Podopieczni Waldemara Fornalika wygrali trzeci mecz w rundzie wiosennej i przynajmniej do jutra pozostaną na trzecim miejscu w ligowej tabeli.
Od początku meczu widać było, że to Piast jest lepiej przygotowany do walki o zwycięstwo. Już w czwartej minucie spotkania po fatalnym błędzie Wojciecha Golli, który najpierw źle podał, a potem stracił piłkę na rzecz Konczkowskiego gospodarze objęli prowadzenie. Do futbolówki doskoczył aktywny Joel Valencia, dośrodkował w pole karne, a Piotr Parzyszek ubiegł obrońcę i trafił do siatki rywala. Początkowo sędzia spotkania nie uznał gola, ponieważ musiał naradzić się z arbitrami siedzącymi na stanowisku VAR. Oh, co by było gdyby nie ta technologia… Koniec końców – piąta minuta i 1:0 dla Piasta!
Niepewny był dziś nie tylko środek obrony Śląska Wrocław co sędzia. W 26. minucie Krzysztof Jakubik wskazał na jedenasty metr w polu karnym Śląska Wrocław. Analiza sytuacji zabrała dobrych kilkadziesiąt sekund, jednak arbiter ostatecznie anulował rzut karny. I bardzo dobrze, bo Golla, który grał dziś katastrofalnie trafił w piłkę, a nie w nogi Piotra Parzyszka.
Jeszcze przed końcem pierwszej połowy Piast Gliwice mógł podwyższyć prowadzenie. Patryk Dziczek ładnie przerzucił piłkę na lewą stronę do Valencii, ten dośrodkował w pole karne, a Piotr Parzyszek mógł po raz drugi wpisać się na listę strzelców. Tym razem piłka po jego strzale głową przeszła jednak obok słupka, a wrocławianie mogli mówić o masie szczęścia.
Zaledwie dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej części spotkania Fornalik i spółka mogli cieszyć się po raz drugi. Kolejną, świetną akcją popisał się Piast – najpierw Frantisek Plach daleko wybił piłkę, Parzyszek wygrał pojedynek główkowy z słabym, nijakim, beznadziejnym dziś Gollą, a Joel Valencia wykorzystał zawahanie Igora Tarasovsa, wyszedł sam na sam ze Słowikiem i wpisał się na listę strzelców – 2:0!
Trzeba szczerze powiedzieć, że przez kolejne kilkadziesiąt minut meczu, mecz toczył się pod dyktando Piasta. To oni lepiej operowali piłką, tworzyli składne akcje, no i w zasadzie cały zespół stanowił jedną, aktywną całość. Jedyne czego brakowało to może okazji pod bramkowych. Jednak w naszej lidze zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Dwie bramki? Dobre i tyle jak na trzy strzały w bramkę gospodarzy i dwa gości. Gliwiczanie wygrywają i jadą dalej. Trzeba przyznać, że Waldek King robi robotę, oby tak dalej!