Po bardzo interesującym meczu Jagiellonia Białystok przegrała z Pogonią Szczecin. Oznacza to, że „Portowcy” po 10 kolejkach sezonu będą przewodzić stawce ligowej. Białostoczanie zaś spadli na 6. lokatę. Drużyna Ireneusza Mamrota może sobie pluć w brodę, bo okazji na przechylenie miary na swoją korzyść miała a miała.
Lepiej mecz zaczęli gospodarze. Wprawdzie brakowało klarownych okazji, jednak z czasem było ich coraz więcej. Zaczęło się od gola Patryka Klimali, nieuznanego z powodu pozycji spalonej. Od tamtej pory napór na bramkę „Portowców” tylko się nasilał. Kiedy Klimala już „legalnie” urwał się obrońcom, to wyłożył kapitalną piłkę do Imaza, ten jednak nie trafił w bramkę. Pudło podobne do akcji Roberta Lewandowskiego z wczorajszego meczu przeciwko Paderborn. Sytuację sam na sam miał także Przykrył, jednak Stipica nie dał się pokonać. Kolejną okazję miał znowu Klimala, jednak nie mógł już zagrywać, a strzał obronił Stipica. Kto myślał, że bramka jest kwestią czasu, ten się nie mylił. Po wyżej wymienionej interwencji Stipicy, Klimala przejął piłkę i zagrał do dobrze ustawionego Camary. Ten miał na tyle czasu i miejsca, że bramka była formalnością. To już drugi gol Hiszpana w ciągu kilku dni. Wcześniej pokonał bramkarza Cracovii w Pucharze Polski.
Jagiellonia po bardzo dobrej pierwszej połowie, nie chciała być gorsza po zmianie stron. Niepozorna „świeca” Martina Pospisila pozwoliła Przykryłowi ponownie znaleźć się oko w oko ze Stipicą, ale Czech trafił prosto w niego. Pierwszą poważną akcję Pogoń stworzyła dopiero w 55. minucie. I od razu zakończyła się golem. Najpierw Kożulj wrzucił w pole karne, tam Kostas głową zgrał w okolice 16 metra, gdzie dobiegł Kowalczyk, a rykoszet sprawił, że Węglarz nie mógł nic zrobić. Jagiellonia od razu rzuciła się do ataku, jednak brakowało wykończenia. W 72. minucie pomocną dłoń Pogoni wyciągnął Juan Camara, kopiąc we własnym polu karnym Sebastiana Kowalczyka. Bartosz Frankowski po konsultacji z wozem VAR podyktował rzut karny Pogoni. Na gola zamienił go Adam Buksa i Jagiellonia na własne życzenie znalazła się w bardzo trudnym położeniu. Jednym z zawodników, którego Kosta Runjaić wpuścił w celu dowiezienia wygranej był Adam Frączczak. To właśnie on przypieczętował zwycięstwo „Portowców” Zawodnik, który wygrał walkę z nowotworem, dzisiejszego dnia szybko nie zapomni. Jagiellonia nie chciała się poddać, czego efektem była wyszarpana bramka Wójcickiego. Ta jednak znowu nie została uznana z tego samego powodu – spalonego. Podobnie było przy golu Jesusa Imaza, jednak sędzia po konsultacji zreflektował się i uznał tego gola. Na wyrównanie czasu już nie było i Pogoń Szczecin może cieszyć się z trzech punktów w Białymstoku po raz pierwszy od 6 lat. Wtedy to Jagiellonia Piotra Stokowca uległa Pogoni Dariusza Wdowczyka tym samym stosunkiem, co dzisiaj. Mecz ten otwierał połowę stadionu w Białymstoku, a gola samobójczego na wagę zwycięstwa strzelił Michał Pazdan, którego nikt nie posądzał o to, że zrobi jeszcze jakąkolwiek karierę reprezentacyjną. Trochę to dawno było, trzeba przyznać.
Drużyna Kosty Runjaicia lokuje się na fotelu lidera, a szansa na jego utrzymanie przed przerwą na kadrę jest spora, bo „Portowcy” mierzyć się będą na własnym boisku z Rakowem Częstochowa. Jagiellonię ponownie czeka trudne zadanie, bo wyjazd do niezdobytego jeszcze w tym sezonie Wrocławia.