Wiemy już, kto będzie piastował fotel lider podczas przerwy reprezentacyjnej! Na tronie pozostaje Lech Poznań, który zmiażdżył dziś drużynę Śląska Wrocław. Ofensywa „Kolejorza” zagrała prawdziwy koncert i spotkanie zakończyło się wynikiem 4-0. Po tym meczu chyba nie ma zawodnika Lecha, do którego można byłoby mieć jakiekolwiek pretensje – sprawa ma się za to inaczej z ekipą gości.
Bezradność Ślązaków
Lech od samego początku nie zostawił suchej nitki na drużynie Jacka Magiery. Już w 2 minucie Pedro Rebocho wrzucił piłkę w pole karne, Wojciech Golla próbował ją wybić, ale pech chciał, że trafiła ona pod nogi zupełnie niepilnowanego Joao Amarala. Portugalczyk nie zastanawiał się długo i wykończył akcję strzałem po długim słupku, zaliczając swoje 4 trafienie w obecnym sezonie ekstraklasy. Pilnujący go, a właściwie mający go pilnować Dino Stiglec może sobie pluć w brodę – to w jego obowiązku było pilnowanie tej części boiska. Nie udało mu się odpowiednio wywiązać z tego zadania przez, co Amaral miał tyle wolnego miejsca.
Dalsza część spotkania to ciągła dominacja Lecha. Piłkarze Śląska nie radzili sobie z pressingiem drużyny Macieja Skorży, mieli problemy z przeprowadzeniem jakiejkolwiek składnej akcji, groźnym wyjściem z własnej połowy. W środku pola zostali po prostu zdemolowani. Żaden z ofensywnych piłkarzy Lecha nie był statyczny w odbiorze, dosłownie wszyscy walczyli o każdą piłkę. Amaral, który grał dziś na nietypowej dla niego pozycji, bowiem zaczął na skrzydle, sprawiał wrażenie, że zupełnie mu to nie przeszkadza. Ishak wykonywał masę brudnej roboty, a Ramirez pokazał, że wciąż może stanowić sporą konkurencję na pozycji ofensywnego pomocnika.
Najgorzej wykonany rzut rożny w tym sezonie?
W pewnym momencie Śląsk zaczął być coraz bardziej widoczny na boisku. W 28 minucie Robert Pich oddał pierwszy celny strzał dla swojej drużyny, ale świetnie w tej sytuacji interweniował Filip Bednarek. Piłka wypadła za linię boiska i mieliśmy rzut rożny, rzut rożny, który okazał się być po prostu komiczny.
Jacek Magiera ma status trenera, który stawia spory nacisk na stałe fragmenty gry. Podczas swojej trenerskiej kariery próbował już naprawdę wielu wariantów ich wykonywania, ale dziś wyraźnie „przekombinował”.
Piłkarze Śląska rozegrali ten korner krótkim podaniem, po czym wycofali piłkę przed pole karne. Gdy futbolówka była pod nogami Krzysztofa Mączyńskiego zaczął się prawdziwy kabaret. Doświadczony pomocnik postanowił oddać strzał na bramkę z bardzo dalekiej odległości, ale nie zauważył, że w jego stronę biegnie rozpędzony Jakub Kamiński. Młody skrzydłowy wygrał przebitkę z zawodnikiem Śląska i zaczął rajd w stronę bramki Michała Szromnika. Ku jego zdziwieniu między nim, a bramkarzem nie stał kompletnie nikt. Skorzystał on więc z okazji i wykorzystując swoją dynamikę, wyszedł na sytuację sam na sam i wykończył akcję pewnym strzałem. Do tego czasu nie mogę zrozumieć, dlaczego trener Śląska nie wyznaczył, ani jednego piłkarza do obrony przeciwko potencjalnymi kontratakami. Było to zaplanowane ryzyko, a może błąd w ustawieniu spowodowany przez samych piłkarzy? Tego nie wie nikt (przynajmniej na ten moment).
Pan Piłkarz – Jakub Kamiński
Druga połowa rozpoczęła się stosunkowo statycznie – można powiedzieć, że Maciej Skorża chciał uśpić czujność zawodników Śląska. Nie trwało to jednak długo i tak, jak w pierwszej połowie Lech szybko rozpoczął strzelanie. W 54 minucie Jakub Kamiński wszedł w pole karne, prostym zwodem ciała zmylił rezerwowego Śląska Jakuba Iskre i strzelił po długim słupku. Miał on dzisiaj swój złoty dzień więc na 2 bramach się nie skończyło. Już w 56 minucie założył wysoki pressing na Szymona Lewkota i odbierając mu piłkę, zagrał ją do Mikaela Ishaka. Szwed nie wiele myśląc wykończył tą akcję atomowym uderzeniem na bramkę Szromnika.
Statystyki Jakuba Kamińskiego w meczu ze Śląskiem Wrocław:
– 65 minut
– 2 strzały
– 2 gole
– 1 asysta
– 86% celnych podań
– 3 odbiory
– 3 udane dryblingi
[Źródło: Filip Macuda]
Liczby nie kłamią – Jakub Kamiński zaliczył dziś wybitny występ. Nie dostał on ponownego powołania do dorosłej reprezentacji od trenera Paulo Sousy na najbliższe zgrupowanie i to mogło w pewnym stopniu zmotywować go do jeszcze cięższej pracy. Takie występy dają selekcjonerom wiele do myślenia. Skrzydłowy Lecha po raz kolejny pokazuję, że oferty rzędu 8-10 mln euro, które dostawał za niego klub ze stolicy Wielkopolski w letnim oknie transferowym, wcale nie były na wyrost. Z Kuby, który grał w kartkę w poprzednim sezonie, wyrósł Pan Piłkarz – Jakub Kamiński.
Wnioski wyciągnięte z Białegostoku
Po tym, jak Jagiellonia wypunktowała Lecha w poprzedniej kolejce, w Poznaniu pojawiły się głosy niepokoju. Kibice bali się, że to może być koniec pięknej serii sukcesów, ale jak widać obawy te, były zupełnie nietrafione. Maciej Skorża wyciągnął wnioski z tej porażki i poprawił wiele elementów, które w tamtym spotkaniu dawały się we znaki.
Skuteczność Lecha była na o wiele wyższym poziomie. Piłkarze wykorzystali praktycznie wszystkie 100% sytuację, jakie sobie stworzyli i dzięki temu końcowy wynik jest, aż tak okazały. Poza tym wróciła ogromna intensywność gry, jaką wcześniej charakteryzował się „Kolejorz” w tym sezonie. Zarówno pierwsza, jak i druga połowa pod tym względem za bardzo się nie różniły. Piłkarze nakładali niezwykle wysoki pressing i byli aktywni w odbiorze przez całe 90 minut. Pokazuję to też, jaką robotę wykonał trener przygotowania fizycznego.
Atmosfera sprzyjająca gospodarzą
Można dywagować nad tym, czy powrót najbardziej zagorzałych kibiców Lecha po strajku, jest zasadny, czy też nie. Trzeba jednak przyznać, że drużyna Skorży jest niesiona przez doping wyłaniający się z popularnego „Kotła”. Pierwszy mecz po powrocie kibiców z Wisłą Kraków zakończył się wynikiem 5-0, dziś, gdy padł rekord, jeżeli chodzi o frekwencje na stadionie, mieliśmy do czynienia z kolejną dewastacją przeciwnika tym razem 4 bramkami. Jeżeli sytuacja będzie miała się tak dalej, stadion przy ul. Bułgarskiej zyska miano prawdziwej twierdzy, a drużyny na niego przyjeżdżające na samym wstępie będą musiały przygotowywać się na najgorsze.
Lech Poznań 4:0 Śląsk Wrocław: 2’Amaral, 40’ 54’ Kamiński, 56’ Ishak