Podział na grupy funkcjonuje już od dłuższego czasu, jednak w tym sezonie zabraknie podziału punktów. Najbardziej skorzystają na tym zespoły, które wypracowały sobie porządną przewagę punktową przed nadchodzącą fazą finałową.
LEPIEJ CZY GORZEJ?
Lech Poznań jest zespołem, który został mistrzem rundy zasadniczej. Ekipa Nenada Bjelicy nabrała w ostatnich tygodniach znaczącego rozpędu i według wielu ekspertów to właśnie ona gra najbardziej widowiskowy futbol w Polsce. Patrząc obiektywnie Lech zdobył zaledwie 55 punktów w 30 meczach. To bardzo słaby dorobek. Nawet Śląsk Wrocław z sezonu 2011/12, czy Wisła Kraków z kampanii 2010/11 miały o jedno oczko więcej. Legia Warszawa w rozgrywkach 2014/15 skończyła rundę zasadniczą także mając o jedno oczko więcej. Ciekawe jest też to, że zawodnicy z Poznania uzbierali dokładnie taką samą ilość punktów jak przed rokiem. Warto zatem zadać sobie jedno zasadnicze pytanie. Czy to Lech gra na takim samym poziomie jak w poprzednich rozgrywkach, czy to obecni rywale prezentują znacznie niższą kulturę gry?
Grupa mistrzowska ma najsłabszego mistrza rundy zasadniczej w całej (pięcioletniej) historii, zaś grupa spadkowa wręcz przeciwnie – tam po raz pierwszy zdarzyło się, że ekipa, która zdobyła 40 punktów po fazie wstępnej nie znalazła się w górnej ósemce.
Bądźmy szczerzy. W walce o mistrzostwo Polski pozostały zaledwie trzy drużyny: Lech Poznań, Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa. Teoretycznie to one grały najrówniej w całym sezonie, dlatego teraz mają prawo walczyć o najwyższe laury. Obecni mistrzowie Polski tracą zaledwie jeden punkt do lidera, także nie jest wykluczone, że już w najbliższej kolejce tabela grupy A może obrócić się o 180 stopni. Zespół Romeo Jozaka zanotował w tym sezonie trzy remisy, ale za to… schodził z boiska aż dziesięć razy w roli pokonanego. W obecnym wieku żadna drużyna, która zdobywała mistrzostwo nie miała tak wielu porażek. Czas na niechlubną zmianę?
Jesienią sporo zamieszania narobił Górnik Zabrze, który do końca walczył z Legią o tytuł mistrza jesieni. Zabrzanie ostatecznie zakończyli sezon zasadniczy na piątej lokacie w tabeli, dając się wyprzedzić rewelacyjnej Wiśle Płock. Zespół Marcina Brosza jest najbardziej niedoświadczoną ekipą w całej stawce, dlatego można zaryzykować stwierdzenie, że teraz dla nich będzie jeszcze trudniej. Przez pierwsze miesiące beniaminek z Zabrza był ekipą nieprzewidywalną, niedostępną dla rywali. W zimie przeciwnicy dobrze przepracowali swój okres przygotowawczy, rozpracowali schematy Górnika i nie pozwolili im do końca rozwinąć skrzydeł. Szczególną opiekę w każdym z meczów miał Igor Angulo, który wiosną na listę strzelców wpisywał się raz za razem. Warto także wspomnieć jeszcze raz o ekipie Wisły Płock, która w tym sezonie zaskakuje wszystkich. Czwarte miejsce na koniec fazy zasadniczej to dla klubu ogromny sukces, tym bardziej, że przed rozpoczęciem rozgrywek ekipa Jerzego Brzęczka była wymieniana w gronie potencjalnych spadkowiczów.
(VAR)IACTWO!
Kilka dni przed ostatnią kolejką rundy zasadniczej wybuchła poważna dyskusja na temat VAR-u. Ostatecznie PZPN podjął decyzję, aby wszystkie mecze 30. serii spotkań odbywały się bez możliwości korzystania z powtórek. Polska federacja broniła się argumentami, że chce, aby wszyscy mieli równe szanse i nikt nie był faworyzowany przez dołączenie systemu VAR. Zbigniew Boniek próbował nawet rozłożyć kolejkę na dwa dni, ale inne kluby nie wyraziły na to zgody.
Jeśli taki system zawitał do Polski to nie wolno pozwalać na to, aby z niego nie korzystać. Wiadomo, że trzy mecze decydowały o tym kto znajdzie się w grupie mistrzowskiej, a kto w grupie spadkowej. Patrząc na statystki, gdzie i ile razy zawitały ten system na meczach Ekstraklasy można dostać sporego bólu głowy. VAR bywał prawie kilka razy więcej w Poznaniu niż na stadionie Bruk-Betu Termaliki. W weekend także nie obyło się bez kontrowersji. Żaden arbiter nie miał jednak wpływu na ostateczny kształt grupy A i B. Arka od początku derbów dostawała srogie lanie, Legia potwierdziła swoją wyższość nad Pogonią, Wisła kopała się po czołach w starciu z Sandecją, a Zagłębie zremisowało z Cracovią 2:2, co przy porażce ekipy Ojrzyńskiego i tak nie miało znaczącego wpływu.