Nie szkoda mi Lechii Gdańsk. Tak po prostu nie jest mi żal, że ta drużyna po raz kolejny zmarnowała swój potencjał i że za 2-3 tygodnie jej kibice zamiast zastanawiać się nad rywalem w eliminacjach Ligi Europy będą na Instagramie przeglądać zdjęcia swoich piłkarzy z wakacji.
Nie mam żadnego osobistego urazu do Lechii, bo zgaduje że pewnie pojawi się milion komentarzy(w sumie bym sobie życzył takiego zasięgu) o tym jakie to mam kompleksy. Cóż, to nie tak. Byłem w Gdańsku, bardzo podobało mi się to miasto, stadion Lechii uważam za czystą perełkę, momentami nawet po cichu kibicowałem by wreszcie udało im się wejść do Europy, bo byłem po prostu ciekawy. Niestety, chyba piłkarze nie byli równie zaciekawieni.
Minimalizm na liście rzeczy, które najbardziej mnie irytują jest w samej czołówce, a w skrajnych przypadkach wskakuje na pierwsze miejsce. Taki właśnie skrajny przypadek miał miejsce w drugiej połowie meczu Lechii z Legią. To nie był nawet pokaz kunktatorstwa. To była jego definicja. Pozorowanie gry, byle tylko doczłapać do końca meczu, bo przecież w Białymstoku wynik bezpieczny. Jakże potem komicznie wyglądała ta przygotowywana na łapu-capu zmiana Kuświka chwilę po golu wyrównującym w Białymstoku.
Szkoda, bo liczyłem że Piotr Nowak rzeczywiście wszczepi w swoją drużynę taką mocną amerykańską mentalność, według której zawsze idzie się po pełną pulę. Jednak ani on ani jego piłkarze nie wyciągnęli żadnych wniosków z poprzedniego roku. Przypomnijmy, ostatnia kolejka sezonu 15/16, Lechia przyjeżdża do Krakowa i musi wygrać by myśleć o awansie do Europy. Cracovię z kolei urządzał remis. Wynik? 2-0 dla Pasów, które zamiast tworzyć w głowie zaawansowaną matematykę po prostu od początku zaatakowały i w drugiej połowie już zamknęły sobie mecz.
2014, 2015, 2016, 2017. 4 oddzielne lata, 4 oddzielne sezony, 4 stracone przez Lechię szanse. Za każdym razem kończyła jedno miejsce za tym wymarzonym. Dodatkowym bólem szczególnie będzie fakt, że trójmiejski rywal już w pierwszym sezonie po powrocie zapewnił sobie to, czego dużo bogatsza Lechia nie w stanie zrobić od kilku lat. Można próbować sukces Arki deprecjonować, że trafiła najłatwiejszą drabinkę w historii, że miała dużo szczęścia w finale. Nie wydaje mi się jednak, żeby w Gdyni specjalnie się tym przejmowali patrząc na listę potencjalnych rywali w eliminacjach Ligi Europy.
Ile dzieli Gdańsk od pucharów? 5 stacji SKM 😉 pic.twitter.com/Kx0V5Yvjdv
— arkowcy.pl (@arkowcypl) June 4, 2017