Arka Gdynia weszła w sezon „z buta”. Najpierw zdobycie superpucharu, potem wygrana 2:0 ze Śląskiem. Gdynianie w drugiej kolejce zmierzą się z Sandecją, która zagra pierwszy „domowy” mecz w Ekstraklasie.
Dlaczego słowo domowy zostało wzięte w cudzysłów? Ano dlatego, że stadion Sandecji nie spełniał wymogów i dlatego przez pewien czas zespół z Nowego Sącza będzie grał spotkania domowe w Niecieczy. Początkowo klub informował, że swoje mecze będzie rozgrywał na stadionie Stali Mielec.
– W Mielcu nie mają podgrzewanej murawy i to o wszystkim zadecydowało – przyznał Maciej Rogowski.
Sandecja negocjowała też warunki gry na obiekcie Cracovii, ale ze względu na żądania finansowe, nie dogadała się z „Pasami”.
– Warunki finansowe Cracovii były nie do zaakceptowania. Ich oferta była praktycznie dwa razy wyższa – argumentował rzecznik klubu.
Sądeczanie są w równie dobrych nastrojach, co ich dzisiejsi rywale. W swoim absolutnym debiucie w Ekstraklasie zremisowali bezbramkowo w Poznaniu, co ciężko traktować inaczej, jak ogromny sukces.
– Na początku rozgrywek beniaminkowie zawsze są groźni. Pokazały to także w poprzednim sezonie Arka i Wisła Płock, który były bardzo blisko wywalczenia awansu do czołowej ósemki. Te zespoły nie wpadły jeszcze w ligową rutynę, grają na entuzjazmie po awansie i są głodne sukcesu. Poza tym na żadnym etapie nikomu nie można odbierać szans. Wiele drużyn skazywanych było na spadek, a potrafiły znaleźć się w grupie mistrzowskiej – skomentował Ojrzyński.
Arka jako zdobywca Pucharu Polski jeszcze nie zaczęła gry w Lidze Europy (z której odpadła już Jagiellonia). Gdynianie zaczną rywalizację od trzeciej rundy, pojedynkiem ze znanym polskim kibicom FC Midtjylland. Spotkanie z Sandecją będzie ostatnim sprawdzianem przed pucharami.