Fatalna jesień, pojawienie się Franciszka Smudy, który dał nadzieję na lepsze jutro, sporo kolorytu na wiosnę, ale koniec końców spadek z Lotto Ekstraklasy. Tak w skrócie wyglądał sezon 2016/2017 w wykonaniu Górnika Łęczna. Teraz przed piłkarzami z Lubelszczyzny trudne zadanie jak najszybszego powrotu do piłkarskiej elity w Polsce.
Zaczęło się od kontrowersyjnych przenosin Górników na mecze domowe do Lublina. Ze względów biznesowych władze klubu zdecydowały by mecze w roli gospodarza rozgrywać na Arenie Lublin. Spotkało się to oczywiście z olbrzymią dezaprobatą kibiców, którzy postanowili bojkotować spotkania organizowane w Lublinie. Już to wydarzenie zwiastowało, że ten sezon do najłatwiejszych należeć nie będzie, nie trzeba tłumaczyć o ile trudniej gra się drużynie bez wsparcia kibiców.
Jesienią Duma Lubelszczyzny prezentowała się naprawdę słabo praktycznie we wszystkich elementach. Rażące błędy w defensywie, szybko tracone bramki, co w połączeniu z niemrawą grą ofensywną skutkowało ostatnim miejscem w tabeli. Jedyne co wychodziło łęcznianom to stałe fragmenty. Jeszcze rok temu byli w tym elemencie jedną z najsłabszych drużyn w lidze, po rundzie jesiennej aktualnej kampanii liderowali w klasyfikacji skuteczności wykorzystywania stałych fragmentów.
W Łęcznej było źle i każdy to widział. Trzeba było reagować, bo jasne zdawało się, że pod wodzą Andrzeja Rybarskiego trudno będzie odwrócić losy sezonu, drużyna potrzebowała impulsu, kogoś kto sprawi, iż piłkarze uwierzą, że stać ich na zdecydowanie więcej. Tym kimś miał być Franciszek Smuda i chyba nikt nie ma wątpliwości, że był to wybór słuszny.
Po zimowych przygotowaniach pod wodzą byłego selekcjonera gra Górnika zaczęła sukcesywnie ulegać poprawie. Z meczu na mecz Górnicy prezentowali się coraz lepiej. Imponowali nieustępliwością i zaangażowaniem, a przede wszystkim dobrym przygotowaniem fizycznym, co niewątpliwie jest zasługą Franciszka Smudy. Pod jego wodzą piłkarze mocno przepracowali okres przygotowawczy, efektem czego była wyraźna dominacja w końcowych fragmentach kilku spotkań.
Franz poznał piłkarzy i ich możliwości. Z ofensywnego Przemysława Pitrego uczynił środkowego obrońcę, którym zachwycała się cała liga. Z błąkającego się zwykle w bocznych strefach boiska jako skrzydłowy bądź obrońca Pawła Sasina sprawił wyróżniającego się defensywnego pomocnika, który z wielkim spokojem porządkował grę zielono-czarnych.
Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Efektowna, ofensywna gra, czarujące akcje, które z zimną krwią zaczął wykorzystywać Bartosz Śpiączka. Niesamowite rajdy i bramki Grzegorza Bonina, skuteczność. Niemal wszystko układało się po myśli kibiców z Lubelszczyzny. Nawet trybuny stadionu w Lublinie zaczęły śmielej dopingować piłkarzy, skandowały „Franek Smuda! Franek Smuda!”.
Po 31. kolejce Górnik awansował na jedenaste miejsce w tabeli i wydawało się, że utrzymanie jest naprawdę blisko. W następnym meczu z Wisłą Płock jak powiedział Smuda „sędzia zrujnował mecz”. Dyktując rzut karny z kapelusza oraz uznając bramkę zdobytą ze spalonego rozwścieczył szkoleniowca Górnika. O sobie dały też znać kontuzje, przez co defensywa Dumy Lubelszczyzny znowu popełniała sporo błędów, co przyczyniło się do utraty decydujących punktów i ostatecznie zakończenia misji utrzymania niepowodzeniem.
Niewątpliwie zespół Łęcznej wiosną pod wodzą Franciszka Smudy dodawał sporo kolorytu naszej Ekstraklasie i będzie go brakować.
Najmocniejszy punkt:
Grzegorz Bonin. Kapitan Dumy Lubelszczyzny bez wątpienia był najmocniej wyróżniającym się piłkarzem swojego zespołu. Potwierdzają to statystyki Grześka. Sześć zdobytych bramek, 7 asyst i 5 asyst drugiego stopnia uczyniły go zawodnikiem z największym wkładem w zdobycz bramkową Górnika. Boninho – tak mawiano o nim, gdy strzelał jedne z piękniejszych bramek tego sezonu przeciwko Koronie i Wiśle Kraków był czołową postacią Górnika i jego zatrzymanie w klubie może być kluczowe w walce o triumf w I lidze.
Najsłabszy punkt:
Aleksander Komor. Co prawda cała gra defensywna łęcznian była najsłabszym punktem, jednak błędy młodego obrońcy były najbardziej rażące. Zdarzały mu się błędy na poziomie juniora, jak chociażby w Białymstoku. Ekstraklasa to jeszcze ciut za wysokie progi, ale w pierwszej lidze, może się ograć i do elity jeszcze wrócić jako solidny stoper.
Najlepszy mecz:
Górnik Łęczna 3-1 Wisła Kraków. W tym spotkaniu łęcznianie pokazali wszystko co najlepsze w ich grze. Odważna i efektowna gra do przodu, nieustępliwość, motoryka na wysokim poziomie. Na tle kojarzącej się zawsze z efektowną grą Białej Gwiazdy klub z Łęcznej prezentował się o klasę lepiej. Zafundował kibicom kapitalne spotkanie z bramką nieprzeciętnej urody Grzegorza Bonina.
Boninho, Spiączkinho i autor dwóch asyst Grzelinho. Brawo Smuda. Brawo Górnik Łęczna
— wojciech jagoda (@wjagoda07) April 22, 2017
Najgorszy mecz:
Nie ma co ukrywać, że złych spotkań i bardzo złych Duma Lubelszczyzny miała wiele. Solidne lanie od Jagiellonii, Legii, a nawet Ruchu Chorzów różnicą kilku bramek bolało, ale wybraliśmy mecz zakończony skromną porażką 0-1. 12 maja w Gdyni, runda finałowa, Górnik w gazie. Starcie dwóch kandydatów do spadku. Ten mecz mógł być decydujący dla Górników. Nieco ponad miesiąc wcześniej sprawili oni gospodarzom lanie wygrywając 4:2. Tak miało być i tym razem, ale rzeczywistość była zupełnie odmienna. Podopieczni Smudy w niczym nie przypominali zespołu, który czarował swoją grą na wiosnę. Nie stworzyli sobie dogodnej sytuacji i na tarczy wracali z Trójmiasta.
Widoki na przyszłość:
Najbliższa przyszłość to I liga. Jest jeszcze zbyt wcześnie by prorokować co może czekać klub z Łęcznej. Póki co brak konkretnych decyzji, ale jest kilka pozytywnych przesłanek po tym trudnym dla klubu wydarzeniu jakim jest spadek z Ekstraklasy.
Przede wszystkim główny sponsor „Lubelski Węgiel Bogdanka” zapowiedział, że nadal będzie wspierał Dumę Lubelszczyzny. Co więcej z ust prezesa zarządu LW Bogdanka Krzysztofa Szlagi padły słowa, iż zamierzają oni utrzymać wsparcie na poziomie zbliżonym do ubiegłorocznego.
Ważne słowa wypowiedział też Franciszek Smuda, któremu na Lubelszczyźnie pracuje się z przyjemnością i jak powiedział – jeżeli będzie chciał pracować, to na pewno będzie chciał to robić w Łęcznej.
Kolejna sprawa i chyba najważniejsza dla fanów z Łęcznej. Nie ma jeszcze oficjalnej informacji, ale wydaje się być niemal pewne, że Górnik wróci do Łęcznej, bo trudno wyobrazić sobie, by produkt, który w Lublinie ciężko było wypromować nawet z Górnikiem w Ekstraklasie da większe efekty w I lidze. Wszystko wskazuje na to, że piłkarze wrócą na swój stadion.
Górnikowi pozostaje życzyć, by podążył drogą imiennika z Zabrza i już za rok wrócił do Ekstraklasy!