Przed tym spotkaniem wielu liczyło na kapitalne widowisko i oczekiwania zostały spełnione. Po pełnym emocji i dramatycznych zwrotów meczu, Lech Poznań zremisował z ówczesnym liderem Ekstraklasy Rakowem Częstochowa 3:3 (1:2). Bramki dla gospodarzy strzelili kolejno : Mikael Ishak, Jakub Moder i Dani Ramirez, natomiast dla ekipy przyjezdnych trafiali: Ivi, Oskar Zawada i Daniel Szelągowski.
Do tego starcia obie drużyny przystępowały z dużymi aspiracjami. Lech chciał udowodnić, że potrafi grać dobrze i na poziomie Ligi Europy i na poziomie Ekstraklasy, natomiast Raków chciał wygrać, by udowodnić, że to iż są na czele tabeli, to nie jest kwestią przypadku, tylko umiejętności i dobrej formy. Po spokojnych pierwszym kwadransie gry i badaniu się rywali, pierwsi do poważnego ataku ruszyli goście. Pojedynek główkowy w polu karnym wygrał Oskar Zawada, który zagrał piłkę do Marcina Cebuli, a ten między nogami obrońcy piłkarza Lecha, a Ivi pewnym strzałem po ziemi pokonał bezradnego Filipa Bednarka. Chwilę po bramce, Kolejorz prawie na tacy wyłożył drugą bramkę dla Rakowa, jednak Bednarek wykazał się dobrą czujnością i odbił piłkę na rzut rożny. W 22 minucie Ivi zabawił się przed polem karnym z defensorami drużyny gospodarzy, jednak po raz kolejny dobrze zachował się Bednarek. W 31 minucie okazał się jednak bezradny gdyż po podaniu Marcina Cebuli, piłkę z kilku metrów do pustej walki załadował Oskar Zawada. Po tej bramce Lech szybko rzucił się do odrabiania strat, nie minęły dwie minuty od bramki gości, a Mikael Ishak strzałem z pierwszej piłki dał Kolejorzowi impuls do odrabiania strat. Przed przerwą sytuację na podwyższenie mieli częstochowianie, jednak w sytuacji sam na sam, w starciu Zawada, Bednarek górą był bramkarz gospodarzy. Do przerwy wynik już nie uległ zmianie i drużyna Marka Papszuna schodziła z jednobramkowym prowadzeniem.
Na początku drugiej połowy, do odrabiania strat rzucił się Kolejorz. W 46 minucie Maciej Wilusz zagrał piłkę ręką, a Jakub Moder zamienił karnego na bramkę, mimo, że Jakubowi Szumskiego piłka przeszła po palcach. Lechici poszli za ciosem i w 51 minucie Dani Ramirez pięknym strzałem pokonał bezradnego Szumskiego i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Jeśli ktoś się spóźnił na drugą połowę, to mógł się zdziwić, że Lech tak szybko zdołał wyjść na prowadzenie, a w pierwszej połowie lepszy był Raków. W 62 minucie umiejętności bramkarskie Filipa Bednarka znowu zostały poddane poważnej próbie i tym razem wyszedł zwycięsko broniąc strzał z za pola karnego Iviego. W 85 minucie mogła paść bramka wyrównująca niestety wprowadzony na boisko w drugiej połowie Gutkovskis uderzył za słabo, by pokonać czujnego po raz kolejny Bednarka. W 92 minucie szaleńczy rajd przez całą połowę boiska wykonał Daniel Szelągowski. Minął trzech rywali i z łatwością wyszedł sam na sam z bramkarzem rywali i pewnie zamienił szansę na bramkę, tym samym będąc bohaterem częstochowskiej drużyny. Swoją drogą tą bramkę można porównać, do słynnego rajdu Leo Messiego w meczu z Athleticiem Bilbao. Wynik już nie uległ zmian i w Poznaniu nastąpił podział punktów. Jak się później okazało potkniecie Rakowa wykorzystała Legia i tym samym drużyna prowadzona przez Marka Papszuna straciła fotel lidera, jednak dalej od 9 spotkań nikt nie może ich pokonać.
Podsumowując Lech od ponad miesiąca nie wygrał meczu w Ekstraklasie i muszą koniecznie poprawić grę, zwłaszcza w obronie, bo czołówka zaczyna odjeżdżać. W następnej kolejce drużyna Dariusza Żurawia podejmie na wyjeździe Lechię Gdańsk, natomiast Raków zmierzy się z Wartą Poznań.