statystykislask

Nowy sezon, stary Śląsk. Znów pokazują że potrafią grać u siebie

Za nami 3. mecz premierowej kolejki Ekstraklasy w sezonie 20/21. Starcia Śląska z Piastem zapowiadało się naprawdę dobrze ze względu na postawę drużyn w poprzednim sezonie ale i transfery przeprowadzone w obu klubach. Ponadto Wrocławianie całkiem dobrze grali u siebie w ostatniej kampanii Ekstraklasy.

Do rzeczy. Mecz rozpoczął się naprawdę ciekawie, bo już w 2. minucie spotkania Fabian Piasecki wykorzystał wspaniałe podanie piętą od Praszelika i mieliśmy już 1:0. Trzeba przyznać, że szybko stracona bramka mogła działać demotywująco na zespół Waldemara Fornalika. Ponadto zespół z Wrocławia nie zwalniał tempa. Okazję do dubletu w 17. minucie zmarnował Piasecki, który stojąc plecami do bramki odwrócił się w polu karnym i oddał strzał prosto w golkipera gości – Placha. Następną okazją do zwiększenia prowadzenia Śląska był rzut wolny sprzed pola karnego, ale tym razem niewielka odbijanka i tylko rzut rożny dla gospodarzy, którzy nacierali coraz bardziej z każdą minutą. Szansę na bramkę miał też Praszelik, który oddał strzał zza pola karnego. W konsekwencji piłka przeleciała około metr od bramki Placha. No i w końcu akcja gości. W 36. minucie piłkarze Śląska popełniają błąd i dochodzi do kontry ze strony Gliwiczan. Kilka podań i dośrodkowanie w pole karne na Parzyszka, który głową trafia w Putnocky’ego. Najgroźniejszą akcję jednak Piast przeprowadził za 5 minut. Po strzale Milewskiego piłka sparowana przez bramkarza gospodarzy trafia pod nogi Sokołowskiego, a ten z ostrego kąta próbuje zgrać ją na 5 metr. Tym razem na posterunku był Pawelec, który wspaniałą interwencją wybił piłkę na rzut rożny. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry w pierwszej połowie żółtą kartkę zarobił Kirkeskov. Pierwsza połowa to dominacja Piasta jeśli chodzi o posiadanie piłki (62%). Trener Fornalik wiedział, że trzeba coś zmienić.

Drugą połowę otworzyła zmiana. Patryk Lipski wszedł w miejsce Milewskiego. Nie zdążył porządnie pobiegać a już Piast stracił bramkę. W 50. minucie Sobota z rzutu wolnego zagrywa piłkę na Celebana, który na 2 kontakty strzela bramkę na 2:0. Po tym zdarzeniu nic ciekawego się nie działo. W 56. minucie Żyro wszedł za Parzyszka, za 9 minut Steczyk dostał żółtą kartkę, a minutę później doszło do podwójnej zmiany. Zeszli – wymieniony już Steczyk i Sokołowski, a w ich miejsce pojawił się Pyrka i Świerczok. W końcu 68. minucie Gliwice mogły liczyć na bramkę swojego zespołu. Po nieudanym dośrodkowaniu, piłka znowu wpada w pole karne Putnocky’ego, do piłki dopada Lipski, ale kieruje ją obok słupka. Następnie mamy znowu okres mniej ciekawej gry w trakcie której dochodzi jedynie do zmian. Kolejno: w79. wchodzi Tiago Alves za Vide w Piaście, a w Śląsku Scalet zmienia Piaseckiego, w 84. schodzi Praszelik za Bargiela. Za 5 minut ponownie Lipski przestrzela, tym razem nad bramką. Natomiast po wznowieniu od bramki to Wrocławianie mieli szansę do dobicia przeciwnika. Wprowadzony z ławki Scalet oddaje strzał z dystansu, który nie bez problemów zostaje zbity na rzut rożny. Statystycznie strzały Piasta nie prezentowały się za dobrze – 6 strzałów, ale żaden w bramkę. Marny wynik patrząc na to, że Śląsk oddał 4 – wszystkie w bramkę i nawet raz udało się pokonać golkipera gości. Posiadanie Gliwiczan, mimo że takie same jak w 1. połowie –  nic im nie dało.

Podsumowując można z pewnością powiedzieć, że mecz nas nie zawiódł. Akcje z obu stron, interwencje bramkarzy, w miarę dynamiczne akcje – mogło się to podobać. Śląsk pokazuje już teraz, że granie na ich stadionie to nie łatwy teren, skoro przyjeżdża Piast Gliwice (brązowy medalista poprzedniego sezonu jakby nie było) i nie ma chociaż jednego argumentu w postaci bramki. Dla Gliwiczan mecz do zapomnienia, przecież za chwilę będą musieli sie mierzyć z Dynamem w 1. rundzie kwalifikacji Ligi Europy. Wojskowi z Wrocławia sprowadzili na ziemię ekipę Fornalika. Na pewno z zaciekawieniem będziemy śledzić poczynania Wrocławian w tej kampanii Ekstraklasy. Kto wie, może dla Śląska to TEN sezon?