W poniedziałkowy wieczór odbył się mecz kończący 33. kolejkę PKO Bank Polski Ekstraklasy. W Lubinie miejscowe Zagłębie pokonało ŁKS, który żegna się po sezonie z najwyższą klasą rozgrywkową. Bramki dla gospodarzy strzelali Kurminowski i Grzybek. Dla gości odpowiedział młodzieżowiec i debiutant – Iwańczyk.
Nastroje przedmeczowe
Zagłębie przystępowało do meczu w doskonałych humorach po trzech wygranych z rzędu meczach, gdzie świetne wyglądali w ofensywie. Wysoką formę złapał na koniec sezonu przede wszystkim Kacper Chodyna, choć nie można pominąć także Dawida Kurminowskiego, którego skuteczność pomogła chociażby wygrać mecz w Radomiu. Spotkanie z ŁKSem było także pożegnaniem na 2 miesiące ze swoimi kibicami, bowiem kolejny mecz na stadionie w Lubinie dopiero w lipcu. Łodzianie z kolei po czterech przegranych meczach szukali w Lubinie punktu zaczepienia, optymizmu przed końcem sezonu, który okazał się dla drużyny wielkim rozczarowaniem na wielu płaszczyznach, przede wszystkim sportowej. W składzie gospodarzy próżno było szukać młodzieżowca. Czyżby był to element manifestu niezadowolenia z decyzji o pozostawieniu przepisu o młodych Polakach w składzie na kolejny sezon? U gości sytuacja niewiele lepsza, bo jedynie Bobek w bramce nosił miano młodzieżowca. Tu już mogło to dziwić, bo prędzej spodziewano się dania szansy młodym, aby łapali doświadczenie i unieśli presję w I lidze, kiedy przyjdzie od lipca walczyć o szybki powrót na salony.
Przebieg meczu
Sam mecz rozpoczął się o 19:00 i jego początek był dokładnie taki, jakiego mogliśmy oczekiwać po obu zespołów. Gospodarze szybko zaatakowali, efektem czego była świetna okazja na bramkę dla Kacpra Chodyny. Jednak po podaniu Mroza jego płaski strzał świetnie wybronił Bobek, parując uderzenie na rzut rożny. Jeśli nie udało się strzelić bramki, to pomocnik Zagłębia spróbował asysty parę minut później. To już wyszło perfekcyjnie! Prostopadłe podanie, w tempo wyszedł Kurminowski, nie spalił sytuacji i uderzył piłkę obok wychodzącego z bramki Bobka. Siedem minut wystarczyło, aby kiepska w tym sezonie defensywa ŁKSu skapitulowała. Wydawało się, że ta sytuacja rozwiąże worek z bramkami, ale nic takiego nie miało miejsca. Przewaga gospodarzy była miażdżąca, ale nie potrafili podwyższyć prowadzenia. Pierwszy groźny strzał na bramkę goście oddali dopiero w 39. minucie, a Dioudisa próbował pokonać Dani Ramirez, jednak jego uderzenie było niecelne. Do przerwy utrzymał się wynik jednobramkowy, a sędzia nie doliczył do pierwszej odsłony ani minuty. Taki to był mecz – płynny, bez zbędnych przerw. Po zmianie stron ponownie mocno zaatakowało Zagłębie, ale do bramki nie udało się dołożyć asysty. Kurminowski choć dokładnie dograł, to Wdowiak nie zdołał pokonać Bobka. Do głosu doszli też Łodzianie. Najpierw celny strzał Ramireza obronił Dioudis, a chwilę potem niecelnie uderzał drugi z Hiszpanów – Pirulo. Uspokojenie nastrojów Zagłębia nastąpiło w 59. minucie, kiedy padła druga bramka dla Miedziowych. Co prawda próba Chodyny była zblokowana. Futbolówka jednak trafiła do Mateusza Grzybka, a ten precyzyjnym strzałem pokonał młodzieżowca ŁKSu. Niewiele brakowało, aby 6 minut po pierwszej bramce, zawodnik Zagłębia mógł cieszyć się z dubletu. Na posterunku tym razem stał bramkarz gości i uratował zespół przed stratą kolejnego gola. Spokojny mecz, pod pełną kontrolą przestał taki być w ostatnim kwadransie. Drugą żółtą kartkę otrzymał Chodyna, osłabiając zespół na ostatnie minuty i podłączając jednocześnie tlen piłkarzom trenera Matysiaka. Wtedy już od kilkunastu minut na murawie była łódzka młodzież, łącznie z debiutantem Aleksandrem Iwańczykiem. Dlaczego o nim wspominam? Ponieważ zaliczył debiut marzeń, podobnie jak Barański w Ruchu przed tygodniem. W absolutnie pierwszym meczu w PKO Bank Polski Ekstraklasie zdobył bramkę, która dała nadzieję i nerwy w szeregach Zagłębia w ostatnich sekundach meczu. Goście zdołali w tym czasie wywalczyć jeszcze 2 stałe fragmenty gry, ale dośrodkowania z rzutów wolnych nie były celne i nie stworzyły zagrożenia dla bramki Dioudisa. Ostatecznie Zagłębie wygrało czwarty mecz z rzędu, a kolejna piąta porażka pojawiła się na koncie ŁKSu.
Konferencja prasowa
Po spotkaniu trenerzy obu drużyn pojawili się na tradycyjnej konferencji prasowej. Trener Matysiak skupił się na aspektach wolicjonalnych, wyrażając zadowolenie, że jego drużyna walczyła, podjęła rękawice. Zapytany został o zaskakujący nieco skład, gdzie oczekiwania były bardziej skupione na młodych piłkarzach i daniu im szansy wykazania się, szczególnie w sytuacji pewnego już spadku drużyny po sezonie. Stwierdził jednak, że jego zdaniem młodych trzeba wprowadzać stopniowo, niekoniecznie rzucać na głęboką wodę, bo mogliby nie sprostać wyzwaniu, a taki słabszy mecz mógłby prowadzić do tzw. spalenia młodego talentu, który źle zniósłby taki debiut. Ostatecznie wyszło to jednak na dobre, bo właśnie młody debiutant zaliczył trafienie honorowe dla drużyny gości.
Trener Fornalik skupił się na powolnym podsumowaniu sezonu, podziękowaniu za doping kibiców, którzy w liczbie niecałych 5 tysięcy zjawili się w poniedziałkowy wieczór na stadionie. Unikał jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o swoją przyszłość. Wiadomo na chwilę obecną, że z końcem czerwca wygasa jego kontrakt w Zagłębiu. Stwierdził, że jest zainteresowany kontynuowaniem pracy w Lubinie, ale jest to uzależnione od pewnych warunków, które muszą zostać spełnione. Nie sprecyzował, o co chodzi, ciężko więc domyślać się, co miał na myśli poza oczywistymi kwestiami, jak zarobki.
Na konferencji pojawił się również dyrektor pionu sportowego Miedziowych, Piotr Burlikowski, który wyraził zadowolenie z zapewnienia sobie ósmego miejsca w tabeli na koniec sezonu i poprawy o jedną lokatę względem sezonu poprzedniego. W Zagłębiu pod tym względem faktycznie jest stabilizacja, bowiem na 8 sezonów, aż połowa z nich to właśnie ósma lokata. W innych klubach bywa to skrajnie różnie – jak choćby w Śląsku, czy Jagiellonii, którzy w dwa sezony przeszli z piekła do nieba. Czy taka stabilizacja w środku tabeli jest dobrą wiadomością? Z jednej strony tak, powtarzalność zawsze ma swoje plusy, ale mimo wszystko uważam, że w Lubinie jest potencjał na coś więcej, a nie popadanie w samozadowolenie kolejnym sezonem w środku ligowej tabeli.
Co dalej w terminarzu?
Do zakończenia sezonu została jedna kolejka, już w sobotę ekscytować będziemy się Multiligą, gdzie bohaterowie poniedziałkowego meczu zagrają: Zagłębie pojedzie na Łazienkowską do Warszawy, gdzie po meczu piłkarze ze stolicy odbiorą brązowe medale za ten sezon. ŁKS z kolei pożegna się z Ekstraklasą na swoim obiekcie, a ich przeciwnikiem będzie Stal Mielec. Start wszystkich meczów w ramach 34. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy zaplanowany jest na godzinę 17:30.