Wczoraj skończył się miesiąc, który bez wątpienia należał do jednego zespołu. Łapcie kilka słów o Pogoni, która w lutym zachwyciła całą piłkarską Polskę.
Przed powrotem z zimowej przerwy w Szczecinie działo się bardzo dużo. Zaczynając od zawirowań właścicielskich, odejściach ważnych ogniw z kadry, kończąc na strajku samych zawodników.
Gdy wydawało się, że z tego sezonu ciężko będzie cokolwiek wycisnąć, to piłkarze wraz z trenerem Robertem Kolendowiczem postanowili wbrew wszystkiemu i wszystkim pokazać, że nie należy ich skreślać. W trudnych momentach poznaje się prawdziwe oblicze drużyny. Portowcy pokazali charakter i poprawili się praktycznie na każdej płaszczyźnie. Komplet pięciu zwycięstw mówi sam za siebie. Największe pochwały należą się obronie. Pogoń w pięciu meczach bieżącego roku straciła zaledwie jednego gola! Dla porównania w osiemnastu ligowych meczach przed zimową przerwą rywale do ich siatki trafiali 21 razy! Daje, to średnio straconej bramki w każdym meczu. Z obrony pełnej chaosu, nerwów i przypadkowości przeistoczyli się w twardy, charakterny szczeciński mur. Wielokrotnie w Szczecinie w ostatnim czasie mówiło się, że w trakcie zimowych i letnich przygotowań kładło się nacisk na grę w defensywie. Nijak, to niestety przekładało się na wyniki. Pogoń może i grała widowiskowo, rozkochała w sobie kibiców, ale ciągle czegoś brakowało. Teraz tak naprawdę można z pełną świadomością powiedzieć, że po pierwszych samodzielnych przygotowaniach widać w aktualnej Pogoni rękę trenera Roberta Kolendowicza. Nie miał i dalej nie ma on łatwego początku na trenerskiej ławce, ale to samo można powiedzieć o głównym sterniku Jagiellonii, Adrianie Siemieńcu. Scementował zespół w którym w końcu na boisku widać jedność, monolit. Portowcy są wybiegani i widać, że forma czysto piłkarska z jesieni w porównaniu z tym, co jest teraz, to niebo, a ziemia.
Dobrze widzieć Kamila Grosickiego cieszącego się grą, który strzela, asystuje i znów aktualnie zachwyca całą piłkarską Polskę. Udowodnia niedowiarkom i tym, którzy go skreślali, że jeszcze się nie skończył, wciąż ma, to coś i może wiele dać od siebie zespołowi. Korzysta na tym drużyna, a przede wszystkim Eftimis Koulouris, który nie tylko doszlusował poziomem do kapitana, ale i objął prowadzenie w wyścigu o koronę króla strzelców, a swoimi bramkami dał drużynie kilka cennych punktów oraz miał wydatny wpływ na awans do półfinału Pucharu Polski. Warto też kilka słów poświecić Danijelowi Loncarowi, który po perypetiach zdrowotnych jest liderem defensywy. Wydawało się, że ciężko będzie znaleźć następcę najlepszej wersji Benedikta Zecha, a tymczasem Chorwat udowadnia swoją wartość i przydatność dla drużyny. Pochwały też należą się Valentinowi Cojocaru, który według wielu jest w najlepszej formie od momentu przybycia do Szczecina.
Sukces Pogoni w minionym miesiącu ma wielu ojców. Trzeba pamiętać też, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i żeby liczyć się w walce na dwóch frontach, to nie można spuszczać z tonu i trzeba twardo stąpać po ziemi. Tylko boisko w najbliższym czasie będzie mogło zweryfikować w którym kierunku podąży szczeciński okręt. Czy Portowcy zboczą z obranej ścieżki? Wiem tylko, że warto bacznie przyglądać się w najbliższym czasie tej drużynie, ponieważ będzie się działo!