości. W zespole Czesława Michniewicza wyróżniającymi się postaciami byli na pewno stoperzy i Rafał Murawski. Żółto-Czerwoni jak zwykle mogli liczyć na Jacka Góralskiego. Po prostu pirania. Na pochwały zasługuje również Łukasz Burliga. Ciekawie wyglądał nastoletni Przemysław Mystkowski, który laserowym podaniem stworzył sytuację dla Cernycha. Litwin ponownie zawiódł. Jego uderzenie bez problemów złapał Jakub Słowik.
Zbyt asekuracyjna gra obu klubów. Niewidoczni, bądź rażąco nieskuteczni snajperzy. Nie tak wyobrażaliśmy sobie pojedynek przy Słonecznej. Pogoń zamiast umocnić swoją pozycję, wypadła z podium i z 42 punktami na koncie zajmuje nie za bardzo lubiane przez sportowców czwarte miejsce. Jagiellonia natomiast jest na skraju grupy mistrzowskiej. 32 „oczka” dają Żubrom dwa punkty przewagi nad dziewiątym Podbeskidziem.