Murowany faworyt nie zawiódł. Raków Częstochowa w Grodzisku Wielkopolskim bez większych problemów ograł Wartę Poznań 2:0 (1:0). Golę strzelali: Ivi i samobójcze trafienie zaliczył Robert Ivanov. Tym samym goście umocnili się na podium i dalej pozostają niepokonani w tym roku.
Mecz od samego początku był jednostronny. Rozkręcił się trochę po samobójczej bramce Warty. Po wrzutce z rogu przez Iviego, Robert Ivanov umieścił piłkę nie w tej bramce co trzeba. Warta do przerwy nie oddała żadnego celnego strzału na bramkę gości, nawet nie zagroziła jakąkolwiek akcją. Podopieczni Marka Papszuna ruszyli w poszukiwaniu podwyższenia wyniku, lecz przez długi okres bili głową w mur. Brakowało chłodnej głowy, a przede wszystkim wykończenia dzieła.
Na drugą połowę w końcu wyszli gospodarze! Luis z dystansu sprawił trochę problemu broniącemu Trelovskiemu. Szkoda, że to była jedyna wartościowa akcja w meczu podopiecznych trenera Szulczka. Potem nastąpił zastój po jednej i po drugiej stronie. Przeciąganie liny i męczarnie obu zespołów zakończyło się w 75 minucie. Po niepozornym strzale z rzutu wolnego z okolicy 30 metra Ivi Lopez umieścił piłkę w bramce. Nie popisał się stojący w bramce Lis i tym samym było niemal pewne, że trzy punkty pojadą do Częstochowy. Ogólnie byliśmy świadkami przeciętnego widowiska. Dla gości jednak najważniejszy jest cenny komplet. Warta nie przypominała drużyny z marca. Po przerwie na kadrę zaliczyła falstart, więc jeśli chcą się utrzymać muszą grać klasę lepiej. Szansa do poprawy nastrojów już w następnej kolejce u siebie z Cracovią, raków natomiast na swojej ziemi podejmie Śląsk Wrocław.