Po remisie na Hampden Park w Glasgow (1:1) ze Szkocją, wszyscy zadają sobie pytanie, po co właściwie był nam ten mecz?! W końcu z powodu urazu straciliśmy na Szwecję dwa asy w talii, Milika i Salamona, a Piątek zagryzł zęby i mimo rozcięcia w okolicach Achillesa chce pomóc choćby na chwilę reprezentacji . Teraz pochylmy się nad tym jakie plusy i minusy miało to spotkanie.
Do plusów na pewno warto zaznaczyć, że o pozycję bramkarza możemy być spokojni. Czy broni Szczęsny, Grabara, czy Skorupski to poziom jest dobry. Warto dodać, że mieliśmy szansę przetarcia i spojrzenia na potencjał składu. Czesław Michniewicz jeśli miał jakieś znaki zapytania na kogo postawić, to niestety będzie miał spory ból głowy i wcale nie jest tu mowa o tym pozytywnym znaczeniu tego słowa. Z drugiej strony lepiej ze Szkotami niż ze Szwecją, bo błędy można skorygować, a zawodników wymienić.
Przechodząc do minusów. Niestety raziła nasza gra, a właściwie jej brak. Zero kreatywności, poza zrywami Modera i Szymańskiego nie napawa optymizmem. Klasa rywali należy docenić, nie pozwolili na zbyt wiele, a kulturą gry pokazali, że nie trzeba zawodników klasy światowej by grać piękny futbol. Sztab dostał spory materiał do analizy, a czasu niewiele. Czesław Michniewicz, to specjalista od meczów wysokiej rangi wierzmy, że w tym najważniejszym momencie nasi zagrają o klasę lepiej. Reca na wahadle totalnie oblał egzamin i pytaniem jest czy wystąpi Puchacz czy może Bereszyński. Dobrą wiadomością, że do stanu użyteczności wraca Piątek. Ciekawe czym we wtorek zaskoczy nas Michniewicz, bo wiadomo, że na te spotkanie czwartkowe można było spojrzeć ze zmrużonym okiem, pomimo rażącego braku pomysłu i jakiegokolwiek stylu. Trzeba wierzyć, że to co było słabe piłkarze przekują w atut i zjednoczeni razem z narodem powalczą o marzenia.